— Hej! Jesteś Bocian, tak? — miauknęła pogodnie, otrzepując mokre futerko niczym swój psi wujaszek Chudzielec, co skutkowało zniesmaczonym prychnięciem zielonookiego, który kiwnął głową. Kotka przejechała jeszcze szybko po oklapniętych uszkach łapką, a następnie spojrzała na rozmówcę pełni poważnym wzrokiem. — Ja mam na imię Ostróżka i jestem współzałożycielką kultu szyszek. Uwierzysz, że najwspanialsi zesłali mi o tobie znak? To na pewno musi znaczyć, że masz do nas dołączyć! — oznajmiła całkowicie pewna swoich słów, nawet nie spodziewając się odmowy ze strony samca. W końcu, jakim cudem mógłby nie zgodzić się na taki zaszczyt?
— Słuchaj, nie wiem, co ci strzeliło do łba z tymi całymi szyszkami, ale nie zamierzam być częścią czegoś tak głupiego — warknął w jej stronę, przewracając oczami na wzmocnienie pogardy wierzeniem kotki. Zszokowana tortie początkowo nie wiedziała, jak ma zareagować; mimo wszystko musiała zachować zimną krew i jakoś przekabacić Bociana na swoją stronę, by nie rozgniewać najpotężniejszych! Dostojnym krokiem znowu podeszła do syna Chmurki, który zdążył oddalić się od niej o kilka mysich długości oraz spokojnie dodała.
— Wiem, że dla szanownego pana Bociana to może wydawać się nie mieścić w standardach myślowych przeciętnego kota, jednak zapewniam, że wnosi to jedynie same korzyści do codziennego życia — miauknęła z dumą, lecz po chwili sama skrzywiła się na oficjalny ton własnych słów, tak samo jak zirytowany kocur. Chociaż sam nigdy w życiu by tego nie przyznał, tortie dałaby sobie sobie łapę uciąć, że mimo wszystko w jego oczach błysnęły iskierki ciekawości.
— Jakie niby? — westchnął znudzonym tonem, powstrzymując się przed powtórzeniem swego chytrego zamachu i przysiadając na wygodnym legowisku.
— No, na przykład pomagają w wygraniu wszelkich wyścigów — ogłosiła z zadowolonym wyrazem pyszczka, przypominając sobie własną wygraną w zabawą z Konopią. — Jeśli tylko będziesz odpowiednio oddawał im cześć, swoją niewiarygodną mocą sprawią, że twoje łapy będą pędziły niczym prawdziwa wichura! — kontynuowała z przejęciem, przez co początkowo sceptycznie nastawiony kocur nieco przechylił głowę w bok.
— Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę — stwierdził w końcu, rzucając Ostróżce wyzywający uśmieszek, będąc pewny swej wygranej.
— W takim razie wygrywa ten, który pierwszy dotrze do legowiska wojowników! — odparła wesoło, zaczynając pędzić w kierunku wyjścia ze żłobka, po chwili oglądając się oczekująco za białym.
<Bocianie? Uwierz w szyszki, a będziesz w stanie zrobić wszystko>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz