Podążał za krótką kitą Śledziowego Futra, wpatrując się w śmiesznie przykrótki ogon kotki niczym ten Oblodzonej Sadzawki. Patrol był nudny i prawie z samymi ulubieńcami Aroniowego Podmucha. Owczego Futerka, która co rusz komuś "słoneczkowała", uśmiechając się do każdego swoim spasionym pyskiem. Niedźwiedziego Futra, do którego Aronia przez pewien czas coś czuł, ale ten związał się z jego kuzynem oraz optymistycznego lenia, zwanego też Żółwim Brzaskiem. Jedynie Śledziowe Futro była jakoś znośna, ale wiadomo była kotką, czego Aronia nie aprobował za bardzo. Deszczowa Gwiazda wysłał ich na patrol zwiadowczy, aby sprawdzić czy na farmie graniczącej z ich terytorium nie czają się jakieś grubsze niebezpieczeństwa. Pomimo spędzenia już paru księżyców na nowym terenie nadal podchodzili do wszystkiego z dozą ostrożności oraz uważnie sprawdzali każdy skrawek swoich terenów. Oczywiście Aronia nie widział w tym nic złego, gdyby tylko lider nie przydzielił mu do misji takiej bandy mysich móżdżków. Szli wzdłuż lasu wokół bezlistych drzew powbijanych w ziemię. Za ów ogrodzeniem czaiły się dziwaczne istoty, które Aronia wcześniej znał jedynie z nazwy. Konie zwierzęta wysokości paru lisich ogonów przyglądały się mu równie uważnie co on. Niedaleko nich stał taki spasiony koń biały w czarne łaty zwany podobno krową. Klocowate zwierzę, które można było uznać za bratnią duszę Bobrowej Kłody, przeżuwało spokojnie trawę. Smród Klifiaków powoli się nasilał z każdym krokiem w stronę suchych kawałków drzew. Wraz z nim rósł niepokój wśród wojowników. Przedostatnie zgromadzenie było dość wybuchowe, a ta ruda kupa była skłonna do wszystkiego. Nagłe charakterystyczne sapanie, które się za nimi rozległo, sprawiło, że wojownicy zwrócili łeb w stronę pędzącego do nich Bobrzą Kłodę. Spasiony kocur w towarzystwie Zimnego Poranka pędzili w ich stronę, choć ten pierwszy prawie się toczył. Odór niepokoju i lęku był już wyczuwalny z odległości paru lisich ogonów.
— K-klan Klifu! — oznajmił Zimny Poranek zmęczony biegiem. — Klan Klifu przekroczył nasze granice, musimy szybko wracać do obozu!
Aroniowy Podmuch poczuł jak sierść automatycznie staje mu dęba.
— To czemu ich nie pogoniłeś wyrzygany kłaku? — syknął na młodego wojownika. — Aż tak boisz się walki z paroma klifiańskimi spaślakami?!
Żółte ślipia Zimnego Poranku zalśniły ze złością.
— Było ich ponad piętnastu — warknął w odpowiedz. — Na czele z Lisią Gwiazdą i jego przydupaską — dodał poważnie.
Kocur poczuł jak nieprzyjemne ciarki przeszły mu po grzbiecie. Nie sądził, że te lisie łajno aż tak szybko pospieszy z ekspansją na ich tereny. Akurat teraz, gdy połowa wojowniczek trafiła do żłobka.
— Kociaki — mruknął głucho, ślepo wlepiając wzrok przed siebie.
Nagły przypływ z furii przepłynął przez jego ciało. Poczuł jak skóra wręcz piecze go od środka, a pazury automatycznie wbijają się zieloną trawę.
— Te lisie łajno znowu będzie chciał porwać kociaki! — warknął, machając wściekle ogonem.
Nerwowe szepty i niepokój ogarnął grupę kotów.
— Poinformowaliście już Deszczową Gwiazdę? — zapytał Żółwi Brzask, spoglądając z obawą w stronę obozu.
Zimny Poranek kiwnął łbem.
— Dziczy Kieł ruszyła... ruszył jakiś czasu już temu
Aronia nie wsłuchiwał się w rozmowę. Nerwowo stąpając z łapy na łapę, myślał jak nie dopuścić do tego po raz kolejny. Sprawa miała wysoką stawkę, a teraz dodatku jego smarki były zagrożone. Nie żeby je lubił, ale nie zasługiwały na to.
— Musimy to wykorzystać — ogłosił w końcu, sprawiając, że reszta rozmów się uciszyła. Widząc wlepione w niego ślipia wojowników, kontynuował. — Obóz Klanu Klifu jest pewnie teraz prawie pusty, jak zrobimy im tam zajazd i demolkę na zawsze nauczą się pilnować granic. Przez Żwirową Gwiazdę uważają nas za marne mysie serca niepotrafiące nawet zaatakować, gdy na szali jest życie kociąt. Czy naprawdę zamierzamy nigdy nie wyprowadzić ich z błędu?!
Wojownicy rozejrzeli się po siebie niepewnie, ale żaden z nich nie zaprzeczył. Wymowne milczenie oznaczało brak sprzeciwu. Na pysku Aroniowego Podmuchu pojawił się paskudny uśmiech.
— Pokażmy tym lisim bobkom ile znaczymy! — krzyknął i rzucił się pędem w stronę granicy, modląc się by w obozie nie spotkać Łabędziego Plusku.
Widząc ze reszta, na początku niechętnie, później ślepo za nim biegnie ile tchu, przyspieszył. Wrzaski i syki dochodzące z obozu dodatkowo motywowały wojowników, którzy pędzili jak najszybciej mogli, prócz ulanej, srebrnej kluchy, by później móc wspomóc w walce swych pobratymców. Na skraju granicy Bobrza Kłoda ogłosił, że nie zamierza dalej biec, usprawiedliwiając się wypatrywaniem wracającego wroga. Nikt nie miał czasu się kłócić. Pozostali popędzili wgłąb terytorium Klifiaków, starając się po ich koszmarnym smrodzie znaleźć obóz. Jak na ironię te przebrzydłe lisie bobki osiedliły się na skalnym klifie. Kierowani złością i furią wpadli do obozu rozpoczynając krwawą walkę. Koty rzuciły się w wir walki, krew i syki kotów wypełniły obóz Klifiaków, który jednak nie okazał się taki pusty. Zimny Poranek walczył zawzięcie z Tęczową Zatoczką, która pomimo cieknącej z oka krwi nadal dzielnie broniła obozowisko. Śledziowe Futro i Karpia Płetwa przetaczali się przez obóz wraz wściekle syczącą Mglistą Ścieżką i próbującym jakoś jej pomóc Kurkową Łapą. Owcze Futerko nieco niepewnie walczyła z Miodową Chmurą, któremu bez wątpienia walkę utrudniała kapiąca na pysk krew z oderwane przez Żółwi Brzask ucha. Przerażone piski i strach w oczach tych pokrak coraz bardziej motywowały Aroniowy Podmuch, który rzucał się na każdego napotkanego kota. Mimowolnie jakoś Klan Gwiazd prowadził go do kociarni, z której dochodziły piski kociąt. Diabelski plan porwania kociąt Klifiakom w odwecie wypełnił jego łeb. Stracił zainteresowanie toczącą się dookoła niego bitwą, kierując swe długie łapy w stronę żłobka. Jednak na jego drodze stanął wysoki biało-liliowy kocur. Pomimo że ten odważył się zajść mu drogę nie wyglądał na zbyt walecznego. Jego żółte ślipia spoglądały na niego niepewnie, jakby sam nie był pewny, czy na pewno chce z nim walczyć. Aroniowy Podmuch prychnął pogardliwie i wskoczył na Kozią Nóżkę. Nim Klifiak zdążył go zrzucić z siebie, przejechał wściekle po jego grzbiecie, zahaczając przy okazji o pysk przeciwnika. Nim zdążył dobić tą mysią strawę Zimny Poranek rzucił się na kocura, przetaczając się kawał dalej z nim i zbaczając Aronii z drogi. Czarno-biały wojownik zajrzał do skalnej szczeliny. Spotkawszy się ze spojrzeniem dwie pary ślipi, mruknął zadowolony. Dwie niczego nie spodziewające się kotki wpatrywały się w niego. Młoda niebieska z dziwną łatą na pysku i starsza szylkretka, która zdaniem Aronii powinna już wąchać kwiatki od spodu, a nie rodzić kociaki. Ale nie wnikał w panujące w Klanie Klifu zasady. Już chciał wygłosić jakąś mowę lub postraszyć kotki, gdy niebieska, młoda karmicielka sama podsunęła mu pod pysk swoje kocięta.
— Bierz — rozkazała mu, podsuwając pod same łapy cztery małe kulki. Widząc zdziwienie kocura, zjeżyła się. — Głuchy jesteś, bierz je, nie chce ich.
Aronia nieco oszołomiony chwycił kocięta w pysk i wyskoczył ze żłobka. Walka nadal toczyła się w obozie. Nawet młoda karmicielka nagle się w nią włączyła, lecz nie wydawała się być jakkolwiek zainteresowana losem swoich dzieci. Zamiast tego wolała pojedynkować się z wyczerpanym już Zimnym Porankiem. Aronia widząc, że walka powoli trafi sens i przechyla się na korzyść Klifkaków, odłożył wijące się mu w pysku kocięta na ziemię i głośnym rykiem dał wojownikiem znak do odwrotu. Mieli swoją zemstę. Aroniowy Podmuch widział oczami wyobraźni malującą się na pysku lisiej wywłoki furię. Nocniaki wycofały się pośpiesznie. Z pomocą mocno zaskoczonej Owczego Futerka wziął kocięta i ruszyli przed siebie wgłąb lasu, starając się zgubić biegnących za nimi uczniakami, którzy jako jedyni najmniej ucierpieli podczas ataku. Pomimo licznych ran, większość nie miała problemów z poruszaniem. Jedynie Zimny Poranek, który ciągnięty przez Niedźwiedzie Futro wręcz zostawiał krwawy ślad, nie wyglądał za dobrze. Ale czarno-biały wojownik nie przejął się losem młodszego pobratymca. Jego uwaga ograniczała się do dwóch małych kotek płaczących w jego pysku. Dopiero gdy zbliżyli się do granicy, a farma stała się powoli coraz bardziej widoczna, zatrzymali się zmęczeni.
— A-aroniowy P-podmuchu — zaczął zmęczony Niedźwiedzie Futro. — Co to za kocięta? — w jego głosie było słychać oburzenie.
Czarno-biały wojownik odłożył maluchy na ziemię.
— Myślisz, że Klan Klifu sam na pewno nie skradł naszych? To nasze zabezpieczenie — syknął, nie mogąc pojąć mysiego móżdżka rudego. — Jeśli wszystkie nasze kociaki będą to przyrzekam na Klan Gwiazd, że jeszcze dziś te kocięta zwrócę! — warknął ostro.
— Aroniowy Podmuch ma rację — mruknął słabo Zimny Poranek, podciągając się na łapach, by chociaż usiąść. — Nie mamy pojęcia jakiego bestialstwa może się dopuścić Lisia Gwiazda.
Reszta kiwnęła niepewnie kiwnęła łbem.
Skład sił Klanu Klifu:
Lisia Gwiazda, Berberysowa Bryza, Martwy Cień, Niebiański Lot, Żurawinowe Bagno, Węgorzowy Grzbiet, Łabędzi Plusk, Makowy Kielich, Bluszczowy Poranek, Żywiczna Mordka, Orzechowa Łupina, Żołędziowa Szypułka, Kasztanowa Łuska, Lwia Grzywa, Zachodzący Promyk, Tańcząca Pieśń, Miętowa Łapa, Świszcząca Łapa, Cyprysowa Łapa
Z czego zmarli: Martwy Cień, Orzechowa Łupina,
Skład sił Klanu Nocy:
Deszczowa Gwiazda, Pstrągowy Pysk, Słodki Język, Cichy Potok, Kaczy Pląs, Szakłakowy Cień, Szałwiowa Chmura , Biała Kieł, Dziczy Kieł, Oblodzona Sadzawka, Lśniąca Róża, Szopi Ogon, Oszroniony Płatek
Z czego zmarli:Oblodzona Sadzawka, Kaczy Pląs, Cichy Potok, Zimny Poranek, Dziczy Kieł, Lśniąca Róża, Agrest, Mleczko
Kociaki porwane przez Klan Klifu: Gruszka, Lód, Pigwa, Wężyk
Kociaki porwane przez Klan Nocy: Plusk, Paprotka, Bagno, Szczurek
Przebieg wojny: Lisia Gwiazda wyrusza popołudniem, idąc przez las > Patrol zwiadowczy mający na celu sprawdzić zagrożenia na farmie rusz wzdłuż lasy na terenie kn > Patrol łowiecki zauważa kk dopiero, gdy ci muszą przejść przez polanę, informują klan i patrol zwiadowczy > kk atakuję kn, a patrol zwiadowczy wraz z łowieckim atakuję obóz kk i porywa kocięta
— A-aroniowy P-podmuchu — zaczął zmęczony Niedźwiedzie Futro. — Co to za kocięta? — w jego głosie było słychać oburzenie.
Czarno-biały wojownik odłożył maluchy na ziemię.
— Myślisz, że Klan Klifu sam na pewno nie skradł naszych? To nasze zabezpieczenie — syknął, nie mogąc pojąć mysiego móżdżka rudego. — Jeśli wszystkie nasze kociaki będą to przyrzekam na Klan Gwiazd, że jeszcze dziś te kocięta zwrócę! — warknął ostro.
— Aroniowy Podmuch ma rację — mruknął słabo Zimny Poranek, podciągając się na łapach, by chociaż usiąść. — Nie mamy pojęcia jakiego bestialstwa może się dopuścić Lisia Gwiazda.
Reszta kiwnęła niepewnie kiwnęła łbem.
* * *
Nie spodziewali się takich zniszczeń. Wysepka będąca dotychczas bezpiecznym domem teraz... teraz ten obraz gwałtownie uległ zniszczeniu. Jeszcze rano zielona trawa, teraz plamiona była bordową krwią. Martwe koty, w których poznawał coraz więcej swych pobratymców, leżały w różnych częściach obozu, niektóre przygotowane do pochówku, inne z rozpaczającą nad nimi rodziną. Metaliczny zapach krwi oraz strachu i rozpaczy wypełniały obóz, sprawiając, że miało ochotę uciekać stąd jak najszybciej się da. W złożonych do pochówku ciałach każde futro zdawało się być znajome, każdy zdawał być się kimś ważnym, lecz przez pozlepiane krwią i błotem futro prawie nie oddawało się ich rozróżnić od siebie. Przełknął ślinę, czując, że atak na Klan Klifu może jednak nie był dobrym pomysłem.
— Aroniowy Podmuchu — usłyszał głos zastępczyni, której sylwetkę zdobiła nowa blizna. — Możesz mi wyjaśnić gdzie byłeś oraz co to za kocięta? — syknęła na niego ostro.
Kocur odłożył maluchy i z uniesionym wysoko łbem, odpowiedział zastępczyni.
— Korzystając z faktu, że w obozie Klanie Klifu nie było prawie nikogo, zaatakowaliśmy go i porwaliśmy kocięta na wypadek, gdyby i nasze zostały porwane...
Zamilkł słysząc, że jego genialny plan jednak w tej sytuacji nie wypadał najlepiej.
— To było nieodpowiedzialne — mruknęła jedynie kotka.
Aroniowy Podmuch nie za bardzo rozumiejąc dosyć spokojną reakcję Pstrągowego Pyska pochwycił ponownie kocięta w pysk. Tuż za nim szła Owcze Futerko trzymając pozostałą dwójkę. Skierowali się w stronę kociarni. Unoszący się z niej zapach lęku i śmierci nie wróżył niczego dobrego. Stanął niepewnie przed żłobkiem, bojąc się zajrzeć do środka. Jednak piszczące z głodu i zimna kociaki nie pozwoliły mu na zbyt długie zwlekanie. Zamiast ujrzeć zrzędliwą minę Oblodzonej Sadzawki, czy dumną z siebie Lśniącej Róży w legowisku leżała tylko martwo gapiąca się w jeden punkt Szopi Ogon z małą Bieg. Kocur poczuł całym swoim ogonem, że nie stało się tu nic dobrego.
— Szopi Ogonie, mogłabyś się nimi chwilowo zając? — zapytał, podsuwając do niej dwójkę malutkich kociąt.
Piszczące maluchy automatycznie skierowały się do ciepłego brzucha kotki, lecz jej mina nie wskazywała na to, że ochoczo się nimi zajmie. Pozostałe dwa nadal trzymała Owcze Futerko niepewna reakcji młodej matki, która właśnie dziś przeżyła jedną z większych tragedii swojego życia.
— To Klifiaki — prychnęła niebieska, odgradzając kociakom ogonem drogę do mleka. — Nie widzę sensu utrzymywania przy życiu czegoś co potrafi jedynie mordować.
Aronia westchnął naprawdę nie mając najmniejszej ochoty targować się tamtą. Zostawił kociaki pod opieką Owczego Futerka, licząc, że ta jakoś przekona Szopa i wyszedł. Szybkim krokiem skierował się do legowiska medyków mając nadzieję, że tam zobaczy wszystkich mu najbliższych. Ze nadzieją godną małego kociaka, kierował tam łapy, modląc się do Klanu Gwiazd, że znajdzie tam Słodki Język, Ognisty Krok, wredną Oblodzoną Sadzawkę i gapowatego Kaczkę, ich kociaki, a nawet tą wkurzającą smarkulę Lśniącą Róże i jej bachory. Wpadł do legowiska medyka, prawie wywalając się na progu. Widząc Słodki Język zajętą opatrywaniem Białego Kła odetchnął z ulgą. Zaczął się rozglądać za resztą. Sprawdzał każde legowisko i odszedł każde postanie dokładnie dwa razy jednak nigdzie nie znalazł Oblodzonej Sadzawki, Lśniącej Róży, Gruszki, Lodu, Pigwy, czy Wężyka. Przeszedł obóz dwa razy sprawdzając czy ci nie zajęci czymś po prostu nie wrzucili się mu w oczy, lecz żaden z nich nie został tego dnia już odnaleziony przez Aroniowy Podmuch.
<Jak ktoś chce może odpisać>
Lisia Gwiazda, Berberysowa Bryza, Martwy Cień, Niebiański Lot, Żurawinowe Bagno, Węgorzowy Grzbiet, Łabędzi Plusk, Makowy Kielich, Bluszczowy Poranek, Żywiczna Mordka, Orzechowa Łupina, Żołędziowa Szypułka, Kasztanowa Łuska, Lwia Grzywa, Zachodzący Promyk, Tańcząca Pieśń, Miętowa Łapa, Świszcząca Łapa, Cyprysowa Łapa
Z czego zmarli: Martwy Cień, Orzechowa Łupina,
Skład sił Klanu Nocy:
Deszczowa Gwiazda, Pstrągowy Pysk, Słodki Język, Cichy Potok, Kaczy Pląs, Szakłakowy Cień, Szałwiowa Chmura , Biała Kieł, Dziczy Kieł, Oblodzona Sadzawka, Lśniąca Róża, Szopi Ogon, Oszroniony Płatek
Z czego zmarli:Oblodzona Sadzawka, Kaczy Pląs, Cichy Potok, Zimny Poranek, Dziczy Kieł, Lśniąca Róża, Agrest, Mleczko
Kociaki porwane przez Klan Klifu: Gruszka, Lód, Pigwa, Wężyk
Kociaki porwane przez Klan Nocy: Plusk, Paprotka, Bagno, Szczurek
Przebieg wojny: Lisia Gwiazda wyrusza popołudniem, idąc przez las > Patrol zwiadowczy mający na celu sprawdzić zagrożenia na farmie rusz wzdłuż lasy na terenie kn > Patrol łowiecki zauważa kk dopiero, gdy ci muszą przejść przez polanę, informują klan i patrol zwiadowczy > kk atakuję kn, a patrol zwiadowczy wraz z łowieckim atakuję obóz kk i porywa kocięta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz