Kiwnął łbem, nerwowo przełykając ślinę. Spojrzał na niewinną roślinę, przez którą powstała czwórka jego kociaków. Wiedział, że miał dostarczyć ją Słodkiemu Językowi. Że ta potrzebowała tej rośliny na wypadek Zielonego Kaszlu, ale... ale jej zapach był tak kuszący...
— M-musimy zerwać ją tuż przy ziemi, żeby nie zniszczyć liści — poinstruował Jesionową Łapę, nie spuszczając wzroku z zioła. — O tak — zaprezentował, chwytając kęp łodyg.
Cudowna woń zderzyła się z jego nosem, powodując, że Aronii jeszcze trudniej było się powstrzymać. Soczysty sok z łodyg kapał na jego wargi, sprawiając, że kocur zastygł w bez ruchu.
— Aroniowy Podmuchu? — miauknął uczeń, wyrywając go z transu.
Wojownik otrząsnął się i odłożył roślinę obok.
— Myślę, że jeszcze dwa pąki i możemy wracać — mruknął i podszedł do kolejnej kocimiętki.
Jej zapach był jeszcze silniejszy. Aronia lustrował roślinę ostrym spojrzeniem. Słodki Język wysłała go na tą misję, pomimo że sama wiedziała o jego wyjątkowej słabości do tej rośliny.
Może... może zrobiła to specjalnie?
Może chciała sprawić przyjacielowi trochę przyjemności w życiu?
Kocur pokręcił łbem, odrzucając te myśli, lecz te nadal uporczywie się go trzymały. Przecież jak ciapnie listek, czy dwa nic się nie stanie, prawda? Nikt nie będzie miał za złe chwilę przyjemności. Należała mu się ona. W końcu tak ciężko pracował dla klanu, a każdemu wojownikowi należy się jakaś nagroda. Tak, dokładnie. Aroniowy Podmuch podniósł powoli pysk i delikatnie ugryzł listek rośliny.
— Aroniowy Podmuchu, co robisz? — zapytał zaskoczony Jesionek, zauważywszy działania wujka.
Lekko spanikowany kocur zwrócił łeb w jego stronę. Przybrał najpoważniejszą minę jaką potrafił i odrzekł.
— Nie bądź mysim sercem Jesionowa Łapo
W niebieskich ślipiach pojawiła się nieodgadniona dla Aronii emocja.
— Ale...
Spojrzał na ucznia z pod łba, tak naprawdę wewnątrz umierając z lęku.
— Cykasz się? — rzucił mu wyzwanie.
Młodszy pokręcił łbem.
— No to spróbuj — zachęcił czekoladowego kocurka. — Nikt ci za chwilę relaksu nie urwie ogona.
Jesionek podszedł niepewnie do rośliny i zerwał listek. Po nim kolejny i jeszcze jeden aż w końcu łapa Aronii odgrodziła mu drogę do rośliny.
— Starczy ci jak na pierwszy raz — stwierdził, sam zrywając jeszcze kiść. — Zerwij tamtą jak cię uczyłem i możemy ruszać — jego głos dziwnie złagodniał co nie umknęło uwadze młodszemu.
Czekoladowy zachichotał cicho.
— Co cię tak bawi, co? — syknął Aroniowy Podmuch, marszcząc brwi.
Jesionek uderzenie serca spoglądał na niego po czym wybuchnął śmiechem. Wojownik machnął ogonem.
— W-wybacz... — miauknął w końcu, próbując się powstrzymać od śmiania i łapiąc gwałtownie powietrze. — Masz... masz taki śmieszny głos
Aronia słysząc słowa młodszego, zamyślił się na uderzenie serca.
— Naprawdę? — zapytał głupio.
Śmiejący się uczeń pokiwał łbem.
— Może faktycznie mam — mruknął zakłopotany z lekka.
Jesionek przyturlał się do niego.
— Wujku nie martw się, ja tam lubię twój głos — miauknął wesoło, uśmiechając.
— D-dzięki — odpowiedział zmieszany lekko tym wyzwaniem Aroniowy Podmuch.
Widząc jak Jesionek zafascynowany przygląda się niebu, położył się obok niego zaciekawiony.
— Na co tak się patrzysz? — mruknął jakby od niechcenia.
Radosne niebieskie ślipia spojrzały na niego.
— Na niego — wskazał na punkt na niebie. — Jest cudowny... — dodał rozmarzony.
Aronia pilnie przeleciał wzrokiem całe niebo, lecz nie znalazł na nim nic ciekawego. Już chciał coś powiedzieć, aż zobaczył to. Chmury pędziły przez błękitne niebiosa z prędkością światła. Wydawały się uciekać przed czymś. Aronia podążył tym tropem i ujrzał ogromne słońce. Zdawało się z każdym uderzeniem serca coraz bardziej się do nich zbliżać. Kocur zadrżał, ale nie miał sił uciekać. Jego ciało było takie ociężałe, lecz i jednocześnie takie swobodne. Skierował łapę w stronę nieba, jakby to miało potrzymać zbliżającą się apokalipsę, lecz nagły cień i wrzask rozproszył go. Huk sprawił, że poczuł jak traci słuch. Spanikowany poderwał się na łapy. Wszystko zdawało się rozmyte, a świat żył innym życiem niż on. Podszedł i chwycił kocimiętkę i ujrzał go.
Dwunożnego.
W jego podłużnych łysych łapach znajdowała się metalowa rura.
<Jesionku?>
O nie. Dwunożny z metalową rurą, wróży kłopoty dla naćpanych kotkow
OdpowiedzUsuńaj tam, może przyniósł im lufkę do kocimiętki
UsuńCóż to za nielegalne spożywanie kocimiętki :0. I to jeszcze z nieletnim.
OdpowiedzUsuń