Nie! Tylko nie to! Muszę ostrzec mieszkańców farmy! Czarna Gwiazda stanowi dla nich wielkie niebezpieczeństwo. Nie chcę, by Pysia cierpiała jeszcze bardziej. Może uda mi się dogadać z ojcem?
Gdy klan się rozszedł podbiegłem do niego.
- Ojcze, wiem, jesteś na mnie zły za ta obietnicę, ale ja wcale nie chciałem cię zawieść - mruknąłem.
- Pozwoliłeś samotnikom okradać nasz klan. To prawie jak zdrada - warknął kocur z niezadowoleniem.
- Ja wiem. Po prostu... Spanikowałem - wydusiłem. - Jestem tchórzem. Przestraszyłem się czwórki słabych, domowych kotów...
- Błękitna Burzo - zaczął nieco łagodniejszym tonem. - Po swoim pierworodnym oczekiwałem większej odwagi. Nie myśl jednak, że tak łatwo ci odpuszczę.
- Chciałbym się jakoś odkupić - powiedziałem. - Proszę, pozwól mi iść do walki.
Kocur uniósł głowę. Po co ja to w ogóle powiedziałem? Miałem ich ostrzec, a nie walczyć przeciwko nim!
- Nie uważasz, że sześciu wojowników, na cztery domowe koty to za dużo? - mruknął niepewnie. Milczałem przez chwilę nie miałem odwagi się z nim zgodzić. - Dobrze... Pójdziesz zamiast Nakrapianego Kwiatu. Przekaż jej to.
- Dziękuję! - zawołałem pospiesznie.
- Szary Kieł cię sprawdzi. Oceni twoją lojalność wobec klanu. Jeżeli się wykażesz, zwolnię cię z kary.
A może ta rozmowa miała jednak pozytywy? Wystarczyłoby tylko trzymać wszystkich daleko od Pysii i udawać, że zaciekle się walczy w imię klanu. To będzie proste jak połkniecie płotki!
Nagle podbiegła do mnie Tajemniczy Kwiat.
- Wysłałam Lodową Łapę po zioła - oznajmiła, a potem nachyliła się mi do ucha. - Ostrzeże koty przed klanem.
- To dobrze - odparłem. Może jednak nikogo nie zastaniemy? - Przekażę, jak ktoś o nią spyta.
Odszedłem do legowiska wojowników. Wyłem wykończony, jednak świadomość, że być może nie będę musiał krzywdzić przyjaciół dawała mi sił. Nakrapiany Kwiat leżała już w legowisku, ale nie spała.
- Nakrapiany Kwiecie. Czarna Gwiazda pozwolił mi zająć twoje miejsce w ataku na koty dwunożnych - powiedziałem. - Nie będziesz miała nic przeciwko?
- Pójdę ze Szczurzą Skórą na polowanie - powiedziała.
- Pobudka śpiochu! - zawołał mnie Wieczorny Blask. Otworzyłem zmęczone oczy. - Podobno idziesz z nami?
- Tak - ziewnąłem. Przeciągnąłem się i wylizałem sierść. - Chodźmy. Pewnie reszta już czeka.
Wychodząc z legowiska i zbliżając się do grupy usłyszałem głos Tajemniczego Kwiatu.
- Chodź Lodowa Łapo! Musimy nazbierać pajęczyn, aby móc opatrywać rany wojowników, po ich powrocie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Świetnie ukrywają prawdę, zachowują się, jakby o niczym nie wiedziały.
- Wszyscy gotowi? - spytał Szary Kieł.
<SzaryKlePustynnaDuszoWieczornyBlaskuWodnyOgonie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz