BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Sprawa znikających kotów w klanie nadal oficjalnie nie została wyjaśniona. Zaginął jeden ze starszych, Tropiący Szlak, natomiast Piaszczysta Zamieć prawdopodobnie został napadnięty przez samotników. Chodzą plotki, że mogą być oni połączeni z niedawno wygnanym Czarną Łapą. Również główny medyk, przez niewyjaśnioną sprawę został oddalony od swoich obowiązków, większość spraw powierzając w łapy swojej uczennicy. Gdyby tego było mało, w tych napiętych czasach do obozu została przyprowadzona zdezorientowana i dość pokiereszowana pieszczoszka, a przynajmniej tak została przedstawiona klanowi. Czy jej pojawienie się w klanie, nie wzmocni już i tak od dawna panującego w nim napięcia?

W Klanie Klifu

Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.

W Klanie Nocy

Srocza Gwiazda wprowadza władzę dziedziczną, a także "rodzinę królewską". Po ciężkim porodzie córki i śmierci jednej z nowonarodzonych wnuczek, Srocza Gwiazda znika na całą noc, wracając dopiero następnego poranka, wraz z kontrowersyjnymi wieściami. Aby zabezpieczyć przyszłe kocięta przed podzieleniem losu Łabędź, ogłasza rolę Piastunki, a zaszczytu otrzymania tego miana dostępuje Kotewkowa Łapa, obecnie zwana Kotewkowym Powiewem. Podczas tego samego zebrania ogłasza także, że każdy kolejny lider Klanu Nocy będzie musiał pochodzić z jej rodu, przeprowadza ceremonię, podczas której ona i jej rodzina otrzymują krwisty symbol kwitnącej lilii wodnej na czole - znak władzy i odrodzenia.
Nie wszystkim jednak ta decyzja się spodobała, a to, jakie efekty to przyniesie, Klan Nocy może się dowiedzieć szybciej niż ktokolwiek by tego chciał.
Zaginęły dwie kotki - Cedrowa Rozwaga, a jakiś czas później Kaczy Krok. Patrole nadal często odwiedzają okolice, gdzie ostatnio były widziane, jednak bezskutecznie

W Klanie Wilka

klan znalazł się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji niespodziewanie tracąc liderkę, Szakalą Gwiazdę. Jej śmierć pociągnęła za sobą również losy Gęsiego Wrzasku jak i kilku innych wojowników i uczniów Klanu Wilka, a jej zastępca, Błękitna Gwiazda, intensywnie stara się obmyślić nowa strategię działania i sposobu na odbudowanie świetności klanu. Niestety, nie wszyscy są zadowoleni z wyboru nowego zastępcy, którym została Wieczorna Mara.
Oskarżona o niedopełnienie swoich obowiązków i przyczynienie się do śmierci kociąt samego lidera, Wilczej Łapy i Cisowej Łapy, Kunia Norka stała się więzieniem własnego klanu.

W Owocowym Lesie

Zapanował chaos. Rozpoczął się wraz ze zniknęciem jednej z córek lidera, co poskutkowało jego nerwową reakcją i wyżywaniem się na swoich podwładnych. Sprawy jednak wymknęły się spod całkowitej kontroli dopiero w momencie, w którym… zniknął sam przywódca! Nikt nie wie co się stało ani gdzie aktualnie przebywa. Nie znaleziono żadnego tropu.
Sytuację pogarsza fakt, że obaj zastępcy zupełnie nie mogą się dogadać w kwestii tego, kto powinien teraz rządzić, spierając się ze sobą w niemal każdym aspekcie. Część Owocniaków twierdzi, że nowy lider powinien zostać wybrany poprzez głosowanie, inni stanowczo potępiają takie pomysły, zwracając uwagę na to, że taka procedura może dopiero nastąpić po bezdyskusyjnej rezygnacji poprzedniego lidera lub jego śmierci. Plotki na temat możliwej przyczyny jego zniknięcia z każdym dniem tylko przybierają na sile. Napiętą atmosferę można wręcz wyczuć w powietrzu.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Nowa zakładka z maściami została wzbogacona o kolejną już aktualizację! | Zmiana pory roku już 18 maja, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

18 lipca 2016

Od Błękitnej Burzy



Biegłem ile sił w łapach. Mój niezawodny węch złapał trop, trop znaczony krwią. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się, do kogo ona należała, gdyż kimkolwiek była ta osoba – przyjacielem czy wrogiem, potrzebowała pomocy. Szybko dostrzegłem plamki krwi na liściach i wypatrując kolejnych pobiegłem ich śladem.
Byłem bardzo blisko gospodarstwa dwunożnych, z którego pochodziły konie. Miałem teraz niemal stuprocentową pewność, że idę śladem domowego kota. Zatrzymałem się i usiadłem. Delikatnie wygładziłem językiem sierść na swoim boku. Ratowanie domowych pieszczochów to głupota.
Już miałem zawrócić, kiedy usłyszałem syk. Spasiony czarnobiały kociak w bojowej pozie czaił się kilka lisich długości ode mnie. Był wręcz uroczy. Te jego wielkie, żółte oczka i błyszcząca sierść. Bleh!
– Kim jesteś? – syknął kociak. Przewróciłem oczami. Co cię to obchodzi szurnięty pieszczochu? Nie miałem najmniejszego zamiaru odpowiadać na jego pytanie. – To ty zraniłeś Pysię?
Pysia? Tata nie żartował mówiąc, że niektóre pieszczochy mają obrzydliwe imiona. To brzmi, jakby ktoś krztusił się sierścią.
– Nigdy bym nie podszedł do takiego pieszczocha jak ty nawet na króliczy skok – prychnąłem. – A już tym bardziej nie marnowałbym na niego swoich pazurów.
Widząc moje opanowanie grubasek rozluźnił mięśnie.
– Jesteś jednym z tych dzikich kotów – mruknął nieufnie. – Wynoś się stąd.
– Jestem jednym z TYCH dzikich kotów i mogę siedzieć i robić co chcę, oraz gdzie chcę – parsknąłem. Kociak zbliżył się, a ja natychmiastowo nastroszyłem sierść i zasyczałem wrogo. Kot wycofał się.
– Posłuchaj dzikusie, nie chcemy problemów. Ktoś poważnie poranił Pysię, okej? I jeżeli to jeden z twoich to wiec, że zemsta będzie ostra!
Ten kotek był uroczy, kiedy mi groził. Co on i jego banda domowych pieszczoszków mogą zrobić Klanowi Nocy? Miałem ochotę turlać się po ziemi i śmiać.
– Dobrze. – Uśmiechnąłem się do niego. – Przekażę twoje ostrzeżenie Czarnej Gwieździe.
Wstałem, odwróciłem się i odszedłem.

Zanim wróciłem do obozu złapałem nornika. Mały gryzoń nawet nie zorientował się, kiedy zatopiłem w nim swoje kły. Teraz zaniosłem swoją ofiarę na stertę świeżych zdobyczy w naszym obozie. Kiedy wychodziłem ponownie z obozu minąłem się z Wodnym Ogonem, którego wąsy zadrżały, kiedy mnie mijał.
– Dlaczego pachniesz dwunożnymi Błękitna Burzo? – spytał nieufnie. Zatrzymałem się i odwróciłem głowę w jego kierunku.
– Załatwiłem dzisiaj jednego pieszczocha – mruknąłem. Było to niezgodne z prawdą, ale mój brat chyba to łyknął.
– Te bezwstydne kiciusie zbyt się panoszą! – prychnął. – Ja też musiałem dzisiaj przegnać jedną kocicę. Tak ją załatwiłem, że pewnie już nigdy nie wróci do lasu!
I już wszystko jasne. Wodny Ogon poranił Pysię. Poczułem lekkie ukłucie wstydu i współczucia. Ciekawe, czego szukała na naszym terytorium? Może chciała dołączyć do Klanu? W końcu Szary Kieł i Tajemniczy Kwiat byli wcześniej pupilkami dwunożnych.
– Nie myślałeś o przyjęciu jej do klanu? – spytałem. – Ja nie mogłem, tamten kocur był u obcinacza.
– Wojownicy nie powinni zajmować się takimi sprawami, to obowiązek lidera przyjmować nowych członków. Poza tym nasz klan będzie słaby, jeżeli będziemy przyjmować kolejne pupilki dwunożnych. Racja, Szary Kieł to w miarę dobry wojownik, ale ja nadal się dziwię, że jest zastępcą. Wiesz co Błękitna Burzo? Lepiej wracajmy na polowanie. Ktoś musi wykarmić klan, a ja nie mam zamiaru robić tego samodzielnie.

Łowy nad rzeką mogłem uznać za udane. Nie minęło dużo czasu, kiedy miałem bezpiecznie schowane pięć sporych ryb. Zmęczony polowaniem położyłem się nad brzegiem rzeki niedaleko dużej kładki, na granicy naszego terytorium. Zasnąłem na chwilę, ale szybko zbudził mnie szelest liści. Rozejrzałem się wokół. Nigdzie nie dostrzegłem żadnych dwunożnych, ani psów. Zobaczyłem jednak wznoszącą się ponad trawę białą końcówkę kociego ogona. Natychmiastowo naprężyłem mięśnie i rzuciłem się na kota. Zdezorientowany przeciwnik wściekle uderzając mnie pazurami odskoczył i zaczął uciekać. Co tu się na Klan Gwiazdy wyprawia? Kolejny kot dwunożnych?
Odszedłem po zakopane zdobycze i zacząłem nosić je do obozu. Musiałem za wszelką cenę powiedzieć Czarnej Gwieździe o naruszeniu naszego terytorium!
Szczęśliwie, kiedy zaniosłem ostatnią rybę w obozie byli już wszyscy członkowie klanu. Wziąłem więc jedną z mniejszych ryb i udałem się do Wodnego Ogona. Kocur obgryzał właśnie inną, jednak większą rybkę.
– Smacznego Wodny Ogonie – powiedziałem kładąc się obok brata. Kocur kiwnął swoją trójkątną głową.
– Tylko my dziś polowaliśmy – mruknął z niezadowoleniem. – Większość wojowników obijała się.
– Szary Kieł i Wieczorny Blask byli na patrolu – zauważyłem.
– Ale cały dzień? A co w takim wypadku robiła reszta wojowników? Wiesz, że ostatnio często przyłapuję Czarną Gwiazdę z Nakrapianym Kwiatem? Może będziecie mieć z Wieczornym macochę!
– Mam gdzieś to, z kim mój ojciec chce mieć kocięta – mruknąłem oburzony. – Przybrane rodzeństwo nie jest niczym złym. Ale wiec, że kota z którym łączy mnie krew Porannej Rosy zawsze będę nazywał SWOIM bratem.
Wodny Ogon zaśmiał się nieśmiało i uderzył mnie swoim długim, zwinnym ogonem. Czasami poruszał nim, jak rzeka swoimi wodami. To imię doskonale do niego pasuje.
– Wiesz, że Kamienny Pazur był bratem Wilczej Gwiazdy – odezwał się po chwili ciszy. Chwilę błądziłem w myślach zastanawiając się, kim był Wilcza Gwiazda. To pierwszy lider Klanu Wilka, który zmarł na dwa księżyce przed naszymi narodzinami.
– I co z tego? – prychnąłem.
– Tata powiedział mi, jeszcze zanim mu powiedziałem, że po jego śmierci odeszła też jego partnerka. Rozumiesz, odeszła tylko dlatego, że jej ukochany umarł?
– Nadal nie mam pojęcia, o czym ty do mnie mówisz – zaśmiałem się. Wodny Ogon przewrócił oczami.
– Skoro Wilcza Gwiazda miał partnerkę, to możliwe, że miał też kocięta. A to oznacza, że mam rodzinę w Klanie Wilka!
– Nie rozumiem twojej ekscytacji. Co z tego, że kocięta brata twojego ojca są w Klanie Wilka, jeżeli twoi BRACIA są w Klanie Nocy? Chcesz nas zostawić?
– Nie! – zaprzeczył natychmiastowo. – Ja tylko zastanawiam  się, kim są moi krewni…
– Tata na pewno ci powie. Wiesz, mam do niego pewną sprawę. Spotkałem kolejnego pieszczocha.
– Przeklęte lisie bobki rodem z Mrocznego Lasu! Niech trzymają się bliżej siedlisk dwunożnych!
Gdy tylko zjadłem swoją porcję oboje wstaliśmy i podeszliśmy do Czarnej Gwiazdy i Szarego Kła. Lider przymrużył oczy patrząc na nas.
– Błękitna Burzo, Wodny Ogonie. – Skinęliśmy głowami. – Coś się stało?
– Koty z pobliskiego gospodarstwa wchodzą na nasze terytorium – oznajmiłem z powagą. Lider mrugnął powoli. Nigdy nie widziałem u niego takiego spokoju.
– Przepędziliście je?
– Tak, ale były aż trzy! To nie podobne do domowych pupili. Obawiamy się, że zechcą zaatakować Klan Nocy! – mruknął Wodny Ogon. Lider i jego zastępca wymienili rozbawione spojrzenia.
– Co banda niewyszkolonych tłuściochów może zrobić Klanowi Nocy? – zadrwił Szary Kieł. Poczułem się lekko urażony.
– Może zabrać ryby.
Wtedy kocurom nie było już tak do śmiechu. Czarna Gwiazda wstał. Był ode mnie nieco wyższy. Gdybym nie wrodził się w matkę może byłbym od niego wyższy?
– W takim razie wyznaczam ciebie do udania się do gospodarstwa dwunożnych i ostrzeżenia tych darmozjadów – powiedział z powagą. – Jeżeli się boisz Szary Kieł może iść z tobą.
– Nie boję się – oznajmiłem. Lider uśmiechnął się lekko.
– Moja krew.

Następnego ranka wstałem dość wcześnie. Dostałem zadanie – mam iść do siedliska dwunożnych i ostrzec tamtejsze koty przed gniewem Klanu Nocy. Wolałbym, żeby Szary Kieł jednak ze mną poszedł, w końcu mieszkają tam co najmniej trzy koty. Nie chciałem jednak wyjść na tchórza w oczach ojca. Czarna Gwiazda zawiódł się już tyle razy… Nie chcę być kolejnym powodem jego smutku.
Najpierw Długosza, potem mama, Cicha Łapa i wiadomość, że Wodny Ogon nie jest jego synem. Zostaliśmy mu tylko ja i Wieczory Blask. Nie chcemy łamać mu serca po raz kolejny.
Kiedy wyszedłem z legowiska wojowników zobaczyłem Lodową Łapę. Lada dzień zakończy swój trening i zostanie medyczką Klanu Nocy. Uśmiechnąłem się do niej.
– Hej Lodowa Łapo! – Kotka odwróciła się w moim kierunku i podbiegła.
– Błękitna Burzo – skinęła głową. – Witaj.
– Idę do siedliska dwunożnych. Ty i Tajemniczy Kwiat nie potrzebujecie niczego z tamtej okolicy?
Kotka pokręciła głową. Była taka urocza. I taka pociągająca… Ah! Nie mogę! Ona jest medykiem. Nie będzie mogła mieć kociąt ani ze mną, ani z nikim innym… Dlaczego los medyka taki jest? Czemu nie mogą mieć kociąt?
Kotka odeszła z powrotem do legowiska medyka, a ja wyszedłem z obozu. Skoro to misja, nie muszę przejmować się głodem. Mam w końcu prawo do polowania na swoją korzyść. Udałem się w kierunku gospodarstwa, gdzie wczoraj spotkałem czarnobiałego kota. Znów przeszył mnie strach. Czekają na mnie trzy porządnie wkurzone na wojowników koty.
„Jesteś dorosły, umiesz poradzić sobie z trzema kiciusiami” – odezwał się w mojej głowie Głos. Czasami coś do mnie mówił. Należał do szylkretowej kotki, którą już kiedyś spotkałem. We śnie. Od tamtej nocy jeszcze nigdy jej nie zobaczyłem. Jedyne co zapamiętałem to jej głos. Głos, który przemawia do mnie każdego dnia.
Byłem już naprawdę blisko legowiska dwunożnych. Nakrapiany Kwiat mówiła mi, że to takie duże kamienie, z jaskinią w środku, gdzie dwunożni każdego wieczora chodzą spać. Ona nazwała je jakoś inaczej, ale ja lubiłem nazywać je legowiskami.
Zrobiłem kilka nieśmiałych kroków na przód. Tutaj pupilki dwunożnych mają swoje terytorium. Tutaj ja jestem obcym wrogiem, którego należy przepędzić.
Nagle coś uderzyło mnie w grzbiet. Przeturlałem się kilka razy. Szybko wstałem i nastroszyłem sierść. Nie musiałem znać tego zwierzęcia, by je poznać. To był pies! Wielka istota o szczęce wypełnionej lśniącymi, białymi kłami. Położył przednia część tułowia na ziemi unosząc swój zad do góry. Machał ogonem na wszystkie strony i dyszał głośno. Czeka na mój atak?! Nie miałem najmniejszego zamiaru walczyć z tą wstrętną istotą. Nagle stwór wydał z siebie głośny dźwięk. Zadrżałem ze strachu. Zrobił to po raz kolejny, i kolejny. W końcu nie wytrzymałem i zacząłem uciekać w kierunku gospodarstwa. Wbiegłem na ogrodzenie, przeskoczyłem na podwórko i schowałem się w dziurze w jednym z legowisk dwunożnych. Ciężko dysząc rozejrzałem się wokół. Było tu ciemno. Skulony przeszedłem kilka kroków rozglądając się na boki. Nagle usłyszałem kolejny dziwny dźwięk, jednak nieco bardziej znany. To koń! Czyli to nie jest legowisko dwunożnych, a legowisko koni! Wróciłem do dziury, przez którą prześwitywało słońce. Nigdzie nie widziałem psa, więc wyszedłem na zewnątrz.
Przeszedłem kilka kroków i usiadłem. Wziąłem głęboki wdech. Wszędzie czułem zapach dwunożnych i koni. Nadeszła pora, by przekazać wiadomość od lidera.
– Koty dwunożnych! – zawołałem głośno. – Koty dwunożnych!
Usłyszałem kolejny dziwny dźwięk i zobaczyłem dziwną, białą istotę. Krzyknęła coś i znów się schowała. Po chwili znów się pojawiła. Nagle zobaczyłem lecącą w moim kierunku rzecz. Uderzyła mnie mocno w grzbiet. Atakuje! Znów dałem nura do legowiska koni. Na zewnątrz nie jest bezpiecznie.
Ale wewnątrz też…
Tym razem otoczyły mnie kocie ślepia. Jeden z pieszczochów, czarnobiały kociak o żółtych oczach podszedł bliżej i mnie powąchał.
– To dzikus – syknął informując towarzyszy. Były tu ze mną co najmniej cztery koty. Wszystkie się odsunęły.
– Czego tu chcesz, dziki kocie? – spytała bura kotka.
Przełknąłem ślinę i spróbowałem coś powiedzieć.
– Przysyła mnie tutaj Czarna Gwiazda, lider Klanu Nocy – oznajmiłem z powagą.
– Czarna Gwiazda? Klan Nocy? Co to za brednie? – syknął rudy kocur.
– Jaskrze – odezwała się srebrna kotka. Wyglądała na starszą od innych kotów. – Zachowaj szacunek należny wojownikowi.
Nie miałem nawet ochoty zastanawiać się, skąd ta kocica wie, że jestem wojownikiem. Poczułem lekką ulgę wiedząc, że ktoś ma tu jednak do mnie szacunek.
– Wojowniku, czego chce twój lider? – spytała kotka z przyjacielskim uśmiechem.
– W imieniu Czarnej Gwiazdy, jego zastępcy i całego Klanu Nocy mam ostrzec was przed wchodzeniem na nasze terytorium i kradnięciem ryb, danych nam przez Klan Gwiazdy.
Starsza kocica kiwnęła głową.
– Nie kradniemy waszych ryb – powiedziała. – Ale wy kradniecie nasze myszy.
– Jak śmiesz?! – syknąłem. – Nikt nigdy nie wchodzi na wasze tereny!
– Pastwisko należy do naszych państwa i tamtejsze myszy są nasze. Z nieznanych przyczyn członkowie Klanu Nocy wchodzą na nie i polują.
– Jeżeli masz na myśli siedlisko koni to zalicza się ono do terenów Klanu Nocy.
– Dopóki Pustułce Skrzydło żył tolerowaliśmy to, że jego były klan polował na naszych terenach. Ja jednak nie mam zamiaru tego akceptować.
– Pustułce Skrzydło?
– Ojciec Jaskra, Róży, Grzybka i Pysii, mój partner. Przez wiele księżyców polowaliśmy razem na pastwisku i żaden wojownik nas nie zaatakował. Jednak wczoraj moja najmłodsza córeczka została brutalnie poraniona przez jednego z waszych!
– Wodny Ogon wziął ją za zagrożenie. Musicie mu wybaczyć…
– Ten brutal mógł zabić moją córkę! – zasyczała kocica. Rozumiałem jej ból. Wodny Ogon potrafił porządnie skopać mój tyłek, kiedy mieliśmy kilka księżyców, aż nie chcę myśleć co mógł zrobić wrogiej kotce bez doświadczenia, będąc wojownikiem.
– Przepraszam! – krzyknąłem w końcu. – Nie jego wina, że okazał się być synem najohydniejszego pomiotu zdrady i Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd! Ale to mój brat i wiem, że nigdy nie odważyłby się zamordować innego kota! Wziął ją za zagrożenie – zaatakował. Ty byś tak nie zrobiła?
– Nie zrobiłam – powiedziała spokojnie. – Wybacz, chcę ci coś pokazać.
Powoli udałem się za kotką. Po mojej prawej i lewej stronie ustawili się jej spasieni synowie, a za mną szła jej córka. Kotka prowadziła mnie w kierunku jakiejś sterty czegoś, co pachniało trawą, jednak było żółte i suche.
Kiedy weszliśmy na tą stertę poczułem, że jest miękka, jak posłania z mchu. Cała pachniała też zapachem dwunożnych i pięciu kotów. Nagle dostrzegłem małe, szare ciało. Kotka była głęboko ranna. Miała na brzuchu głębokie obdarcie. Oddychała jednak.
– Robię wszystko, co w mojej mocy by dalej żyła – powiedziała kotka. – Dawałam jej już kocie ziele i przykładałam liście babki. Mało to jednak pomaga.
– Mądrze postąpiłaś – mruknąłem. – Ale to nie wystarczy na długo.
– Próbowałem poinformować naszych państwa, ale mnie nie słuchają – mruknął Jaskier. – Ale oni na pewno poradzą sobie z jej raną.
Spojrzałem na kotkę. Miała szerokie, ciemne pręgi. Spała ciężko dysząc. Było mi jej żal, bardzo żal.
– Możecie polować na siedlisku koni od Pory Nowych Liści, do Pory Opadających Liści. Przeżyjemy do tego czasu na rybach z rzeki. – Sam nie wiem, czemu złożyłem im taką obietnicę. Ojciec mnie przecież zabije, kiedy się o tym dowie!
– Niech Gwiezdny Klan ci to wynagrodzi! – zawołała uradowana kotka. – Jak ci na imię?
– Błękitna Burza.
– Błękitna Burzo! Dziękuję ci w imieniu mojej rodziny!

Zanim doszedłem do obozu zatrzymałem się tysiąc razy. Czułem się jak zdrajca! Sprzedałem tereny swojego ojca za… Właściwie za nic! Ale tamta kotka… Wodny Ogon jest takim idiotą! Jak można tak okrutnie potraktować tak piękną i delikatną istotę? Olać jej okropne imię! Zawsze można nazwać ją inaczej, jakoś ładniej… Może Wierzbowa Sadzawka? Albo Tygrysia Skóra? Ach! Ile ja bym dał, by została moją partnerką? Urodziłaby moje kocięta, one zostałyby potem wojownikami… Tata byłby taki dumny! Z pewnością pokochałby moje dzieci!
Byłem już naprawdę blisko obozu. Powoli wszedłem do środka.
– Błękitna Burzo? – To była Nakrapiany Kwiat. Właśnie wychodziła.
– Wracam z misji – wyjaśniłem.
– Wiem, Szary Kieł kazał poinformować cię, że możesz zjeść teraz i nie musisz wykonywać swoich obowiązków do końca dnia.
– To dobrze, padam z głodu – powiedziałem z ulgą. Podszedłem do sterty ze świeżą zdobyczą i wziąłem jedną rybę.
– Kiedy Czarna Gwiazda wróci z patrolu złożysz mu raport. Wyszedł w porze górowania słońca.
Czyli przed chwilą. Mam czas na dokładne wymyślenie wymówki. Jak powiedzieć liderowi Klanu Nocy, że pozwoliło się grupie mieszkających w siedlisku dwunożnych samotników polować na jego terytorium? On wygna mnie z Klanu zanim nawet zacznę się tłumaczyć! Co ja zrobiłem?
– Dzień dobry Błękitna Burzo. – Usłyszałem cichy, piskliwy głosik. Odwróciłem się w jego kierunku i zobaczyłem małą, białą kulkę z czarnym noskiem. To jeden z kociaków tej nowej kotki – Leśnej Maski. Nie miałem ochoty na bawienie dzieci, ale skoro już tu jest, to się od niego nie odczepię.
– Witaj, jak ci na imię maluchu?
– Smołek – powiedział kociak. – Co robisz?
– Jem rybę.
– Mama też czasami je ryby. Po co to robicie? Nie możecie pić mleka?
– Kiedy będziesz większy zrozumiesz, że mleko twojej mamy nie jest nieskończone. W końcu będziesz musiał jeść ryby jak ja, twoja mama i inni dorośli.
– Mogę spróbować? – spytał kociak. Zaśmiałem się cicho.
– Jasne, ale nie sądzę, że ci zasmakuje.
Kotek szarpnął lekko mój posiłek i przełknął.
– Fuj! Jest obrzydliwa! – syknął próbując wykaszlać połknięty kawałek.
– A nie mówiłem? Też kiedyś dałem się złapać. Ale jak dorosłem polubiłem ryby.
Kotek chciał coś powiedzieć, kiedy zawołała go mama. Pobiegł do niej pokracznym krokiem i zetknął się z nią nosem. Królowa zabrała szóstkę maluchów do legowiska. Kiedyś mieszkała tam Poranna Rosa i piątka jej kociąt. Piątka, z której została już tylko trójka.
„Tęsknisz za matką?” – to znów głos szylkretki.
Bardzo.
„Ona też tęskni. Ona i twoje zmarłe rodzeństwo”
Kim jesteś?
Ale żadna myśl już mi nie odpowiedziała. Ona jest w Klanie Gwiazdy, na pewno. Tylko czego ode mnie chce? Nie miałem już czasu, aby męczyć tym głowę. Do obozu wrócił Czarna Gwiazda.
Wstałem i podszedłem do ojca. Kocur uśmiechnął się do mnie.
– Byłeś w gospodarstwie? – spytał przyjacielskim tonem. Oj, był w dobrym nastroju.
– Tak. Przekazałem twoją wiadomość.
– Doskonale. Cieszę się, że mogę na tobie polegać. Klan Nocy potrzebuje takich wojowników jak moi synowie. I Wodny Ogon oczywiście. Poranna Rosa dała nam takie wspaniałe koty!
– Właściwie to nie było łatwo ich przekonać – mruknąłem. Nie potrafiłem jednak przyznać się do obietnicy. – Kim jest Pustułce Skrzydło?
Lider zrobił się nieco zakłopotany tym pytaniem. Właściwie to nie wiem, czemu go o to spytałem. Tak jakoś przyszło mi do głowy…
– Był kiedyś wojownikiem naszego klanu. Ale pewnego dnia zaginął. Zostawił nas – wyjaśnił. – Czasami spotykałem jego zapach w siedlisku koni, ale mogło mi się wydawać…
– Pustułce Skrzydło został samotnikiem i zamieszkał razem z tamtymi kotami.
– To dużo wyjaśnia – mruknął ojciec.
– On i tamtejsza kotka polowali na naszym terytorium od bardzo dawna. Zażądali, byśmy przestali polować w siedlisku koni.
– Ten wstrętny zdrajca śmiał okradać swój klan?
– Jego partnerka i dzieci zgodzili się jednak na ugodę. Proszę, nie bądź zły.
Czarna Gwiazda miał kamienny wzrok. Umiał patrzeć na mnie bez uczuć. Pamiętam ten wzrok nawet ze wczesnego dzieciństwa…
– Co im obiecałeś? – wysyczał. Przeszły mnie ciarki. Miałem ochotę uciekać z obozu, zanim rozszarpie mnie na kawałki.
– Pozwoliłem im tam polować przez czas liści na drzewach.
Myślałem, że uderzy mnie pazurami. Czekałem na jego warczenie, na jego złość. On jednak milczał i nadal obserwował mnie swoim przerażającym, pozbawionym uczuć wzrokiem.
– Co im obiecałeś? – powtórzył z większym naciskiem.
– Pozwoliłem im polować na naszym terytorium! – Byłem cały spanikowany. On mnie zaraz zamorduje. Już nie żyję. – Ojcze, ja…
– Milcz! – syknął lider. – Zawiodłem się na tobie. Sądziłem, ze kto jak kto, ale mój syn nie zawali tak prostej misji. Mój Klan ma cierpieć głód, bo grupa pieprzonych kiciusi może sobie kraść jego zdobycze?! Wodny Ogonie! – Odwróciłem głowę i zobaczyłem swojego brata wchodzącego do obozu. – Jutro razem ze mną pójdziesz do gospodarstwa dwunożnych i wykonamy misję, którą zaprzepaścił twój brat!
Kocur odłożył zdobycz na stertę i podszedł do nas.
– Błękitna Burzo? Nie wykonałeś tak prostej misji? – zakpił.
– Nie, wykonał! – warknął ojciec. – Ale zdradził przy tym swój klan! Skoro nie mogę polegać na swoim rodzonym synu, to może syn Kamiennego Pazura okaże się być godnym swojego imienia. Błękitna Burza dostaje karę. Nie ma prawa opuścić obozu do czasu, aż księżyc przybierze kształt szpona!

<Czarna Gwiazdo?>

3219!!! MÓJ REKORD!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz