- I jak tam? - spytałem lekko poddenerwowany.
- Nie tutaj - rzuciła Tajemniczy Kwiat w odpowiedzi. Poszedłem za nią i Lodową Łapą do legowiska medyka.
Gdy weszliśmy usiedliśmy w jego najgłębszym kącie i zaczęliśmy rozmawiać półgłosem. Lodowa łapa miała stać na czatach.
- Nie wygląda to za dobrze, ale robię co w mojej mocy, żeby wyzdrowiała - powiedziała.
- To dobrze - westchnąłem.
- Uważaj, dobrze - odezwała się Tajemniczy Kwiat. - Nie powinieneś aż tak przejmować się jej losem. Odpuść ją sobie.
- To wykluczone, w Klanie Nocy nie ma żadnej kotki, którą mógłbym w przyszłości potraktować jako swoją partnerkę - powiedziałem. Tajemniczy Kwiat przewróciła oczami.
- A ta nowa, ta co dołączyła kilka dni temu? Kotka, która straciła partnera? - nalegała. - Lada dzień urodzi jego kocięta. Przydałby się jej ktoś, komu będzie się mogła wypłakać, kto pomoże jej się pozbierać...
- Nie chcę jakiejś starej, ciężarnej kocicy. Nie rozumiesz tego?
- Martwię się o ciebie Błękitna Burzo. Obawiam się, że twój ojciec nie zniesie tego tak spokojnie, jak przypuszczasz. To byłaby w końcu zdrada.
Odwróciłem się i wstałem.
- Dziękuję Tajemniczy Kwiecie - powiedziałem chłodnym tonem i wyszedłem z legowiska rzucając Lodowej Łapie w wyjściu nieznaczne "Pa!". Byłem zły. Nie mogłem nawet pomyśleć o tym, że mógłbym wybrać sobie inną partnerkę. Widziałem ja ledwie kilka uderzeń serca, ale wiem, że ją kocham. Pysia ma w sobie coś niezwykłego, coś co sprawia, ze nie potrafię przestać o niej myśleć.
W idąc w zamyśleniu nie zwróciłem nawet uwagi na to, gdzie idę. Zderzyłem się z jakimś kotem.
- Błękitna Burzo! Uważaj, gdzie chodzisz! - syknął Wieczorny Blask. Dziwne, czasami prawie zapominam, ze jest moim najlepszym przyjacielem z rodzeństwa.
- Wybacz bracie. Jestem wykończony tym wszystkim - mruknąłem.
- Chodzi o szlaban i zawalenie misji? - spytał.
- Kto ci powiedział?
- Wodny Ogon. Wczoraj - mruknął brat.
<Wieczorny Blasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz