Starał się zbliżyć do winnej śmierci tylu kotów, dalej nie wierząc, że przez cały czas wodziła go za nos, jednak Skrzydlata Płomykówka zastawiła mu drogę.
– P-przesuń się... – Mimo szeptu, w jego głosie nie było czuć delikatności. Ostry rozkaz padł z jego pyska, gdy spoglądał w niebieskie oczy "kuzynki". – Słyszałaś...
– Nie, Słoneczny Fragmencie. Nie przesunę się. – miauknęła stanowczo, nie robiąc sobie nic z tego, że rozmawiała ze starszym kocurem. – To ty mnie posłuchaj. Uspokój, nim zrobisz jakąś głupotę... – mruknęła, przenosząc spojrzenie na łapy kocura i wysunięte pazury. – Przykro mi... – Dodała nieco łagodniej, wpatrując się w jego pysk i w szkliste oczy.
Spojrzenie jej oczu, to ostatnie, jakie zdołali między sobą wymienić zapamięta chyba do końca życia.
~~~
Mimo, że powinien nienawidzieć Wieleny, trudno było mu całkowicie zmienić uczucia jakimi zaczął darzyć w ostatnim czasie szylkretkę. Kochał ją. Naprawdę ją kochał, lecz zrozumiał to zbyt późno. Kochał, lecz nie zrobił nic, aby nie doszło do jej egzekucji. Kochał ją, nawet jeśli to ona odpowiadała za śmierć Rozkwitającej Szanty, Koziego Przesmyku oraz Pajęczej Lili.
Oparł głowę o Kamiennego Strażnika, a zimno monumentu częściowo dała mu ukojenie. Ból w klatce piersiowej jednak nie zelżał. Gdyby nie Oskrzydlony Ognik oraz jego własny uczeń, Śniąca Łapa, Wielena by żyła. Kiedy oba kocury zostały nagrodzone za swoje oddanie w śledztwie, kocur nie podzielał entuzjazmu pozostałych kotów. Z kamiennym wyrazem pyska spoglądał się na rudego oraz srebrzystego podczas nadawania im specjalnego tytułu. Tytułu, który zyskali poprzez odebranie mu kogoś ważnego. Kogoś, dzięki komu Śniąca Łapa mógł pomścić swoją matkę.
– H-hej, Słoneczny Fragmencie... Jak się trzymasz?
Pysk niebieskiego kocura był ostatnią rzeczą, jaką w tej chwili chciał widzieć. Przymknął oczy i nim wyprostował głowę, wyobraził sobie w głowie scenę, podczas której pozbawia życia przyjaciela.
– Chyba widzisz, przecież masz oczy... – mruknął. Spojrzał w kierunku wojownika. Pysk Burzowych Chmur nie zdobił uśmiech, jak zazwyczaj. Wojownik przełknął ślinę, nie racząc się odezwać. Nie odrywał spojrzenia od przybrudzonego futra przewodnika i jego zaczerwienionych oczu. – Moje gratulacje. Nie tylko mój kuzyn oraz uczeń mogą pochwalić się zdobyciem w klanie nowych tytułów. Zarówno Wędrujące Niebo, jak i ty również go zyskaliście... – Sarkazm wręcz oblepił jego język.
– Wiesz, że nie miałem wyboru. – Skłamał. – Powinieneś się cieszyć, że to ktoś inny został wybrany do przeprowadzenia egzekucji. Oszczędziłem ci cierpienia!
Ponownie dotknął czołem zimnego kamienia, starając się zignorować słowa kocura. Dlaczego uczucia, którymi darzył szylkretkę, wciąż były żywe. Dlaczego zamiast przygasnąć, eskalowały, utrudniając kocurowi egzystencję w klanie. W klanie, który był dla niego domek, któremu obiecał swoją lojalność. Lojalność, która została nadszarpnięta.
– Powiedziałeś jej? – spytał, mając nadzieję, że Burzowe Chmury zdecydował się dotrzymać swej obietnicy, lecz odpowiedziała mu głucha cisza.
– Powiedziałeś jej? – spytał, mając nadzieję, że Burzowe Chmury zdecydował się dotrzymać swej obietnicy, lecz odpowiedziała mu głucha cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz