Kotka chodziła poddenerwowana od samego rana. Wiedziała, że miała się tego dnia spotkać z Kosaćcową Grzywą. Od ostatniego spotkania minęło trochę czasu, a kotkę wypełniała coraz większa tęsknota, jednak cały czas była zdruzgotana. Nie mogła pojąć, czemu kocur nie odpowiedział na jej pytanie. Czyżby faktycznie nic do niej nie czuł, czy może był po prostu zagubiony? Te pytania od kilku dni męczyły ją po nocach. Teraz stała nad stertą zwierzyny nie wiedząc, czy chce w ogóle cokolwiek jeść. Jedna z jej córek, Drobna Łapa, zaczepiła ją przed wyjściem na trening, widząc ją na swojej drodze.
— Hej mamo! Jak się czujesz? — zapytała ją młodsza. Postrzępiony Mróz od razu zwróciła na nią wzrok. Była jedyną pociechą, która odziedziczyła jej wzrost. Z tego powodu od młodości uczyła ją jak sobie radzić z niektórymi zadaniami, oraz podpowiadała jak najskuteczniej polować, czy nawet walczyć. Uśmiechnęła się teraz słabo do córki.
— Nawet dobrze. A ty? Od Pomocnego Wróbelka słyszałam, że bardzo dobrze sobie radzisz na treningach. Jestem z ciebie dumna. — odpowiedziała, ignorując swoje kłamstwo. Jak mogłaby wytłumaczyć córce, że jest owocem zakazanego związku? Że dzisiaj zobaczy się z jej ojcem, a jedynie Gąsienicowy Ogryzek wie o ich pochodzeniu?
— Dziękuję, naprawdę miło mi słyszeć, że mnie chwali… — Drobna Łapa uśmiechnęła się, lekko się zawstydzając. Jej matka ogonem przejechała po jej barku.
— Cóż, ma na to dobry powód. Sama widzę twoje postępy. — Z daleka zauważyła, jak Pomocny Wróbelek zbliża się do wyjścia z obozu. Skinęła w jego stronę do córki. — Lepiej uciekaj, chyba nie chcesz, żeby czekał.
Drobna Łapa skinęła i odwróciła się w stronę mentora, chwilę potem wychodząc z obozu. Postrzępiony Mróz znowu posmutniała i wróciła do legowiska wojowników, nie wybierając końcowo niczego ze sterty. W środku nie było nikogo, wszyscy krzątali się po obozie czy też patrolowali. Ona sama wczoraj już zajęła się większością patroli, więc zdecydowała, że odpocznie przed wyjściem. Ułożyła się na swoim legowisku, gdy do środka wszedł jej brat. Od razu spojrzał na siostrę skuloną w mchu, na co lekko posmutniał. Podszedł bliżej, kładąc ogon na jej plecach. Odwrócił się na chwilę, sprawdzając, czy nikt nie podsłuchuje ich rozmowy, jednak nikogo nie było w pobliżu. Położył się obok i polizał ją w ucho.
— Wszystko w porządku? Od waszego ostatniego spotkania jesteś jakaś… Cicha. — wyszeptał do siostry.
— Tak, wszystko okej. Nie martw się. — odpowiedziała kocurowi. Przez chwilę leżeli tak w ciszy, gdy w końcu Gąsienicowy Ogryzek westchnął.
— Widzisz się z nim dziś, prawda..? Powiedz, na ostatnim spotkaniu… Coś się stało, prawda? Tylko nie chcesz mi o tym powiedzieć. Wiesz, że jestem tu dla ciebie…
— Wiem. Ale dam sobie z tym radę. Obiecuję.
***
Dziękowała sobie w głębi duszy, że zjadła coś jednak przed wyjściem. Gdyby nie to, chyba padłaby ze zmęczenia. Właśnie przeciskała się przez krzaki, będąc już blisko granicy Wilczaków. Jej łapy trzęsły się lekko, ale nie z zimna. Czuła stres, nie wiedziała, jak przebiegnie ich spotkanie, rozmowa… Nie wiedziała co robić. Tak długo nad tym myślała, a teraz… Nie znała odpowiedzi. W końcu wyłoniła się z drzew, widząc nieopodal płynącą rzekę. Spojrzała na kamienie, które już tak wiele razy przeskakiwała, pokonując strumień. Westchnęła, będąc chwilę później po drugiej stronie. Gdy już dotarła do granicy, usiadła, patrząc na swoje łapy. Pazury wbiła w ziemię, nie wiedząc, co ma myśleć o zdarzeniu. W końcu usłyszała, jak krzaki po drugiej strony granicy szeleszczą, a z nich po chwili wyłonił się wojownik. Spojrzała w jego oczy. Te same, które tak bardzo ubóstwiała… Teraz jednak nie wiedziała już, co ma myśleć na temat kocura. Ten po chwili podszedł do niej i wtulił się w nią. Postrzępiony Mróz nie ruszyła się, przez chwilę jedynie wdychając zapach kocura. W końcu odsunął się, patrząc na nią. Jednak czy patrzył na nią tak czule, jak kiedyś?
— Tęskniłem. Jak się masz? A kocięta? Jak tam idzie im szkolenie? — zapytał z uśmiechem na pyszczku, kładąc swój ogon na jej barku. Ten gest ruszył coś w sercu kotki. Może jedynie wydaje jej się, że kocur się odkochał? Potrząsnęła głową i spojrzała na niego z uśmiechem.
— Dobrze. Kociaki radzą sobie świetnie, Pomocny Wróbelek ostatnio bardzo pochwalił do mnie Drobną Łapę. Jestem z nich dumna… — Spojrzała na swoje łapy.
— Chciałbym też patrzeć na ich postępy… — odpowiedział cicho kotce. Ta zwróciła na niego znowu wzrok.
— Też bym tego chciała… — przez chwilę patrzyła na niego, w końcu zdobywając się na większy uśmiech. Brakowało jej ich czułych momentów, tych beztroskich spotkań… Może jest jeszcze szansa na odbudowanie ich relacji? Wstała, sunąc po nim wzrokiem. — I też za tobą tęskniłam. Nawet… Bardzo. Dawno nie spędzaliśmy razem czasu tak jak kiedyś. Nie leżeliśmy na trawie, patrząc sobie w oczy…
— Tak, w sumie, to nie… — kocur spojrzał na chwilę do tyłu. Kotka przesunęła swoim ogonem pod jego podbródkiem, co sprawiło, że znowu zwrócił na nią wzrok.
— Wiesz… Może byłoby do tego dobrze wrócić? — odeszła za jego plecy, a ten po chwili zdziwiony odwrócił się, widząc, że stoi ona bliżej lasu. — Żyć tą beztroską miłością, jak kiedyś?
— Cóż… Dobrze wiesz, że Klan Gwiazdy nie wspiera naszej miłości. Nie jest beztroska. Nigdy nie była… — Podszedł tylko trochę bliżej, a ona od razu zbliżyła się do niego na długość wąsa.
— Ale może być. — odpowiedziała od razu, lekko spanikowana. Spojrzała na jego szyję, po czym powoli wtuliła się w nią, chowając w niej pyszczek. — Proszę, Kosaćcowa Grzywo… Pozwól mi pokazać ci, że nie wszystko jeszcze jest stracone…
Kocur patrzył na nią, a na jego pysku był widoczny konflikt, jakby toczył wewnętrzną walkę, jednak ona nie widziała tego. Polizała jego szyję, nadal tuląc się do niego, a on westchnął w końcu, poddając się jej kompletnie, pomimo tego, że powinna być zakazanym owocem. Gdy odsunęła się i skinęła w stronę niedalekich krzaków, kocur jedynie podążył za nią bez słowa.
***
Leżeli razem w trawie, patrząc sobie w oczy. Kotka czuła, jakby znów cały jej świat był ułożony. Jakby każdy element był na swoim miejscu. Może powinna była nie stresować się tak ostatnimi wydarzeniami. Zbliżyła pyszczek do jego grzywy, wtulając się w nią. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, czując bicie jego serca.
— Kocham cię, Kosaćcowa Grzywo. — odpowiedź była tak szczera, niosła w sobie tak wiele wspomnień… Nareszcie czuła obok jego ciepło, a wypowiedzenie tego było jak obietnica. Jednak… Po chwili odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Nie patrzył na nią. Odwrócił swój wzrok. Sekundy mijały w ciszy, a brak odpowiedzi zaczynał do niej docierać zbyt późno. W końcu położyła się już na brzuchu, patrząc w pełni na kocura. Cisza przytłaczała ją powoli, a w uszach słyszała tylko szepty rozmowy z ostatniego spotkania. — Kosaćcowa Grzywo..?
— Tak? — potrząsnął głową, teraz patrząc na nią znowu.
— Kochasz mnie, prawda? — zapytała go. Ten patrzył na nią z otwartym pyszczkiem, jakby szukając odpowiednich słów. Ale najwidoczniej nie znalazł ich, bo odwrócił od niej głowę. Kotka wstała teraz, patrząc na niego zagubiona.
— Chwila, ty… Co ty do mnie czujesz? Czy w ogóle coś jeszcze czujesz? Albo czy kiedykolwiek czułeś? — nadal, cisza. W końcu szarpnęła go mocno za ucho, na co ten syknął, zwracając w jej stronę głowę. Wyglądał na złego, ale na pewno nie na tak złego, jak ona. — Odpowiedz mi.
— Postrzępiony Mrozie, ja… To nie tak, że nic nie czuję. Ostatnio wiele się dzieje… — usiadł, patrząc na nią.
— Cały czas wiele się dzieje, co? Dlatego nie mogłeś mnie odwiedzić. Ale jak dla mnie wygląda to na wymówki. — syknęła, ogonem bijąc po ziemi. Jej uszy były położone nisko na głowie, a futro nastroszone.
— Żadne wymówki, Strzępko, ja… — gdy chciał się zbliżyć, kotka odsunęła się.
— Nie nazywaj mnie tak. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, po tym, jak walczyłam dla naszych kociąt, jak musiałam patrzeć na ich cierpienie, oraz po tym, jak dzieliliśmy znów moment miłości… Nie wiesz, co czujesz? — spojrzała na niego ze złością.
— To nie tak…
— A ja myślę, że właśnie tak. — Kocur spojrzał na nią teraz już również zły. W końcu jednak westchnął i jego wyraz twarzy zmienił się na smutny.
— Słuchaj, wiele się zmieniło — zaczął przez zaciśnięte zęby. Spojrzał w dół — Nie spotkasz mnie już więcej. Nasze dzieci zostały okaleczone przez ten parszywy Klan Gwiazdy, w który wierzysz — mówił z trudem — I w dodatku cała odpowiedzialność spadła na ciebie, podczas gdy ja latam po terenie Klanu Wilka, wiedząc, że zrobiłem ci kocięta i uciekłem jak dzikus. Ja... Już nie wiem. — pod koniec jego głos się załamał. — Naprawdę nie wiem, co do ciebie czuję, Strzępko. Najlepiej będzie, jeśli... zapomnisz o mnie. Na zawsze. A więc ci odpowiadam... — westchnął ciężko — ... Nie, nie kocham cię.
W tym momencie jego słowa przerwało draśnięcie jej pazurów o jego pysk. Kotka patrzyła, jak z rany pozostawionej po ciosie sączy się powoli krew. Jednak nawet ten cios nie mógł naprawić jej złamanego serca. Nic nie wypełni pustki, jaką kocur po sobie zostawił. Patrzyła na niego teraz zdruzgotana, a on stał tam po prostu, zdziwiony niespodziewanym atakiem.
— Jak mogłeś, Kosaćcowa Grzywo. Ja… Zaufałam ci… A ty tak mnie potraktowałeś. Nie znam cię. Nigdy, ale to NIGDY nie zbliżaj się do moich córek. — Z oczu zaczęły jej się lać łzy, a wojownik stojący naprzeciwko patrzył na nią zszokowany.
— To też moje córki…
— Już nie. Nie są twoje. Skoro uważasz, że są tak wielce okaleczone, to nie masz prawa się nazywać ich ojcem. — odsyknęła mu. W końcu odwróciła się, aby nie patrzeć już na jego twarz. Przynosiła jej tak wiele bólu… — Nie chcę cię już więcej widzieć. Żegnaj, Kosaćcowa Grzywo.
Po tych słowach od razu odbiegła w stronę rzeki, nie oglądając się za siebie. Kocur został w lesie sam ze swoimi myślami i piekącą raną, a Postrzępiony Mróz odeszła ze złamanym sercem, już bez miłości swojego życia. Jednak gdyby tylko wiedziała, że po tym spotkaniu nie zostaną jej jedynie wspomnienia…
(Jak mogłeś..? Nie chcę cię więcej widzieć… Żegnaj, Kosaćcowa Grzywo.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz