— P-po co... — wymruczał pod nosem. Zerknął na resztę, która jak nigdy nic tarzała sie w pyle i piachu. Na ich futerkach nie było widać większości zabrudzeń, czego Klekotek trochę zazdrościł. Wiedział, że jego aparycja, jego biało-czarna sierść jest czymś... idealnym i upragnionym przez wszystkich, ale... Żabki też nie zawsze bywały idealnie zielone, a rechotał równie uroczo i dźwięcznie. Kolejne przelotne zerknięcie na szalejące dzieci Borówkowej Słodyczy. Odwrócił wzrok od nich i przeniósł go na matkę. Gdyby on coś takiego zrobił... Kotewkowy Powiew złapałaby się za posiwiały pysk i załkała z rozpaczy. — Oni są brudniejsi... — skinął delikatnie główką.
Księżniczka przekrzywiła nieznacznie łeb, na moment przerywając czyszczenie kociaka. Wzrokiem podążyła za spojrzeniem Klekotka, zanim ponownie spojrzała na jego mordkę.
— No wiesz, zachowanie higieny jest bardzo ważne — odparła po chwili. — To, czy inne kociaki się myją, to już sprawa ich mam. A ty, zwłaszcza jako członek rodu, musisz pamiętać o czystości.
Przejechała ogonem po ziemi i strzepnęła uchem, po raz kolejny przejeżdżając językiem po czole synka.
Ten położył po sobie uszy. Chociaż...
"Może mama miała racje? Jeśli faktycznie to, że ja jestem czystszy od innych, znaczy, że dba o mnie bardziej, że kocha mnie mocniej, niż Borówkowa Słodycz kocha ich... tak. Tak, to ma sens" — Ledwo zauważalnie skinął głową
— Aha... Rozumiem — powiedział i na moment umilkł, aby zająć się własnymi myślami. Po dłuższej chwili powiedział, podnosząc mocno głowę, wyginając się do tyłu. — A czy to znaczy też, że jeśli ja cię kocham mocniej, niż reszta kocha swoją mamę, to powinienem lizać cię językiem?
Wojowniczka znów przerwała na chwilę czyszczenie synka, aby spojrzeć na niego z zaskoczeniem; przez chwilę obserwowała jego mordkę, zanim parsknęła z rozbawieniem.
— Nie, to tak nie działa — wymruczała, kiwając nieznacznie głową. — To mamy myją swoje kociaki, a nie na odwrót. Ja potrafię zrobić to sama; ty też będziesz, jak nieco podrośniesz.
Kiwnął łebkiem na znak, że zrozumiał. Coś jednak dalej nie dawało mu spokoju. Niby to mamy mają takie zadanie, a mógłby przysiąc, że o wiele częściej za jego czystość odpowiedzialne są dwa inne koty, zwłaszcza jeden.
— A Pani Kotewka? — zapytał, wgapiając się w matkę, jakby zawsze z zasady miała od razu wszystko rozumieć i domyślać się, o co chodzi synowi. W końcu jednak dodał: — Ona też mnie myje... To... Czemu? — Niebieskooka przechyliła nieznacznie głowę.
— Kotewkowy Powiew jest piastunką, więc jej obowiązkiem jest pilnowanie innych kociaków. Zajmuje się tobą i twoją higieną, gdy nie ma mnie z tobą w żłobku — wyjaśniła, ale nie do końca spodobało się to Klekotkowi. "Gdy nie ma mnie z tobą w żłobku". Nie lubił brzmienia tych słów. Nie lubił tego, co znaczą, do czego zawsze prowadzą...
— A nie mogłaby... iść, zamiast ciebie coś robić? — zapytał, mając nadzieję, że matka zgodzi się na taki układ i już nie będzie musiał sam radzić sobie z głośnymi kolegami w żłobku. Nie miał do nich problemu jako takiego, ale... mogliby czasami dołączyć do niego w ciszy... Mógłby wtedy nawet coś im poopowiadać. Zerknął na mamusie skrzącym wzrokiem, a w jej oczach odnalazł zaskoczenie. Strzepnęła ogonem i zapytała:
— Nie lubisz jej? — Od razu pokręcił chaotycznie głową.
— A nie mogłaby... iść, zamiast ciebie coś robić? — zapytał, mając nadzieję, że matka zgodzi się na taki układ i już nie będzie musiał sam radzić sobie z głośnymi kolegami w żłobku. Nie miał do nich problemu jako takiego, ale... mogliby czasami dołączyć do niego w ciszy... Mógłby wtedy nawet coś im poopowiadać. Zerknął na mamusie skrzącym wzrokiem, a w jej oczach odnalazł zaskoczenie. Strzepnęła ogonem i zapytała:
— Nie lubisz jej? — Od razu pokręcił chaotycznie głową.
— Nie! — wzburzył się delikatnie, ale futerko na karku pozostało gładkie. Zdenerwowało go, że mama źle go zrozumiała. — Lubię... A-ale — przerwał. Musiał się zastanowić, jak dokładnie ubrać to w słowa. Język nie plątał mu się już tak, jak nogi, zwłaszcza kiedy rozmawiał tylko z rodzicielką, ale czasami myślał o tylu rzeczach na raz, że nie potrafił tego wszystkiego uporządkować. — Ona jest wszystkich... wspólna — powiedział w końcu, a ostatecznie dodał jeszcze: — Ty nie.
<mamaaa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz