— Dzień dobry? — spytał nieśmiało Kamienna Łapa, powoli i ostrożnie wchodząc do legowiska medyków. Miał nadzieję, że Cisowe Tchnienie jeszcze nie śpi i że nie będzie zła, że uczeń jej przeszkadza.
— Przepraszam, że przychodzę, skoro jest już tak późno, ale właśnie wróciłem z wieczornego patrolu — oznajmił, podskakując na trzech łapkach bliżej medyczki. Wyciągnął w jej stronę kończynę, którą przez cały czas trzymał w górze i w której utkwił cierń.
— Wbiło mi się w łapę — miauknął, choć po chwili zdał sobie sprawę, że to oczywisty fakt.
Zacisnął zęby i delikatnie syknął, kiedy Cisowe Tchnienie wyjmowała kolec ze zranionej poduszeczki, a następnie wcierała w nią zioła przeciwbólowe. Przynajmniej tak mu się wydawało, w rzeczywistości nie miał bladego pojęcia, co medyczka robiła.
***
Kamienna Łapa przykucnął i rozejrzał się po polanie. Wszystkie pary oczu były skupione na nim. To go dodatkowo stresowało. Poczuł, jak jego łapy zaczynają się trząść. Był już stary. Przegrał dwie bitwy i był blisko wyrzucenia z klanu. Jego obydwaj bracia zostali już dawno mianowani! Wiedział, że był tym najgorszym. Był beznadziejny, głupi i do niczego się nie nadawał! Może urodził się po to, żeby zostać wyrzuconym z klanu, może taka miała być jego przyszłość. Zacisnął oczy, bijąc się w głowie z własnymi myślami.
"CZEMU SIĘ DO TEGO NIE PRZYŁOŻYŁEŚ BARDZIEJ, TY MYSI MÓŻDŻKU?" wrzasnął ostry, pełen nienawiści głos w jego umyśle. "TO WSZYSTKO TWOJA WINA! POWINIENEŚ WIĘCEJ TRENOWAĆ, NIEUDACZNIKU!!!"
Kamienna Łapa spojrzał na Cienistą Łapę, a w jego oczach dało się zobaczyć błysk furii. Pokaże mu. Pokaże im wszystkim. Nie da się pokonać przez tego kocurka, który był od niego młodszy!
Pozwolił, aby gniew zapanował nad jego ciałem i umysłem. Po sygnale na rozpoczęcie bitwy nie zastanawiał się. Rzucił się na przeciwnika, jednak ten zrobił unik, szybciej niż Kamienna Łapa się tego spodziewał. Starszy uczeń z cichym stęknięciem upadł bokiem na ziemię, a wtedy czarny na niego skoczył. Bicolor warknął i z całej siły kopnął go tylnymi łapami prosto w brzuch, dzięki czemu zyskał chwilę na wyczołganie się spod przeciwnika. Wspiął się na tylne łapy, a przednimi dwa razy mocno uderzył Cienistą Łapę po uszach. Następnie dwójka kotów w zwartym ucisku turlała się po ziemi, a po chwili Kamienna Łapa przygwoździł przeciwnika do ziemi.
Przez chwilę na niego patrzył, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Czarny kocurek leżał bezbronny, nie mogąc się wydostać spod mocnego uścisku bicolora. Kamienna Łapa rozejrzał się, a jego wzrok zatrzymał się na Iskrzącej Nadziei i Miodowej Korze. Czy byli z niego dumni? Czy nareszcie udało mu się ich zadowolić?
***
Z dumnie wypiętą piersią słuchał słów Nikłej Gwiazdy. Jak dobrze było tak stać na środku obozu, wreszcie jako zwycięzca!
— Przysięgam! — odparł kocur stanowczo.
— Mocą naszych potężnych przodków nadaję ci imię wojownika. Kamienna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Kamienne Pióro. Klan ceni twoją siłę i pracowitość oraz wita cię jako nowego wojownika.
— Kamienne Pióro! Kamienne Pióro! Kamienne Pióro! — słyszał wszędzie dookoła głosy kotów skandujących jego imię. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.
***
Następny dzień
Radość wciąż go rozpierała, kiedy wchodził do legowiska medyków. Właśnie wracał ze swojego pierwszego jako wojownik patrolu granicznego. Upuścił garstkę liści, które niósł w pysku.
— Cześć, Cisowe Tchnienie! Znalazłem tę roślinę na patrolu, pomyślałem, że może ci się przyda?
Liście były ciemnozielone, pokryte jaśniejszymi plamkami. Wyglądały leczniczo.
<Cisowe Tchnienie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz