Tak więc rzucił co prawda trochę mizerną zdobycz na stos i zaczął się zastanawiać, co może jeszcze zrobić, aby się bardziej podszkolić. Parę wschodów słońca temu, co prawda zaczął czuć skurcze mięśni w łapach, a to było dziwne, bo wcześniej towarzyszył mu tylko lekki ból, jednak wiedział, że nie może przestać trenować. Przez chwilę przez głowę mu przeszło, że może jednak zasługuje na chwilę odpoczynku, ale zaraz przestał myśleć o tych bzdurach i ledwo utrzymując się na łapach, skierował się w stronę patrolu łowieckiego, właśnie wychodzącego z obozu, pytając, czy może dołączyć.
Już po chwili szedł lasem, rozglądając się na boki, w całkowitym skupieniu analizując wszelkie dźwięki i zapachy, które do niego docierały. Ku swojej frustracji przez dłuższy czas, który poświęcił na poszukiwanie zdobyczy, nie znalazł ani jednej malutkiej myszki.
"Muszę więcej ćwiczyć" — zauważył ze smutkiem. "Każdy inny uczeń już dawno by coś znalazł"
Wiedział, że był we wszystkim słaby. Bezużyteczny. Od dłuższego czasu nie widział na siebie miejsca w klanie. Wojownikiem nigdy nie zostanie, nie da rady, był też zbyt głupi na rangę medyka, z pewnością nie zapamięta tylu ziół. Jeszcze przez przypadek komuś wyrządzi krzywdę. Nadawał się wyłącznie do sprzątania. Był kimś, kto nie zasługiwał na wiele, tylko na pogardę. Powinien się w ogóle cieszyć, że mieszkał w tym samym obozie co świetni wojownicy, jak jego rodzice, mistrzowie i wiele innych. Tylko że wiedział, że nadejdzie czas, w którym jego rodzeństwo zostanie mianowane, a on nie zda testu. Zostanie wyrzucony, a jako samotnik nie przeżyje długo. Był słaby i nic nie umiał. Nawet żaden dwunożny go nie polubi, w końcu nie był uroczy. W najlepszym wypadku szybko go lisy zabiją, w najgorszym będzie umierał z głodu. Może zasługiwał na ból?
Usłyszał czyjeś kroki i obrócił się, wyczuł zapach Korowej Łapy, która też uczestniczyła w patrolu. Wcześniej uważnie obwąchiwała krzaki w poszukiwaniu zapachów zwierzyny, teraz szła obok niego, dalej się rozglądając. Kamienna Łapa otworzył pysk, żeby coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć właściwych słów. Jak Dębowa Łapa to robił? Wszyscy go lubili, a bicolor też chciał mieć przyjaciół i może… Partnerkę?
Spojrzał na Korową Łapę. Była… Ładna. Te jej eleganckie kremowe plamy i pomarańczowe oczy. Była od niego trochę młodsza, ale nie jakoś bardzo. Może mogliby się zaprzyjaźnić? Musiał tylko tak jak Dębowa Łapa, jak to się mówiło, poderwać ją. Chwilę się przygotowywał, wiedział, że musiał brzmieć naturalnie.
— I jak ci idzie trening? — miauknął, puszczając kotce oko. Nie wiedział, czy to się tak robiło.
<Kora?>
[trening woj. 506 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz