Dawno, dawno temu, gdy Kurka był kociakiem.
Pytanie kociaka odbiło się w uszach Figi jak pusty orzech o kamień. Ona? Bawić? Z dzieckiem?
Prychnęła.
— Nie ma opcji. Idź się nudzić dalej, ja jestem zajęta — odparła, odwracając się na pięcie.
Figę powitało mroźne powietrze, które drażniło ją w płuca. Warknęła coś pod nosem, nim podniosła swoje cztery litery i przeciągnęła na gałęzi drzewa. Nie kłopocząc się myciem futra, zeszła na ziemię. Gdy jej łapki dotknęły zimnego śniegu, wzdrygnęła się nieco. Została wyznaczona do porannego patrolu, na który wcale się nie spieszyła. Spokojnym krokiem zahaczyła jeszcze o stos zwierzyny, który świecił pustkami, więc niestety, ale była bez śniadania. Każdy, kto znał Figę chociaż trochę, wiedział, że jeśli kotka była głodna to i bardzo bardzo nieprzyjemna.
Gdy dotarła do wyjścia z obozu, czekał na nią świeżo upieczony zwiadowca, Kurka. Z tego, co Figa wiedziała, miał iść z nimi jeszcze stróż, Mucha, na którego widocznie musieli chwilkę poczekać. Czekoladowa obrzuciła młodszego pogardliwym spojrzeniem.
— I czego się gapisz? Piękności nie widziałeś nigdy?
Kocurek wbił w nią wzrok.
— Czekamy jeszcze na kogoś? — zapytał, uciekając oczami na ziemię.
Zmrużyła oczy, widząc, jak kocurek opuścił wzrok. Wyglądał na zmieszanego.
— Ta, na Muchę — burknęła. — Dostanie mu się, kiedy tu przyjdzie. Znamy się? Skądś kojarzę Twój pysk.
– Ah ... em... Ja... Tak. Tak znamy się. Kurka. Ja...chyba wpadłem na ciebie kiedyś, jak byłem... Jeszcze kociakiem — wydukał z siebie.
Figa machnęła ogonem, a poranny śnieg uniósł się w powietrze niczym kurz.
— Oh? — Mruknęła. — Wpadłeś na mnie i Cię nie zjadłam? Bo wiesz, ja lubię zjadać kocięta na śniadanie.
Po czym posłała mu mroczny, przerażający uśmiech. Widziała, jak Kurka jeży sierść na karku, a po chwili na horyzoncie dostrzegli biegnącego burego.
— Hej! Przepraszam za spóźnienie — oznajmił, gdy do nich dotarł.
Figa podniosła wzrok na burego.
— Jeszcze raz każesz mi czekać a wyrwę Ci ogon z dupy — zagroziła stróżowi, który w ogóle nie przejął się jej słowami, zbywając je śmiechem.
Wyruszyli na patrol, dzielnie przemierzając zaspy śniegu. W trakcie drogi panowała cisza przerywana co jakiś czas gadaniem Muchy. Figa zerknęła na liliowego Zwiadowcę.
— Kto był Twoim mentorem? — zapytała.
– Ah... moją mentorką była Jeżyna. Dobra nauczycielka! A two... Twoją? — Kura odpowiedział pytaniem.
Figa aż się zaśmiała na dźwięk znajomego imienia.
— Moim był jej partner nim się na dobre zeszli, Czereśnia! — odpowiedziała. — Teraz został zastępcą, nieźle nie?
Rzuciła młodszemu dumne spojrzenie.
— Oh! Więc teraz masz przyjaciół w wysokich miejscach co? — Kurka się uśmiechnął. — To musi być bardzo ciekawe przeżycie. Guziczek też marzy o rządzeniu innymi. Ja... Nie bardzo.
Figi mina uległa zmianie. Przyjaciół? Nie nazwałaby Czereśni przyjacielem, mimo tego ile księżyców spędzili razem na treningach. Przecież Jeżyna, jego partnerka jest kumpelką Figi, mimo że miały kiepskie początki. Oba koty wytrwały z nią mimo jej wieeelu wad, więc chyba powinna przemyśleć status Czereśni w swoich szeregach.
Widząc jednak, że zwiadowca czeka na odpowiedź, odchrząknęła.
— Taaaaa — miauknęła przeciągle. — Ale słowo przyjaciel to chyba za dużo. Był moim rywalem! — Nastała chwila ciszy, nim kontynuowała: — Guziczek? Kojarzę typa, nie zajdzie pewnie daleko. A Ty jak dalej będziesz takim strachajłą, to też zginiesz marnie.
Kurka wyglądał, jakby powstrzymał się przed prychnięciem. Figa zmrużyła oczy.
— Guziczek zajdzie dalej, niż Ci się wydaje. Niedocenienie... Rywali. Raczej nie zbyt dobra taktyka — mruknął młodszy, chowając swoją nieśmiałość.
Figa aż spojrzała na niego, zaskoczona tupetem, jaki miał. Widać, że zależy mu na dobru Guziczka, i że mają silną więź. Mimo tego Figa nie bała się i nie wahała nawet sekundę.
— Pff, jeśli oceniam rywali na słabych to i ich nie doceniam. Póki mi nie zaimponuje, to nie zmieni mojego zdania o sobie — odparła. — Będę czekać na tego Guziczka. A widzę też, że i Ty mordy dostałeś, Kurko. No ładnie.
Kurka prychnął.
— Dostałem czy nie, Guziczek ma plany i kto wie. Może naprawdę ci zaimponuje — odpowiedział z pewnością.
Ich słowną przepychankę przerwał Mucha, który jako jedyny nie miesza się w pierwszy lepszy konflikt.
— Chodźcie gołąbki, przecież to patrol! — Zaśmiał się w głos, a Fidze wyszła żyłka na czole.
Czekoladowa rzuciła Kurce ostre spojrzenie.
— Plany się nie liczą, póki nie zostaną udowodnione czynami — orzekła. — A teraz ruszaj cztery litery, bo Cię tu zostawimy!
— Pff! Mnie zostawimy! — prychnął Kurka, unosząc ogon.
Figa parsknęła pod nosem, podążając za burym. Oznaczyli granicę i mieli powoli wracać. Gdy tuptali sobie spokojnie, brodząc w śniegu, Fidze wpadł jakże świetny pomysł do głowy. Zgarnęła łapą śnieg i rzuciła w Kurkę idącego obok.
— Ahahahahaha! — Zaśmiała się głośno z własnego sukcesu.
Kurka zjeżył się na niespodziewany atak, ale zaraz spuścił uszy po sobie i zmrużył oczy. Z cieniem uśmiechu na pysku sam rzucił w czekoladową śniegiem, żeby nie być dłużnym.
Figa odwdzięczyła się tym samym Zwiadowcy. W pewnej chwili ich przepychanek wpadła na Muchę, który razem z nią przewrócił się w zaspę śniegu. Figa podniosła się, cała przemoczona, śmiejąc głośno i bojowo, zgarniając kolejny śnieg. Tym razem dostał też Mucha, który został wciągnięty w całą zabawę. Kurka oberwał rykoszetem prosto w pyszczek!
Kocurek otrzepał się ze śniegu i razem z tym resztki strachu i stresu. Ze śmiechem rzucił się, żeby odwdzięczyć się starszej kotce, przy okazji trafiając w Muchę, który tylko odetchnął i z uśmiechem sam zgarnął trochę śniegu w łapy.
Bawili się w ten sposób przez dłuższy czas, dopóki cała trójka nie była przemoczona do suchego włoska, ale za to bardzo szczęśliwa. Każdy dyszał po intensywnym atakowaniu, przewracaniu w śnieg, nacieraniu. Nikt nie patrzył teraz na wiek czy pełnione stanowisko, nie było istotne czy byli teraz na patrolu, czy nie. Cieszyli się chwilą, wyżywając za pomocą śniegowych pocisków.
Wrócili do obozu, gdzie Figa od razu chciała iść na swój mech, by nieco wyschnąć. Mucha zgłosił się, by pójść zdać raport i wszyscy na to przystali. Czekoladowa spojrzała na Kurkę.
— Masz niezłego cela! — miauknęła. — Będzie trzeba zrobić następnym razem zasadzkę, proponuję na Jeżynę...albo na Czereśnię! Wchodzisz w to? Haha!
— Wchodzę. To było bardzo przyjemne! — Kurka uśmiechnął się szeroko do Figi. — Bardzo dobry patrol. Miłego dnia!
Zwiadowczyni również wróciła do swoich obowiązków, uprzednio nieco osuszając się po śniegowej bitwie.
Prychnęła.
— Nie ma opcji. Idź się nudzić dalej, ja jestem zajęta — odparła, odwracając się na pięcie.
Teraźniejszość, przed epidemią.
Gdy dotarła do wyjścia z obozu, czekał na nią świeżo upieczony zwiadowca, Kurka. Z tego, co Figa wiedziała, miał iść z nimi jeszcze stróż, Mucha, na którego widocznie musieli chwilkę poczekać. Czekoladowa obrzuciła młodszego pogardliwym spojrzeniem.
— I czego się gapisz? Piękności nie widziałeś nigdy?
Kocurek wbił w nią wzrok.
— Czekamy jeszcze na kogoś? — zapytał, uciekając oczami na ziemię.
Zmrużyła oczy, widząc, jak kocurek opuścił wzrok. Wyglądał na zmieszanego.
— Ta, na Muchę — burknęła. — Dostanie mu się, kiedy tu przyjdzie. Znamy się? Skądś kojarzę Twój pysk.
– Ah ... em... Ja... Tak. Tak znamy się. Kurka. Ja...chyba wpadłem na ciebie kiedyś, jak byłem... Jeszcze kociakiem — wydukał z siebie.
Figa machnęła ogonem, a poranny śnieg uniósł się w powietrze niczym kurz.
— Oh? — Mruknęła. — Wpadłeś na mnie i Cię nie zjadłam? Bo wiesz, ja lubię zjadać kocięta na śniadanie.
Po czym posłała mu mroczny, przerażający uśmiech. Widziała, jak Kurka jeży sierść na karku, a po chwili na horyzoncie dostrzegli biegnącego burego.
— Hej! Przepraszam za spóźnienie — oznajmił, gdy do nich dotarł.
Figa podniosła wzrok na burego.
— Jeszcze raz każesz mi czekać a wyrwę Ci ogon z dupy — zagroziła stróżowi, który w ogóle nie przejął się jej słowami, zbywając je śmiechem.
Wyruszyli na patrol, dzielnie przemierzając zaspy śniegu. W trakcie drogi panowała cisza przerywana co jakiś czas gadaniem Muchy. Figa zerknęła na liliowego Zwiadowcę.
— Kto był Twoim mentorem? — zapytała.
– Ah... moją mentorką była Jeżyna. Dobra nauczycielka! A two... Twoją? — Kura odpowiedział pytaniem.
Figa aż się zaśmiała na dźwięk znajomego imienia.
— Moim był jej partner nim się na dobre zeszli, Czereśnia! — odpowiedziała. — Teraz został zastępcą, nieźle nie?
Rzuciła młodszemu dumne spojrzenie.
— Oh! Więc teraz masz przyjaciół w wysokich miejscach co? — Kurka się uśmiechnął. — To musi być bardzo ciekawe przeżycie. Guziczek też marzy o rządzeniu innymi. Ja... Nie bardzo.
Figi mina uległa zmianie. Przyjaciół? Nie nazwałaby Czereśni przyjacielem, mimo tego ile księżyców spędzili razem na treningach. Przecież Jeżyna, jego partnerka jest kumpelką Figi, mimo że miały kiepskie początki. Oba koty wytrwały z nią mimo jej wieeelu wad, więc chyba powinna przemyśleć status Czereśni w swoich szeregach.
Widząc jednak, że zwiadowca czeka na odpowiedź, odchrząknęła.
— Taaaaa — miauknęła przeciągle. — Ale słowo przyjaciel to chyba za dużo. Był moim rywalem! — Nastała chwila ciszy, nim kontynuowała: — Guziczek? Kojarzę typa, nie zajdzie pewnie daleko. A Ty jak dalej będziesz takim strachajłą, to też zginiesz marnie.
Kurka wyglądał, jakby powstrzymał się przed prychnięciem. Figa zmrużyła oczy.
— Guziczek zajdzie dalej, niż Ci się wydaje. Niedocenienie... Rywali. Raczej nie zbyt dobra taktyka — mruknął młodszy, chowając swoją nieśmiałość.
Figa aż spojrzała na niego, zaskoczona tupetem, jaki miał. Widać, że zależy mu na dobru Guziczka, i że mają silną więź. Mimo tego Figa nie bała się i nie wahała nawet sekundę.
— Pff, jeśli oceniam rywali na słabych to i ich nie doceniam. Póki mi nie zaimponuje, to nie zmieni mojego zdania o sobie — odparła. — Będę czekać na tego Guziczka. A widzę też, że i Ty mordy dostałeś, Kurko. No ładnie.
Kurka prychnął.
— Dostałem czy nie, Guziczek ma plany i kto wie. Może naprawdę ci zaimponuje — odpowiedział z pewnością.
Ich słowną przepychankę przerwał Mucha, który jako jedyny nie miesza się w pierwszy lepszy konflikt.
— Chodźcie gołąbki, przecież to patrol! — Zaśmiał się w głos, a Fidze wyszła żyłka na czole.
Czekoladowa rzuciła Kurce ostre spojrzenie.
— Plany się nie liczą, póki nie zostaną udowodnione czynami — orzekła. — A teraz ruszaj cztery litery, bo Cię tu zostawimy!
— Pff! Mnie zostawimy! — prychnął Kurka, unosząc ogon.
Figa parsknęła pod nosem, podążając za burym. Oznaczyli granicę i mieli powoli wracać. Gdy tuptali sobie spokojnie, brodząc w śniegu, Fidze wpadł jakże świetny pomysł do głowy. Zgarnęła łapą śnieg i rzuciła w Kurkę idącego obok.
— Ahahahahaha! — Zaśmiała się głośno z własnego sukcesu.
Kurka zjeżył się na niespodziewany atak, ale zaraz spuścił uszy po sobie i zmrużył oczy. Z cieniem uśmiechu na pysku sam rzucił w czekoladową śniegiem, żeby nie być dłużnym.
Figa odwdzięczyła się tym samym Zwiadowcy. W pewnej chwili ich przepychanek wpadła na Muchę, który razem z nią przewrócił się w zaspę śniegu. Figa podniosła się, cała przemoczona, śmiejąc głośno i bojowo, zgarniając kolejny śnieg. Tym razem dostał też Mucha, który został wciągnięty w całą zabawę. Kurka oberwał rykoszetem prosto w pyszczek!
Kocurek otrzepał się ze śniegu i razem z tym resztki strachu i stresu. Ze śmiechem rzucił się, żeby odwdzięczyć się starszej kotce, przy okazji trafiając w Muchę, który tylko odetchnął i z uśmiechem sam zgarnął trochę śniegu w łapy.
Bawili się w ten sposób przez dłuższy czas, dopóki cała trójka nie była przemoczona do suchego włoska, ale za to bardzo szczęśliwa. Każdy dyszał po intensywnym atakowaniu, przewracaniu w śnieg, nacieraniu. Nikt nie patrzył teraz na wiek czy pełnione stanowisko, nie było istotne czy byli teraz na patrolu, czy nie. Cieszyli się chwilą, wyżywając za pomocą śniegowych pocisków.
Wrócili do obozu, gdzie Figa od razu chciała iść na swój mech, by nieco wyschnąć. Mucha zgłosił się, by pójść zdać raport i wszyscy na to przystali. Czekoladowa spojrzała na Kurkę.
— Masz niezłego cela! — miauknęła. — Będzie trzeba zrobić następnym razem zasadzkę, proponuję na Jeżynę...albo na Czereśnię! Wchodzisz w to? Haha!
— Wchodzę. To było bardzo przyjemne! — Kurka uśmiechnął się szeroko do Figi. — Bardzo dobry patrol. Miłego dnia!
Zwiadowczyni również wróciła do swoich obowiązków, uprzednio nieco osuszając się po śniegowej bitwie.
<Kurka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz