Kiedy oboje jeszcze byli kociętami.
Księżyc podszedł do niego i położył przed łapkami Berberysu różne kości pochodzące od królika.
– Proszę – mruknął, siadając, po odstawieniu kości na ziemię.
Zapadła między nimi cisza, która była tak głośna, że Berberysowi bicie serca zaczęło przyspieszać. Czuł się oceniany przez starszego kocurka, a chciał wypaść całkiem dobrze. Chciał pokazać, że da się z nim zaprzyjaźnić i że nie jest zwykłym płaczkiem, tak jak nazywał go brat – Cierń.
– Umm… Dziękuję? – powiedział niepewnie i złapał kości królika zębami.
Nieśmiało zaczął żuć kości i pomału ścierać zęby, uwalniając tym stres związany z oczekiwaniami ojca, którymi jako kociak jeszcze nie umiał spełniać. Podniósł wzrok na Księżyca, który nie nadal milczał.
“Uh… Chyba jestem zbyt dziwny, żebyśmy zostali kolegami…”
– Na ogół kości się fajnie gryzie, jednak jeśli wolisz, można z nich spróbować zrobić różne ozdoby…
Księżyc jednak nie odpowiedział.
Teraźniejszość
Berberysowa Łapa właśnie wrócił do obozu wraz ze Śnieżycową Chmurą. Byli na jednym z jego pierwszych polowań i wspólnie udało im się upolować nawet dobrego zająca. Kocurek nie czuł się jednak z siebie dumny, wręcz zmęczony i zdezorientowany. Wszystko przez to, że jego brat, Cierń, dostał za mentorkę ich matkę. Sam osobiście też chciałby spędzać tak dużo czasu wraz z Jagodowym Marzeniem.
– Możesz odłożyć królika na stertę i zabrać się za czyszczenie posłań, potem dopiero pójdziemy na patrol graniczny, kiedy będzie zachodziło słońce – powiedziała jego mentorka, przy tym muskając go ogonem. – Dobrze sobie poradziłeś z tym królikiem. Musimy jeszcze popracować nad twoim startem do sprintu, a tak to masz całkiem niezły potencjał do łapania szybkich zajęcy.
Pochwała kotki spłynęła jednak po nim jak po kaczce. Pokiwał krótko głową i zabrał ich łup do sterty zwierzyny, do której podszedł Księżycowa Łapa. Uczeń kronikarza przystanął, pewnie go wyczuwając i czekał, aż Berberysowa Łapa się odezwie.
“O nie… Czy ja powinienem coś powiedzieć?”
Ostrożnie odłożył zająca na stertę i spojrzał na niewidomego. Czy powinien podjąć jakąś interakcję? Jedne z ostatnich zabaw w żłobku z Księżycową Łapa, były bardzo niezręczne. Wręcz oboje nie wiedzieli, jak podejść do ich relacji, o ile można tak było nazwać ich interakcje. Może powinien dać mu szansę?
– Cześć Księżycowa Łapo… – zaczął niepewnie.
Wiedział, że kocur też mógł nie być w nastroju do pogadanek. Musiał mocno przeżywać śmierć swojej matki, Rozkwitającej Szanty.
[374 słów]
< Księżycowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz