Iskrząca Łapa z uwagą zmierzyła bratem wzrokiem, chłonąc każde jego słowo.
Nie była do końca zadowolona z odpowiedzi kremowego; będąc u władzy mieliby przecież tyle możliwości do pokonania nierudych! Mogli nawet uczynić z nich niewolników, którzy pracowaliby w pocie czoła każdego dnia na ich koszt. To by dopiero było życie!
Natomiast sama idea podziału funkcji lidera brzmiała całkiem zachęcająco. To, że w trójkę będą rządzić, było oczywiste - natomiast wprowadzenie aż tak gwałtownej zmiany mogło przysporzyć im problemów ze strony współbratymców. Swoje reformy musieli wprowadzać powoli, aby klan nie ucierpiał przez wewnętrzne konflikty.
— Wiesz co, braciszku? Twój pomysł jest dobry, ale może być jeszcze lepszy. Powinniśmy być cierpliwi — zamruczała, posyłając mu pewny siebie uśmiech. — Jak zostaniesz liderem, to uczynisz mnie i Lew twoimi zastępczyniami. Nie będziemy jednak ograniczone do tej funkcji; zostaniemy też doradczyniami. Będziesz z nami konsultował każdą decyzję, razem zdecydujemy o losach klanu i wszystkich jego członków, rudych czy też… nierudych — dokończyła, lekko wykrzywiając pysk w niesmaku. Samo to słowo powodowało u niej obrzydzenie.
— Tak, myślę, że to fantastyczny pomysł — dodała Lwia Łapa, ocierając się o kremowy bok brata. Posłała Iskierce znaczące spojrzenie, na który cętkowana odpowiedziała delikatnym kiwnięciem łebka.
Razem doprowadzą Piaskową Łapę do władzy i potęgi. Nie było innej opcji; to było w końcu ich przeznaczeniem, prawda?
***
Ruda kocica nieznacznie uchyliła powieki, powoli wybudzając się ze snu. Pierwsze promienie słońca padały przez liściaste ściany legowiska, tworząc na ziemi charakterystyczną mozaikę z cieni i świateł, lecz córka Ziębiego Trelu nie zamierzała jeszcze wstawać. Leniwie oparła białą brodę na przednich łapach i westchnęła.
Ostatnie księżyce zlewały się w jej umyśle, granice między wschodami słońca mocno się zatarły i nawet nie pamiętała, kiedy dokładnie miało miejsce ich mianowanie na wojowników.
Właśnie. Ceremonia nadania imienia, wysoce wyczekiwany przez nich dzień - czemu tak łatwo o nim zapominała? Przecież to było najważniejsze wydarzenie w jej życiu! Nawet starsi pamiętali doskonale każde słowo…
Pręgowana fuknęła pod nosem, szczelniej owijając łapy rudą kitą. Mogła robić dobrą minę do złej gry, ale w głębi serca czuła, że wszystkie zmiany minionych księżyców coraz bardziej ją przytłaczają. Chciała z kimś o tym porozmawiać, ale co miałaby w ogóle powiedzieć? Jej problemem było właśnie to, że sama nie potrafiła określić przyczyn swojego samopoczucia.
— Iskrząca Burzo? Nie śpisz już? — Cichy, znajomy głos wybudził ją z zamyślenia i gwałtownie odwróciła pysk w stronę brata. Spojrzenie kotki nieco złagodniało, gdy Piasek przysunął się w stronę jej legowiska.
— Właśnie się obudziłam — odparła, specjalnie przy tym ziewając.
Między rodzeństwem zapanowała cisza, która po chwili stała się niezręczna. Iskierkę nagle uderzyła przykra myśl - ostatnio bardzo rzadko ze sobą rozmawiali. Nowe obowiązki tak ją pochłonęły, że zapomniała o swoim kochanym braciszku, którego obiecała chronić całym sercem. Fala wstydu, która ogarnęła ją w tamtym momencie, sprawiła, że głośniej przełknęła ślinę. Młoda wojowniczka nerwowo przenosiła wzrok z własnych łap do wyjścia i z powrotem, jednak ta czynność nie poprawiła atmosfery.
Żółtooka w końcu odważyła się zapytać.
— Wszystko w porządku, Piasku?
<Bracie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz