*przed atakiem na Lisiaki i zniszczeniem im klanu*
Cisza zapanowała pomiędzy nimi. Po wydarzeniach na zgromadzeniu czuł dziwną przepaść pomiędzy nimi. Czyżby źle postąpił? Liczył, że Łabędzi Plusk zrozumie jego odczucia. Ból i gniew jaki przepełnił jego żyły na widok leżącego na partnerze liliowym był nie do opisania. Poza tym Łabądek nie wiedział też o wszystkim... czy powinien mu o tym powiedzieć?
— T-to… jak s-sobie ra-radzisz j-jako za-zastępca?
Pomarańczowe ślipia spojrzały na Klifiaka. Point już bez tych informacji zdawał się być dziwnie zestresowany. Może Lisia Gwiazda znów odwalił jakiś szajs?
— Dobrze — mruknął z lekką dumą, prostując się. — Choć gdyby Pstrągowej Gwieździe przytrafiło się jakieś nieszczęście nie marudziłbym — dodał.
Widząc zaskoczenie w oczach Łabądka, sprostował.
— Ona i Lisia Gwiazda są siebie warci — wyolbrzymił Aroniowy Podmuch. — Wiesz, że podobno mieli romans?
— C-c-co? — miauknął zdziwiony point, otwierając szeroko pyszczek.
Aroniowy Podmuch usiadł bliżej Łabędziego Plusku.
— Kto wie, może i też tu się spotykali? — miauknął, rozglądając się uważnie. — Pewnie siedzieli w tym miejscu, a może to nawet TO tu robili?
Point drygnął.
— Żartuję — mruknął, uderzając lekko Łabądka w nos ogonem.
Łabądek naburmuszył się lekko, wydymając policzki. Aroniowy Podmuch uniósł zdziwiony brwi. Nie rozumiał o co mu teraz chodzi.
— Ej no — miauknął, tykając nadal pogniewanego Łabądka.
Ten tylko odwrócił łeb dumnie w przeciwną stronę. Aronia, który nie miał za bardzo przyjaciół, lekko przestraszył się. Nie sądził, że ten tak się pogniewa i nie to miał na celu. Ogon Nocniaka uderzył twardo o ziemię. Był zły. Nie po to wymykał się z obozu cudem, by teraz point się do niego nie odzywał. Już chciał coś parsknąć do Klifiaka, gdy szelest rozległ się pomiędzy wysokimi trawami.
— Chowaj się za mnie — syknął do kocura, zasłaniając go ciałem.
Łabędzi Plusk nie protestował, jedynie wyciągnął łeb przed bark Aronii, próbując wypatrzeć niebezpieczeństwa.
— M-myślisz, że t-to p-pies? — zapytał niepewnie Łabądek, jakby bał się, że wykracze.
Obydwoje słyszeli, że ostatnio na terenach Klanu Burzy i Wilka kręci się wygłodniała sfora.
— Stoi pod wiatry, więc trudno stwierdzić — ocenił Aroniowy Podmuch, wbijając wzrok w trawę.
Mimowolnie ich ogony splątały się ze sobą. Wraz z coraz większym szeleszczeniem napięcie coraz bardziej rosło. Łabędzi Plusk siedział praktycznie wtulony w Aroniowy Podmuch, a ten cały zjeżony oczekiwał aż wróg w końcu odważy się pokazać.
— No wyłaź! — wrzasnął w końcu, chcąc już zatopić pazury w psim pysku.
Krzyk zmusił osobnika do opuszczania swej kryjówki. Niewielka sylwetka wyszła z traw. Rozczarowany pysk nie zapowiadał nic dobrego, a żółte ślipie pełne żalu wbite było w ziemię. Aronia poczuł jak mięśnie się mu napinają.
Czemu akurat z całego klanu przyłapać musiał go własny syn?
— C-chyba faktycznie jestem pomyłką — syknął gniewnie, rozklejając się kocurek.
Zdrowe ślipie powędrowało w stronę Łabędziego Pluska, który stał wryty.
— P-pigwo... — wydusił w końcu z siebie point.
Lecz nim zdążył kontynuować, kocurek pokręcił łebkiem.
— T-teraz już wszystko jasne... — zaczął tajemniczo. — J-już wiem dlaczego nie kochałeś mamy, już wiem czemu nigdy się do nas nie przyznawałeś! — uniósł się arlekin, jeżąc się na grzbiecie.
Wziął głębszy oddech, by następnie zaśmiać się nerwowo.
— J-jesteś potworem! P-potworem i dewiantem tato! — wykrzyczał mu z żalem. — Nienawidzę cię! — rzucił jeszcze, by następnie odbiec z płaczem.
<Łabędzi Plusku ups>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz