Codzienne życie Węgielka polegało na jedzeniu i bezpiecznym siedzeniu w maminym futrze. Obserwował poczynania starszych kociąt, które, choć tak różniące się charakterami, zawsze jakoś spędzały czas. A on miał już trzy księżyce, a nadal siedział z boku, cichutko, wtapiając się w Ciepłą Pieśń, jego idealną wręcz kopię. Kotka była tak miła i spokojna, że kocięta zawsze czuły się... inaczej, gdy zostawała z nimi. Teraz mieli opuścić legowisko. Bez nich będzie tak, dziwnie pusto... I smutno. Teraz cała uwaga skupi się na nim. Nie lubił, jak wszyscy się nad nim rozczulali, ale z natury był miły i pogodny. Tylko troszkę był wstydliwy.
Spał sobie spokojnie, owinięty ogonem matki. Gdy wyczuł jakieś ruchy. Otworzył pomarańczowe ślepka i spojrzał w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Mała długowłosa kotka kierowała się do wyjścia. Przecież nie powinna wychodzić! Musi jej to powiedzieć. Wysunął się spod ogona i podreptał cicho w jej kierunku.
-Czekaj! Gdzie idziesz?-mała odwróciła się. To była Strumyk od tej srebrnej kotki.
- Jeszcze nie wiem, ale mi się nudzi. Zróbmy komuś jakiś kawał, co ty na to?
-Nie możemy. A przynajmniej ja nie mogę. Mama mówi, że nie wolno mi wychodzić z kociarni.
- Aha... To czekaj, zapytam się jej o zgodę.- podeszła do śpiącej królowej i szepnęła jej w ucho:
-Możemy iść się pobawić?
Kotka mruknęła coś na znak "Tak".
-Zgodziła się. No chodź!- Węgielek nie był przekonany, ale wyszedł. Schowali się w pobliskich krzakach i zaczęli się ganiać- oczywiście cichutko. Kocurek po raz pierwszy czuł się jak zwykły kociak, nie jak puchata kulka do grzania. Poznał smak zabawy z rówieśniczką. Żółtooka Strumyk mimo iż była tak podobna do swej matki jak Węgiel do Ciepłej Pieśni, to była o wiele milsza niż jej surowo wyglądająca matka. Gdy słońce zaczęło wschodzić wrócili do kociarni. Zaraz jednak rozległ się lament:
-Gdzie wyście byli?
<Strumyk? Heh, propozycja przyjęta ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz