- Co się tak gapicie? - prychnęłam.
Chuda Łapa oraz Łososiowa Łapa zignorowali mnie i powrócili do rozmowy. Argh! Nienawidzę, jak ktoś mnie ignoruje! Postawiłam parę głośnych kroków w ich stronę. Znowu na mnie spojrzeli.
- Nie ignorujcie mnie! - syknęłam wściekła.
- A to niby czemu? Nie jesteś warta naszej uwagi - zapytał Chudy.
Wysunęłam pazury. Jeszcze chwila i drasnęłabym go, ale w tym samym momencie do nory weszła Złota Skórka.
- Liliowa Łapo, Sosnowy Ogon prosiła abyś stawiła się przed obozem - oznajmiła beznamiętnie.
Kiwnęłam głową i wyszłam za brązową kotką, posyłając wrogie spojrzenie dziecku Brzozowej Łapy. Zastanawiałam się, jak doszło do jej porodu. Co jak co, ale już sporo rzeczy wiedziałam o stosunkach między kotami; najczęściej przez to, że podsłuchiwałam rozmowy wojowniczek. Jedna z nich ciągle mówiła i gapiła się na Jaszczurczego Ogona. Była to ta nowa, Urocze Serce czy jakoś tak. Wątpię jednak, że uda jej się zagadać do tego kocura. Nigdy nie znałam większego gbura od niego.
W końcu dotarłam do swojej mentorki. Jak zwykle mruknęła coś o tym, iż mam się jej słuchać i tak dalej. Dodała też to, że nie ma zamiaru powtarzać tego, czego nie zapamiętałam. Akceptowałam jej wszystkie warunki. Nic innego nie mogłam zrobić. Moja matka jakoś nie darzyła mnie sympatią - jedynie Dębowej Łapie oraz Cierniowej Łapie okazywała krztę miłości. Aha! I jeszcze był Klonowe Futro. To jemu poświęcała najwięcej uwagi. On też mnie wkurzał. Z zamyśleń wyrwała mnie Sosnowy Ogon.
- Dzisiaj poćwiczymy walkę. Będę cię uczyć tak, jak uczyła mnie tego moja mentorka. Spróbuj mnie zaatakować - rzekła obojętnie.
Me źrenice rozszerzyły się. Tak... To w reszcie ten moment! Będę mogła ją zlać na kwaśne jabłko! Na mój pyszczek wkradł się lekki uśmieszek. Oj, pożałuje srogo swoich krzyków na mnie.
Skoczyłam szybko w jej stronę. Ta jednak zrobiła sprawny unik. Kotka nie atakowała mnie. Ponownie wybiłam się z tylnych łap, lecz znowu mi się nie udało. Kilka innych prób i nic nie wychodziło. Aczkolwiek po jakimś czasie udało mi się uczepić jej grzbietu. Wgryzłam się jak najmocniej, wbiłam swe pazury jak najgłębiej. Chciałam, aby cierpiała. Sosnowy Ogon jęknęła i zrzuciła mnie.
- Dość! Co ty sobie wyobrażasz, mysi móżdżku? - syknęła.
- To już przesada! Ciągle narzekasz i narzekasz. Mam tego dość... Jeżeli zmienisz swoje nastawienie do mojego treningu to powiadom mnie o tym - parsknęłam, po czym wróciłam do obozu klanu.
Me źrenice rozszerzyły się. Tak... To w reszcie ten moment! Będę mogła ją zlać na kwaśne jabłko! Na mój pyszczek wkradł się lekki uśmieszek. Oj, pożałuje srogo swoich krzyków na mnie.
Skoczyłam szybko w jej stronę. Ta jednak zrobiła sprawny unik. Kotka nie atakowała mnie. Ponownie wybiłam się z tylnych łap, lecz znowu mi się nie udało. Kilka innych prób i nic nie wychodziło. Aczkolwiek po jakimś czasie udało mi się uczepić jej grzbietu. Wgryzłam się jak najmocniej, wbiłam swe pazury jak najgłębiej. Chciałam, aby cierpiała. Sosnowy Ogon jęknęła i zrzuciła mnie.
- Dość! Co ty sobie wyobrażasz, mysi móżdżku? - syknęła.
- To już przesada! Ciągle narzekasz i narzekasz. Mam tego dość... Jeżeli zmienisz swoje nastawienie do mojego treningu to powiadom mnie o tym - parsknęłam, po czym wróciłam do obozu klanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz