Miał ucznia! Drugiego w swoim dosyć krótkim żywocie, mimo to bardzo się ucieszył, że to właśnie jego imię zostało objęte tytułem mentora. Nie zawiedzie, oj nie! Na pierwszy dzień zaplanował zapoznanie uczennicy ze terenami klanu. Starał się iść wolno ale mimo to widział kątem oka, że kotka lekko nie nadążała. Nagle do jego nozdrzy doleciała paskudna woń. Wciągnął powietrze. Tak był pewny, gdzieś tu kręcił się borsuk.
- Bądź ostrożna Wilcza Łapo, tu gdzieś w okolicy przebywa borsuk – ostrzegł ją szeptem, kotka się lekko wzdrygnęła ale starała się zachować spokój.
Wolałby aby odszedł, bo zdawał sobie sprawę, że walka z nim mogłaby obrać zły obrót. Chodził jeszcze chwilę po okolicy aż zaczął się oddalać. Nie wyczuł ich? A może po prostu ich zignorował? Nie miał pojęcia, ale uznał to za znak opieki Gwiezdnych nad swoimi.
- Odszedł – usiadł i rozluźnił swoje napięte do granic mięśnie, spoglądając na także powoli się uspokajającą.
Sam jej wyraz pyszczka nie uległ zmianie, lecz mięśnie czy sierść okazywały jej zdenerwowanie. Brzozowy Potok i tak był zaskoczony jej reakcją, nie panikowała ani wykazywała bezgranicznego strachu. Kocur doszedł do dwóch wniosków, albo świetnie ukrywała swoje emocje nawet poprzez władzę nad ciałem albo miała naprawdę twarde nerwy.
- Zachowałaś się spokojnie, zazdroszczę zimnej krwi, ja jak byłem w twoim wieku to na takie zdarzenia reagowałem dosyć nerwowo – uśmiechnął się delikatnie – zaraz powrócimy do lekcji, tylko odczekajmy chwilę, nie chciałbym na niego ponownie trafić.
Kotka przytaknęła i usiadła niedaleko niego, wpatrując się w jakiś oddalony punkt. Ich relacje są chłodne i nie rozwinięte. Oboje czują się w swoim towarzystwie nieswojo i obco. Musiał to zmienić, pamiętał, że jego relacje ze Szałwiową Łapą opierały się na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu, wszystko sobie mówili. Chciał aby podobnie było z Wilczą Łapą, nie powinien jednak oczekiwać zbyt wiele po jednym dniu. Chciał jednak porozmawiać z nią o tym.
- Wilcza Łapo, wiesz, nie jesteś moim pierwszym uczniem – zaczął tonując swój ton aby brzmiał jak najprzyjemniej – właściwie jesteś drugim, chociaż wyglądem przypominasz mojego poprzedniego ucznia. No ale nie będę ci o nim opowiadał, bo to nudne. Chciałbym ci coś zaproponować.
Ruda kotka wyrwała się z zamysłu ale unikały kontaktu wzrokowego z nim. Czarno-biały kocur uznał to za sygnał, że słucha.
- Zawsze uważałem, że miedzy mentorem a uczniem powinno być zrozumienie i zaufanie, oraz więź dzięki, której oboje będą się czuli dobrze w swoim towarzystwie. Chciałbym abyś nie traktowała mnie za nie wiadomo kogo i czuła, że czas spędzony ze mną był równie przyjemny jak z rodziną. Postaram się aby nasze lekcje nie były zbyt nudne, aby było więcej robienie niż słuchania. Jednak oczekuje od ciebie ważnej rzeczy – bursztyn w oczach kotki zniknął pod czernią źrenicy – wymagam abyś mnie szanowała. To jest podstawa do tego aby nasze relacje były pozytywne, musimy się nawzajem szanować.
<<Wilcza Łapo?>>
- Bądź ostrożna Wilcza Łapo, tu gdzieś w okolicy przebywa borsuk – ostrzegł ją szeptem, kotka się lekko wzdrygnęła ale starała się zachować spokój.
Wolałby aby odszedł, bo zdawał sobie sprawę, że walka z nim mogłaby obrać zły obrót. Chodził jeszcze chwilę po okolicy aż zaczął się oddalać. Nie wyczuł ich? A może po prostu ich zignorował? Nie miał pojęcia, ale uznał to za znak opieki Gwiezdnych nad swoimi.
- Odszedł – usiadł i rozluźnił swoje napięte do granic mięśnie, spoglądając na także powoli się uspokajającą.
Sam jej wyraz pyszczka nie uległ zmianie, lecz mięśnie czy sierść okazywały jej zdenerwowanie. Brzozowy Potok i tak był zaskoczony jej reakcją, nie panikowała ani wykazywała bezgranicznego strachu. Kocur doszedł do dwóch wniosków, albo świetnie ukrywała swoje emocje nawet poprzez władzę nad ciałem albo miała naprawdę twarde nerwy.
- Zachowałaś się spokojnie, zazdroszczę zimnej krwi, ja jak byłem w twoim wieku to na takie zdarzenia reagowałem dosyć nerwowo – uśmiechnął się delikatnie – zaraz powrócimy do lekcji, tylko odczekajmy chwilę, nie chciałbym na niego ponownie trafić.
Kotka przytaknęła i usiadła niedaleko niego, wpatrując się w jakiś oddalony punkt. Ich relacje są chłodne i nie rozwinięte. Oboje czują się w swoim towarzystwie nieswojo i obco. Musiał to zmienić, pamiętał, że jego relacje ze Szałwiową Łapą opierały się na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu, wszystko sobie mówili. Chciał aby podobnie było z Wilczą Łapą, nie powinien jednak oczekiwać zbyt wiele po jednym dniu. Chciał jednak porozmawiać z nią o tym.
- Wilcza Łapo, wiesz, nie jesteś moim pierwszym uczniem – zaczął tonując swój ton aby brzmiał jak najprzyjemniej – właściwie jesteś drugim, chociaż wyglądem przypominasz mojego poprzedniego ucznia. No ale nie będę ci o nim opowiadał, bo to nudne. Chciałbym ci coś zaproponować.
Ruda kotka wyrwała się z zamysłu ale unikały kontaktu wzrokowego z nim. Czarno-biały kocur uznał to za sygnał, że słucha.
- Zawsze uważałem, że miedzy mentorem a uczniem powinno być zrozumienie i zaufanie, oraz więź dzięki, której oboje będą się czuli dobrze w swoim towarzystwie. Chciałbym abyś nie traktowała mnie za nie wiadomo kogo i czuła, że czas spędzony ze mną był równie przyjemny jak z rodziną. Postaram się aby nasze lekcje nie były zbyt nudne, aby było więcej robienie niż słuchania. Jednak oczekuje od ciebie ważnej rzeczy – bursztyn w oczach kotki zniknął pod czernią źrenicy – wymagam abyś mnie szanowała. To jest podstawa do tego aby nasze relacje były pozytywne, musimy się nawzajem szanować.
<<Wilcza Łapo?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz