BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

24 października 2023

Od Różanej Przełęczy CD. Wiśniowej Iskry

 Dawno dawno temu 

Nie podobało jej się to. W końcu Gwiezdni z opowiadań mieli być kimś ważnym, kimś, kto jest autorytetem, posiada wielką moc i może zapobiec klęskom. Zamiast tego dostali milczące głazy, które wbrew podaniom, są zwyczajnie martwe. Pozwalali, by działo się to co się działo, nie próbowali zrobić nic, by temu zapobiec, w końcu chyba mogli zesłać chociaż losowy sen na wiernych, nie? Ogon kotki zadrgał. 
- Przecież to nasi przodkowie. - zauważyła, z drgającym w głosie zdenerwowaniem - Mogliby zrobić cokolwiek. Jeśli dalej będą milczeć, w końcu wiada w nich podupadnie, nie zdają sobie z tego sprawy? Czy może zdają, ale wolą zostawić to losowi i żyjącym, oraz mrocznym duchom. 

‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧

Mimo wszystko historia zataczała koło, kolejne z jej kociąt opuściło świat żyjących. Tego się właśnie obawiała, tego chciała uniknąć, więc kiedy Powiew starał się z nią porozmawiać, oczywiście z zimną krwią cisnęła mu wszystko w twarz, doszło do mało przyjemnej wymiany zdań, a od tego czasu w powietrzu nie tylko wirowała żałoba, ale również chłodna szczelina, rosnąca z każdym dniem. Róża się odizolowała. Negatywne emocje zbyt kłębiły się w jej myślach, więc zwyczajnie postanowiła się odseparować od pozostałej jej bliższej rodziny, skupiając się tylko na tej -pożal się gwiezdnym- polityce i próbie rozbudowy klanu stworzonego z niewdzięczników, którzy zaczynali ją irytować z każdym dniem coraz bardziej. Każdy szept, współczujące lub też pełne pogardy spojrzenia, przyjście z patrolu łowieckiego bez posiłku, pomylenie się w czymś czy nawet zwichnięcie przez przypadek łapy, gdyż jakiś wojownik wykazał się obniżonym etapem rozwoju umysłowego. Wszystko to sprawiało, że Róża niemal wytwarzała ze swego futra lodowate iskry. Z czasem wszystko się jakoś wyrównało, znalazło równowagę, swój święty złoty środek i chociaż nie była najbardziej obecna w życiu swoich kociąt (co prawda nigdy jakoś nie była, jednak teraz dało się to bardziej odczuć), to nie odizolowała się końcowo od nich całkowicie jak zapowiedziała. Może była to oznaka słabości, która wzrastała z wiekiem, może coś innego, jednak przychodziła porozmawiać, zadać kilka niezręcznych pytań. Ten stan utrzymał się jeszcze potem, przez następne księżyce. Niemniej nie to chodziło liderce po głowie, a kolejny krok do spełnienia swojego planu. 
- Wiśniowa Iskro - zdecydowany i zwiastujący coś głos Róży rozniósł się po lecznicy, kiedy calico pojawiła się tego dnia, wyglądając przy tym, w porównaniu do ostatnich dni, jakby w pełni życia. Kiedy brązowe oczy dostrzegły szylkretową, to właśnie do niej skierowała swoje kroki, wcześniej kiwając Słonecznej Łapie głową na powitanie. - Mam zamiar rozruszać Gwiezdnych i dać im większe znaczenie. Już dość przesiedzieli w komfortach - Rzekła, siadając wprost naprzeciw medyczki, patrząc jej poważnie w oczy. Miała kilka planów i nie chciała nawet słyszeć o sprzeciwie, czy to od strony Wiśni, czy samych gwiezdnych.  
- Obawiam się, że to nie od ciebie zależy, Różana Gwiazd...  - medyczka chrząknęła starczo. - Przełęczo. Jeśli Gwiezdni będą chcieli częściej się do nas odzywać i angażować w sprawy klanu, zrobią to, ale jeśli nie będzie to zgodne z ich wolą, nie mamy prawa jej naginać. Logiczne, że po tych plagach i okropieństwach, jakie przeżył Klan Burzy w tak krótkim czasie, możemy być przekonani, że jesteśmy bliżej nich niż niesławny Klan Wilka, ale nie zapominaj o pokorze.
- Ależ nie oczekuję, że od razu się ruszą, poza tym, z całym szacunkiem, jednak nie czuję się bliższa dla Klanu Gwiazdy niż Wilczaki. Wręcz przeciwnie, z każdą chwilą się coraz bardziej od nich oddalamy, więc chciałabym, żeby stali się większą częścią naszej kultury. Oczywiście, sam klan powinien najpierw zrobić jakikolwiek krok ku zmianie, a jeśli Gwiezdni nie chcą, by wierzyła w nich coraz mniejsza część społeczności, szczególnie po wcześniej wspomnianych klęskach, to powinni zrozumieć moje intencje.
- Zdaję sobie z tego sprawę, Różana Przełęczo. Potraktuj moje słowa po prostu jako rodzaj uwagi lub przestrogi. Mam jednak nadzieję, że Gwiezdni będą chcieli z nami współpracować.
- Być może kiedyś nie będą mieli wyboru - mruknęła z nutą sceptyzmu, po czym w jej oczach od nowa błysnęła jakaś wena - Jak wiesz, wyznaczyłam dwójkę przewodników i chciałabym, żeby mieli oni bliższą więź z zaświatami. Pomoc od duchów często może być konieczna. Jeśli nie namacalnie, to sama wiara czasem wystarcza. Bądź co bądź przemierzanie tunelów jest niebezpieczne, dobrze by było mieć aprobatę i poczucie bezpieczeństwa. Z resztą, wydaje mi się, za zaczerpnięcie opinii od gwiezdnych z większym doświadczeniem nie byłoby zbędne.
- To jedna z tych rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ale możemy mieć nadzieję, że Gwiezdni zechcą z nami współpracować. Teraz wiara w nich niestety jest słabsza, niż kiedyś, a koty są coraz mniej przywiązane do tradycji. Może to sprawi, że wyciągną do ciebie pomocną łapę. Jesteś liderką, Różana Przełęczo, więc zarówno ze mną, jak i z tobą, Gwiezdni mają najsilniejszy kontakt. Jestem pewna, że jeśli spytasz się ich o radę, nie pozostawią cię samej.
Calico kiwnęła głową, po czym wstała z podłoża. 
- A więc jest szansa, możemy się ich spytać. Czy mogłabyś najpierw spróbować zaprowadzić mnie do nich w snach? Jeśli nie wyjdzie, pozostanie nam gwiezdna sadzawka.

‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧

No i cóż, pozostała im gwiezdna sadzawka. Ze snu nic nie wyszło, widocznie gwiezdni nie byli tak tą sprawą zainteresowani, jakby liczyła na to Róża. A kiedy pojawiła się przed nią znajoma, gwiezdna sceneria i poczucie jakiegoś dyskomfortu, jakby wszystko tu ją przenikało… gwiezdnych również nie było. Calico wpierw się rozejrzała. Być może nie zauważyli jej przyjścia, może kanał ,,Klan Burzy” nie był już dla nich w tym momencie ciekawy i obserwowali coś innego, jednak im dłużej chodziła, tym bardziej traciła nadzieję, że się pojawią. Teren świecił pustkami. Czyżby się obrazili, że nie przyjęła drugiego członu? A może nie pasowały im jej rządy i mieli jakieś zarzuty? Ale to wtedy wypadałoby coś powiedzieć osobiście, a nie się obrazić i nic nie mówić, znikając i pozwalając jej tak chodzić po świecie umarłych. Liderka strzepnęła agresywnie ogonem. Raz i drugi podrygiwał jej, kiedy krążyła bez celu. Nie miała zamiaru jednak jęczeć i wrzeszczeć wzywając gwiezdnych. Jeszcze czego. Nie pokazali się, nie chcą zadbać o swój własny interes i jeszcze wystawiają ją na próbę. Jasne, mieli prawo, w końcu byli niestety nad nią, z władzą, ze wszystkim. Niezwykle ją to irytowało, jednak niech tylko poczekają… nie odmówili jej wstępu, więc miała szansę się dostać na gwiezdne chmurki. A wtedy…. 
- Czego szukasz dziecię wśród zmarłych? - calico zatrzymała się nagle, po czym odwróciła głowę w kierunku tłumu gwiezdnych kotów. Róża z początku chciała rzucić coś z sarkazmem, jednak się wstrzymała, drgając jedynie nosem, jakby jakiś pyłek na nim przysiadł. Nie będzie wywlekać tu swoich żali przed gwiezdnymi i ich tupetem. Nie miała na chwilę obecną do tego żadnych uprawnień. 
- Jak może zauważyliście, wiara w Klan Gwiazdy przymiera. Przynajmniej w Klanie Burzy. - Zaczęła więc spokojnie, oficjalnym tonem patrząc kolejno po duchach, stojąc sobie z gracją i z uniesioną głową. Co prawda nigdy nie było idealnie, ale można było chyba lekko podkoloryzować - Nie ma się co dziwić, wasz brak odzewu przez wiele księżyców i ostatnie klęski miały swój w tym udział. To z czym przychodzę, powinno raczej umocnić waszą pozycję wśród kotów, jednak wymagałoby to zaangażowania z waszej strony.
- Złożyliśmy obietnicę, by nie mieszać się w sprawy żywych, ponieważ nie podobała się im nasza ingerencja. Teraz chcecie to zmienić? Nie rozumiemy waszej woli. Nie potraficie się zdecydować…
- Nie odpowiadam za wszystkie klany albo niezadowolenie pojedynczych jednostek. - stwierdziła. Na nic takiego nie przystawała. Znaczy, jasne, swoboda dla żyjących jest plusem, w końcu to żyjący oddychają, nie martwi, jednak to co zrobili gwiezdni to brak umiejętności znalezienia równowagi. Czyżby świadomość zbiorowa na tym etapie istniała i usypiała rozumowanie?  - Wątpię też, by ,,większa swoboda" oznaczała prawie całkowite zniknięcie, a raczej znalezienie złotego środka. Popadanie ze skrajności w skrajność nie byłoby dobre dla żadnej ze stron. Dodatkowo, nie przychodzę tu mówić za całe kocie społeczeństwo, a za Klan Burzy. I nie mówię tu o czymś niezwykle wielkim.
Koty zdawały się spoglądać teraz po sobie, choć ich wyraz pyska wcale się nie zmienił. Ktoś prychnął w tłumie, jednak jego głos został przyćmiony przez przemawiającego.
- Nasze istnienie jest uzależnione od was. Jeśli Klan Burzy chce naszej obecności, trudno nam odmówić. Choć jesteście dezorientujący.
- Jestem wdzięczna za wasze pozytywne rozpatrzenie - rzekła krótko - Czy skoro już to mamy za  sobą, chciałabym porozmawiać z kimś z was o bardziej ścisłym zakresie moich myśli. Najlepiej z przodkiem klanu. 
Koty tylko skinęły równo ze sobą w tej samej chwili, po czym świat wokół nich zaczął wirować. Chcąc nie chcąc, Różana Przełęcz musiała zamknąć oczy, a gdy je otworzyła, reszta kotów zniknęła. Stała przed nią Tygrysia Gwiazda, siedząc przed nią z delikatnym uśmiechem, na której widok Róża skinęła krótko głową z szacunkiem. Cieszyła się, że to akurat tego kota jej wysłali. 
- Czego jeszcze ode mnie ci potrzeba?
- Dobrze Cię widzieć - wpierw krótkie powitanie - Nie wiem czy obserwowałaś, jednak wspominałam na jednym z zebrań o roli przewodnika. Jeśli mam być szczera, nie ufam niektórym wyborom, więc chciałabym powierzyć zadanie dodatkowej akceptacji przewodnika przez gwiezdnych. Jako iż Koniczynowa Łąka i Diamentowy Wąs są pierwsze... chciałabym żeby otrzymały akceptację od pięciu ważnych przodków Klanu Burzy. Przy drugim pokoleniu możliwe, że jeszcze to nie wyjdzie, jednak przy trzecim chciałabym zmienić to na akceptację od minimum trzech przeszłych przewodników. Po śmierci prosiłabym również o zgodę na to, by w razie czego duchy pomagały żyjącym jeśli zgubią się w tunelach. Może to być nawet pod postacią nikłego znaku. - zamilkła na moment - mam nadzieję, że moja propozycja okaże się trafna. - Znów zamilkła, czekając i obserwując reakcje kotów, na które sama miała ochotę prychnąć. Nie pojmowali nic z rzeczy które do nich mówiła, Tygrysia Gwiazda natomiast pokiwała głową, jakby z pobłażliwością. 
- Jesteś pewna, że potrzebujesz do tego Klanu Gwiazdy? Brzmi to jak zwykła rola…
- I jesteście pewni, że zrobilibyście to w ten sam, proponowany sposób, gdybym nie poprosiła o wasz udział? - pyta z pewnym powątpiewaniem - To jeden z kroków który chce podjąć, a wasza obecność nawet mniej znaczących strefach może to wszystko rozbudować. W końcu w ten sposób zobaczy was również większa ilość kotów - zauważyła, starając się wytłumaczyć swój sposób myślenia, by ten zlepek gwiezdnego pyłu chociaż odrobinę załapał z jej słów. 
- Dobrze... Wierzę, że i tak wszystkim się zajmiesz, gdy już do nas dołączysz Różana Przełęczo. Na razie jesteśmy... Hm... zdziwieni tą prośbą. Nikt w całej historii nie prosił o takie rzeczy Klanu Gwiazdy... W jaki sposób widziałabyś te wybory przewodników z naszym udziałem? Liczymy, że to nie będzie duża ilość kotów... Takie odwiedziny w sferze ducha kosztują nas energie i nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiedzieć na modły... Jak sama zauważyłaś, jesteśmy słabi niż wiele istnień temu.
- Jak już wspomniałam, potrzebuję jedynie pięciu kotów, najlepiej za życia na wyższym stanowisku, by mogli ocenić i zaakceptować pierwszych przewodników. Nie będę potrzebowała wszystkich przodków Klanu Burzy. Potem natomiast same duchy które były na owym stanowisku. Co do samych wyborów, byłaby to raczej końcowa ocena. Wierzę, że będziecie mieć od czasu do czasu oko na poczynania przyszłych możliwych uczniów. W końcu będą znać przebieg wszystkich możliwych tuneli, niedopuszczalna jest tu zdrada. Wasz osąd w tej sprawie może być pod koniec konieczny. Może być wcześniej wybór omówiony między wami lub każdy może wyrazić swoją opinię na temat danego kota osobiście, to już mi obojętne. 
- Masz na myśli ocenę czystości ich duszy? Wierności Klanu Burzy? - dopytała dla pewności Tygrysia Gwiazda, zdając się, że nie rozumiejąc nadal po co do takiej rangi potrzebuje aż tylu martwych dusz, które miałyby sprawować nad nimi pieczę.
- Coś w tym rodzaju, chociaż inaczej bym to ujęła - potwierdziła w końcu Róża, nie wiedząc jak inaczej to wytłumaczyć, gdyż powiedziała już to co miała. Żeby całkiem zrozumieć, trzeba by było wejść jej do głowy - A skoro tu jestem, chciałabym zadać dodatkowe pytanie, jeśli mogę oczywiście.
- Pytaj - dostała pozwolenie.
- Są wśród was koty z różnych pokoleń, które widziały i przeżyły wiele - zaczęła, wodząc wzrokiem po zjawach - Posiadacie informacje o przeszłości, wiedzę o błędach jak i dobrych decyzjach. Kumulacja tego, wiedza historyczna pomogłaby w zapobieganiu pewnym... potknięciom, oraz zachowaniu pamięci o ważnych wydarzeniach, gdzie nikt tak naprawdę nie zwraca na to uwagi. Możliwe, że to o co proszę byłoby już zbyt wielkim obciążeniem, jednak proszę o pozytywne rozpatrzenie. To, czego bym potrzebowała, to podzielenie się waszą wiedzą z pewnymi kotami, które mogłyby potem już bez waszego udziału nauczać resztę klanu, oraz zapamiętywać wydarzenia teraźniejsze, by zapamiętane były w przyszłości. 
Dusze kotów z Klanu Burzy zaczęły szeptać. Ta wymiana zdań trwała jakiś czas, a biedna liderka stała, oczekując na rozpatrzenie swej sprawy. 
- A co z medykami? - Różana Przełęcz dojrzała jak jej brat - Zwęglony Kamień występuje z tłumu. - Czy to nie ich rolą było kontaktować się z nami, zdobywać wiedzę i nauczać klan, by chronić go przed błędami przodków? - brzmiał pewniej, nie jąkał się, a widząc podstarzałą siostrzyczkę uśmiechnął się do niej życzliwie.
- Medycy są od kontaktów z wami. Odbieraniem znaków które zsyłacie, nauki których nam użyczają nie są tym, o czym teraz wspominam. Ich działanie jest na strefie duchowej, są ważną, niezmienną częścią klanu i nie mam zamiaru tego zmieniać. Jednak nie pobierali od was nauk o całej historii, nie znają zakamarków o których klany zapomniały. A to właśnie o to proszę - Wyjaśniła patrząc na brata, trochę zła, że się pojawił, stawiając ją na chwilę na stołeczku rozkojarzenia. Dobrze, że nie widziała swoich dzieci wśród umarłych, albo przynajmniej nie chciała widzieć. Przyszła tu w sprawach dyplomatycznych, nie rodzinnego spotkania, podczas którego mogłaby się rozklejać. 
- Dobrze. Niech więc będzie - zgodzili się.
- Dziękuję - odparła, skinąwszy głową - Za jakiś czas przyprowadzę do was wybrane, najwyżej dwa koty. Prosiłabym byście do tego czasu wybrali, którzy z was są na tyle silni by podzielić się z nimi historią. - Świat się rozmazał, a ona już chwilę potem poczuła chłód bijący od podziemi, jak i gwiezdnej sadzawki. Uniosła się, patrząc w stronę Wiśniowej Iskry z jakimś niepohamowanym zafascynowaniem i zadowoleniem w oczach. 
- Zrobione. 

‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧

Czaso po mianowaniu wszystkiego i wszystkich, na wiosnę. 

Oświadczenie od Diamentowego Wąsa i Koniczyny, że główne tunele zostały już opracowane i można zacząć szkolenie klanu do poruszania się w nich, Róża odebrała z ulgą. Nie minęło kilka dni jak wróciła od Gwiezdnych. Nadchodząca wiosna rozpuszczała zmarzniętą ziemię. Teraz tylko trzeba było przekopać ich trochę przy granicy tak, by wygodnie było się w nich bronić, zacząć szkolenia z efektywnej walki wśród ich ciemnych, ciasnych ścian. Właśnie… ,,tylko” czy ,,aż”? Z pyska Różanej wyszło zmęczone westchnienie, kiedy obie kotki opuściły jej legowisko. Zaraz potem zebrała się na ogłoszenie. 
- Koty Klanu Burzy - zwołała klan, ukazując się w jednym z okien. Szylkretka spokojnie poczekała, aż wszystkie koty zbiorą się na zebranie, wieczorny patrol właśnie oczyszczał swoje futro z resztek zmokłej suchej trawy i resztek nie roztopionego śniegu, który widocznie skrył się jeszcze w cieniu kamieni lub drzew  - Od dnia jutrzejszego w mniejszych grupach zaczniecie szkolenie z poruszania się po głównych tunelach wyznaczonych przez Diamentowego Wąsa i Koniczynową Łąkę. Będą was prowadzić i nie chcę słyszeć o niesubordynacji, ani próbach samodzielnego zwiedzania reszty tuneli, które nie są dla was przeznaczone. Co do konsekwencji możecie użyć swojej wyobraźni. Na chwilę obecną nie będziemy ułatwiać sobie drogi przed podkopywanie, jednak musicie się liczyć z wizją przyszłej pracy, jak tylko zapamiętacie rozkład ścieżek na pamięć. Będziemy również trenować walkę w ciasnocie i ciemności, co nie ukrywając, będzie mozolną drogą.  Dodatkowo, razem z przyjęciem oficjalnego stanowiska Przewodnika, Koniczynowa Łąka i Diamentowy Wąs mogą odmówić wzięcia udziału w walkach. Ich obowiązkiem zostaje również wytrenowanie swojego następcy. - Zerknęła w stronę obu kotek. O reszcie musiały porozmawiać osobiście i Róża już zdążyła zapowiedzieć im, kiedy by chciała je znów widzieć u siebie. - Dodatkowo, jeśli ktoś z tu zgromadzonych, byłby zainteresowany zgłębianiem historii klanów… może się do mnie zgłosić. Zebranie uznaję za zakończone.  - Po tych słowach zniknęła w oknie, a chwilę później znalazła się  w legowisku medyka, zatrzymując się obok Wiśni. 
- Nie wiem, czy dobrze robię - przyznała, chociaż wyszło jej to przez gardło dość ciężko. Nie powiedziała o co dokładnie chodzi, chociaż sprawa krążyła przez cały czas wokół tych zmian. Dodatkowo, dostała informację od Diamentowego Wąsa o pewnej jaskini znalezioniej pod ziemią, którą na pewno by chciała wykorzystać w jakiś sposób. Pytanie tylko: jaki? Niemniej nie to jedyne siedziało jej teraz w głowie. - A z wizją zesłaną wam przez klan gwiazdy, problem zdaje się podwajać. 

<Wiśnia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz