BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

01 września 2023

Od Szeptu (Szepczącej Łapy) CD. Iskrzącej Łapy

Szept zerknął na przyniesiony przez Iskierkę dar. Jedzenie. I miał pełne prawo wybrzydzać. Poza tym, czuł się bezpieczny, gdyż w razie czego wystarczyło krzyknąć, więc sprawa leżała po jego stronie. 
- Aww, miło, że się tak martwisz. Nie sądziłem, że jesteś zdolna do takiego gestu - na pysku pojawił się miły uśmieszek, który niemal tryskał tęczą i jednorożcami. Zaraz jednak zielone oczy spojrzały na nornicę, z jakimś strapieniem i smutkiem - Ajj, wiesz, nie specjalnie lubię futro i ogon z nornicy. Strasznie podrażnia gardło, nie chcesz mi może z tym pomóc? - pyta milutko, nadal będąc w krainie tęczy. Nie chciało mu się użerać z futrem, znaczy jasne, mógłby zjeść i z tym, ale za samymi nornicami nie przepadał.
Ruda stłumiła w sobie warknięcie. Tak chce się bawić? Nie ma sprawy.
- Och, wybacz, kochany Szeptusiu - odparła przesłodzonym tonem, z zadowoleniem zauważając zdziwiony pyszczek kocura. - W jaki sposób chcesz, żebym ci pomogła?
- Hmm, myślę nad obraniem tej nornicy ze skóry i odłożeniu ogona na bok, nie sądzisz? Ich ogony są wręcz nie do zniesienia - nadal mruczał melodyjnie, podpierając głowę na łapach, niczym panna.
- Oczywiście! Wybacz za to niedopatrzenie, doprawdy nie wiem co we mnie wstąpiło - zaśmiała się słodko, jednocześnie rozpruwając ciało gryzonia ostrym pazurem. Gdy jej łapy były już dostatecznie pokryte krwią, przeniosła sztucznie zmartwiony wzrok na szczerzącego się do niej kocurka. - O jejku, masz coś na pyszczku! Nie martw się kochaniutki, już to zmyję! - oznajmiła świergotliwym tonem, maziając mu po mordce czerwoną cieczą. Starał się nie skrzywić. Na wszystkich Gwiezdnych których istnienie jest mocno wątpliwe, czemu te baby muszą go dotykać? Jego siostry to co innego, ale i Lew i Iskra miały jakąś manię tykania go. Jakby, fu, zarazi się jeszcze jakąś babiozą czy czymś, co przenoszą kotki. Co prawda z wiekiem przeszkadzało mu to mniej, ale i tak. Odsunął się nieco od jej łapy, dopiero wtedy zauważając, że w sumie ma ją upaćkaną w krwi. Eh, teraz się będzie musiał czyścić. 
- Nie trzeba Iskierko, nie trzeba, jeszcze się zmachasz - rzekł tonem łagodnym, miękkim, melodyjnym, a jednocześnie ruch jego łapą był dość stanowczy, pacnął lekko w łapę rudej, posyłając ją powoli w bok. - Jeszcze tylko ogonek ci od tej piszczki został, jeśli możesz - zwrócił uwagę, ignorując krew na mordzie. Kotka uśmiechnęła się szeroko, starając się ukryć wysuwające się pazury. Nie była nawet w stanie ubrać w słowa tego, jak bardzo srebrny działał jej na nerwy, ale zdusiła w sobie gniew. 
- Ależ oczywiście, ty mój słodki pysiaczku - miauknęła, a następnie oderwała ogon od nornicy i przysunęła go w stronę kocurka. - Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
Z zadowoleniem obserwowała, jak liliowy zaczyna jeść.
- Hm, tak, dziękuję, bardzo doceniam twoją dobroć - obserwował ją. Obserwował jak się szczerzy i niemal wywoływało to prawdziwy uśmiech na jego pysku, spowodowany satysfakcją. 
- I jak? Wszystko w porządku, kochaniutki? - zapytała, siląc się na miły ton. - Nie chciałabym, żebyś się otruł albo coś… - dodała tajemniczym tonem, spoglądając mu prosto w oczy. 
 - Mhm, tak, wszystko dobrze złotko, nie musisz się o mnie tak martwić, podobno od tego się koty starzeją, a szkoda by było tak pięknego pyska. Myślę, że możesz już odejść - mruknął, po czym znów splunął całą chmarą tęczy i koników, przymykając oczy i uśmiechając się szeroko. Tylko co miała na myśli mówiąc otruć? Chyba nie byłaby tak głupia, by coś tam dodać i podać mu, kiedy w żłobku są świadkowie w postaci jego rodzeństa i Powiewa? Poza tym, na pewno ktoś musiałby ją widzieć na zewnątrz, a rudzielec jakkolwiek by sobie tego nie życzył, zbyt ułomny nie był. Nie mniej zdążył przebadać swoją pamięć w poszukiwaniu dziwnego smaku, a podczas uśmiechu językiem sprawdził podniebienie. Nic. Ale i tak miał zamiar się obserwować przez czas najbliższy.
- Ojej, uważasz, że jestem piękna? Dziękuję! Ty też jesteś nie byle jakim przystojniakiem, Szeptusiu - wymruczała, trzepoczącac rzęsami, mimo, że wewnątrz walczyła z odruchem wymiotnym. - Ale wiesz co? Jakiś taki blady mi się zdajesz… Zostanę tu z tobą dla pewności, że nic się nie stanie, dobrze? Wiedziałam, że się zgodzisz! - powiedziała, nim srebrny zdołał choćby otworzyć pyszczek. Ułożyła się obok niego, ignorując dziwne spojrzenia rzucane ze strony jego rodzeństwa. - Wiesz, naprawdę mi przykro, że byłam taka niemiła… Taka głupiutka czasami jestem! Jak mogłam nie zauważyć, że masz takie dobre serduszko i mięciutkie futerko? Normalnie mogłabym się w tobie zakochać! - dodała, szczerząc się od ucha do ucha. Czekaj, co? Tego nie było w planie. Powstrzymał się od skrzywienia, czy odsunięcia, trwając dalej w swojej niezłomnej pozycji uśmiechniętej góry. Drgnął na moment ogonem, jednak mógł być to jedynie sposób na odpędzenie uporczywej muchy. Cóż, dla Szepta była to ostatnia deska ratunku i wołanie o pomoc w stronę rodzeństwa. Weź ją ktoś opluj, żeby uciekła. Ale dobrze, chce się bawić? To się zabawią, pomimo, iż jego dziecięcy umysł chciał uciec jak najdalej. Oh rany, niech ona już przestanie paplać jęzorem. Sama wizja tego, że jakimś cudem mogłaby się w nim zakochać, była niemal tak przerażająca i odpychająca, jak jedna z historii jej matki. 
- Za bardzo mi słodzi panienka - mruknął, zerkając na rude oblicze z uśmiechem - Zdaję sobie sprawę z mej nieprzeciętnej urody, jednak me serce zostało już dawno zdobyte, oh moja droga duszyczko, nie płacz za mną, kiedy odejdę - rzucił się w wir dramaturgii.
- Och, nie! Najdroższy, łamiesz mi serce! - zawyła rozpaczliwie, teatralnie przykładając łapę do czoła. - Kimże ona jest, Szeptusiu? Zdradź mi tę straszliwą prawdę, błagam! Powiedz, kto ukradł niedoszłą miłość mego życia!
- Niestety Iskierko, był ktoś przed tobą - kręci ponuro głową - Jednak wiedza ta jedynie bardziej rozkruszy twoje gorliwe serce. Nie mógłbym doprowadzić do tak wielkiego rozłamu - ah, cóż za zawód, cóż cierpienie słychać w jego głosie, niczym strudzonego kochanka.
- Wiedz, Szeptusiu, że moje serce już nigdy nie pokocha nikogo tak, jak pokochało ciebie! - westchnęła ciężko, dramatycznym gestem odrzucając głowę w bok. 
- Proszę, idź dalej beze mnie! Idź, bowiem w mym sercu nie ma już dla ciebie miejsca. Moją odwieczną, pierwszą i jedyną miłością, od zawsze była... - tu zrobił dramatyczną pauzę, po czym wskazał na wyjście ze żłobka, odwracając głowę w bok, żeby to przypadkiem ,,nie widzieć miny Iskierki" - Twa droga siostra, Lwia Łapa! - dramaturgia przeszła na wyższy poziom, Szept starał się teraz jak najdłużej wytrzymać patrzenie w oczy uczennicy, w które to skierował pysk wraz z wypowiadaniem imienia Lew. Była to bitwa o przeżycie, o coś bardzo ważnego. O dumę i honor, jeśli teraz przestanie, jeśli pęknie- przegra. Tak więc trwał tak patrząc w oczy rudej, aż w końcu powoli opuścił je na dół, ze skruszoną miną. DOBRZE. JESZCZE JEGO HP NIE UPADŁO TAK NISKO. Chodź całe jego wnętrze aż drżało, próbując zatrzymać rozbawienie w środku, działało to może nawet na korzyść gry. Ze strapioną miną i roztrzęsieniem wyglądał, jakby się rzeczywiście przejmował.
- Nie! - sapnęła wydając z siebie zdziwiony pisk.Iskierka uśmiechnęła się do siebie w duchu, w rzeczywistości przybierając najsmętnięjszą minę, na jaką było ją stać. Czyżby coś kombinowała? - Och, najukochańszy… Muszę w takim razie jak najszybciej jej o tym powiedzieć! Niech wie, że tak łatwo nie poddam się w walce o swoją miłość…
- Proszę, wstrzymaj się jeszcze! - miauknął, w środku lekko spanikowany. Chociaż w sumie czemu? Nie dbał o to, że Lwia Łapa mogłaby się dowiedzieć, w końcu była najbardziej śliską znaną mu osobą. Chyba bardziej obawiał się, że jakby się rozeszło, to musiałby się przed wszystkimi tłumaczyć i potem rowiązywać kłopot, a mina Lew? Minę Lew na tą wiadomość w sumie chciałby zobaczyć. - Jej błysk w oczach, futro jedwabiste i skrzące się w słońcu, wszystko co prezentuje całą sobą jest zbyt święte i onieśmielające, bym mógł potem spojrzeć jej w oczy! - A może w sumie pozwolić, by ta jej powiedziała? Tylko jak to odkręcić? Zrobił speszoną minę, wzrok kotwicząc w podłożu - Pozwól mi się namyśleć moja droga, nim podejmiesz kroki drastyczne.
- Gdy serce krwawi z powodu odrzucenia, nie ma czasu na namyślenia, Szeptusiu - westchnęła ciężko Iskierka, przecząco kręcąc przy tym głową. Spojrzała na niego wielkimi, maślanymi oczami i oznajmiła. - Moja siostra musi poznać prawdę! Inaczej ta ogromna tajemnica będzie ciążyła na mojej niewinnej duszy za każdym razem, gdy na nią spojrzę… - mówiąc to, ruda powoli zaczęła wstawać.
- Skoro ci to ulgę sprawi, wtem leć! Ulżyj swej duszy ! - miauknął, podejmując już decyzję. Mina Lew była zbyt cenna, by to zaprzepaścić, a gdy Iskierka zaczęła wstawać, on sam również wstał. W końcu nie mógł tego przegapić. - Lecz czekaj na mnie, gdyż brak mojej obecności mógłby się wydawać nie na miejscu.
- Nie, nie podążaj za mną, ukochany! - odparła, starając się wyrzucić mu ten pomysł z głowy. Przecież ona tylko żartowała! Lew chyba by ją zabiła, gdyby dowiedziała się o tej całej sytuacji. Mimo jej usilnych prób, srebrny nie wyglądał na jakkolwiek mniej zainteresowanego, więc stłumiła gniewne syknięcie i ze smutkiem na pysku oparła się o jego bok, starając się zmusić go do pozostania w pozycji siedzącej. - To zbyt niebezpieczne dla ciebie, o najpiękniejszy Szeptusiu!
Niestety Szept już postanowił. Pokręcił więc smutno głową na boki. Nie powstrzymasz mnie, nie teraz, kiedy cenny obraz jest tak blisko. Co prawda złamałby zakaz mamy, swoje postanowienie i tak dalej, jednak nie miał zamiaru potem się więcej do niej odzywać, więc ten jeden raz jak jej skopie ego, będzie ok. 
- Miłość nie zna słowa niebezpieczeństwa - miauknął z pełną powagą, niemal krzywiąc się na te słowa, przykładając łapę do boku Iskierki by ją lekko odepchnąć - Już postanowiłem, sam jej to wyjawię w twarz! - Rzekł tonem rycerza, po czym skierował się w stronę wyjścia ze żłobka szybkim, rytmicznym krokiem, niczym wojak idący w szeregu. Kotka na chwilę porzuciła akt białogłowej ze złamanym sercem, zastygając w miejscu. Starając się jakoś uspokoić, na chwilę przymknęła oczy, po czym zdenerwowana ruszyła za kocurem. 
- Och, Szeptusiu, jak ty się umiesz poświęcić dla miłości…
Szukał, szukał swej ,,wybranki serca", aż w końcu coś iście irytującego mignęło mu na kąciku oka. O, tam jest flądra. Przełknął chęć nacharczenia jej na twarz, a zamiast tego, żwawym krokiem podreptał w jej stronę, w drodze jeszcze potrząsając piękną sierścią. 
- O Lwia Łapo, najmilsza! - zaczął, wyciągając w jej kierunku łapę i zagryzając zęby - Rzecz to niezwykle ważna dla mej osoby i ośmielę się stwierdzić, że i dla ciebie. Wyjawić ci muszę, o Pani droga , że onieśmielasz mnie każdym swym spojrzeniem. Kocham cię, prostymi słowami mówiąc! Proszę, przyjmij me uczucie! - Nadal był zakrwawiony, z śladem na pysku, lecz całkowicie o tym zapomniał a skupiał się jedynie na dojrzeniu miny rudej. Nie mógł odwrócić wzroku od jej ohydnej gęby, jakkolwiek by wielka nie była pokusa. Musiał to zobaczyć, po prostu musiał.
Iskrząca Łapa w tym czasie, pomimo paniki zdawała się nie odpuszczać, zachęcona do obejrzenia niezwykłego spektaklu. Nie mogąc się już dłużej powstrzymać, cętkowana wybuchnęła głośnym śmiechem, patrząc na kocurka z politowaniem, co jedynie jego uszy zarejestrowały, nie zmienił jednak swojego punktu patrzenia. 
Tymczasem widok pyska Lew, był dokładnie taki, jakiego oczekiwał. Zmarszczony, zniesmaczony i może zdziwiony. Jakby patrzyła na plebs, który właśnie postanowił wyznać jej miłość… chociaż, ona w sumie pewnie właśnie tak myślała, nie? 
Patrzyła się na Szepta rozważając czy ten nie uderzył się w głowę przypadkiem, co by wyjaśniało jego zachowanie. Nie przeszkadzało jej to, że ten ją adoruję, a nawet wyznaje uczucia. Taka powinna być kolej rzeczy. Przeniosła spojrzenie na siostrę, która zaczęła się śmiać. Czyżby to ona coś zasugerowała temu prymityowi? Iskrząca Łapa z trudem otarła łzy śmiechu, gdy jej siostra ponownie spiorunowała ją wzrokiem. 
- Przyjmuję... - mruknęła Lew obrzydzona, tym że uczniowie ubrudzeni byli od krwi. Spiorunowała siostrę wzrokiem dając jej znać, by się doprowadziła do porządku
Ona... ona uwierzyła? Przez pysk przemknął mu wyraz zdziwienia. Naprawdę uwierzyła? Przecież ta gra aktorska, ten dramatyzm, wszystko było tak przekoloryzowane, że jeśli dodać tu gwałtowne przejścia, równie dobrze stworzyliby właśnie turecki serial. Zaraz, czy to oznacza, że... Zaraz mięśnie pyska się napięły, tworząc jeden z tych niezwykle irytujących uśmiechów. Wygrał. Zdobył to co chciał, wyraz na jej pysku był wręcz bezcenny. 
- Nie musisz się jednak zmuszać, wiem, że twe serce i dusza wędruje w górze, jest ponad moim zasięgiem - nie patrzył już na nią, po prostu czuł, że jakby zrobił to chociaż odrobinę dłużej, to straciłby panowanie nad swą grą, krzywiąc się w obrzydzeniu niemiłosiernie. Zamiast tego zamknął oczy w wyrazie ubolewania, przystawiając łapę do swojej piersi, po czym dramatycznie odwrócił się na pięcie, by wrócić do żłobka. 
- Śmieszna jesteś - rzucił jeszcze szczerze i wesoło w stronę Iskrzącej Łapy. Iskierka zmarszczyła lekko nos, widocznie sobie coś uświadamiając. 
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, Szeptusiu - uśmiechnęła się zjadliwie w odpowiedzi, podchodząc bliżej. 
- Zmuś mnie - odwzajemnił ten sam rodzaj uśmiechu, chociaż w jego przypadku wyglądało to jak coś niezwykle irytującego. Jakby doskonale zdawał sobie sprawę z jakiejś nietykalności wytworzonej wokół jego osoby, a cała sprawa była jedynie zabawą. Po tych słowach, dość szybko lekkim truchtem zniknął w żłobku. I jak się spodziewał, nie było za kolorowo. Musiał się tłumaczyć, dostał szlaban i o ile Powiew zareagował gromkim śmiechem z powodu niezwykłej gry aktorskiej, tak gdy pojawiła się Róża… cóż, jej wzrok nie należał do najprzyjemniejszych. Kocur zamknął się do czasu mianowania. 

。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦·  。


Wysłali go po mech. Mech do legowisk i dali określoną ilość czasu. Miał to zrobić koło południa, zanim słońce znajdzie się w połowie drogi do zajścia za horyzontem. No więc, zajebiście dużo czasu, nie? Gdy tylko znalazł ładny kamień, który obrósł w zielsko i zrozumiał, jak bardzo nie chce mu się go zbierać, postanowił czas owy wykorzystać. W końcu jak przyjdzie wcześniej, to powiedzą mu, że ma coś zrobić, a to byłoby najgorsze, co mogłoby kocura spotkać. Tak więc, ułożył się wygodnie na jednym z kamieni, wyciągnął, obrócił na plecy i stworzył z siebie piękną wręcz parówkę. A może rogala? Zadowolony z pogody, absorbował słońce, w końcu potem może go nie być! Robił właśnie tak wiele dla swojego zdrowia, nie marnotrawił słońca, nie zabierał tlenu w obozie i nie robił sztucznego tłumu. A przynajmniej tak było do momentu, w którym jakiś wojownik w końcu go nie przyłapał, a ten musiał na nieszczęście dla siebie głównie, albo chodzić po mech z kimś dorosłym, albo w ogóle go już nie wysyłali na zbiory. Aż chciało mu się przez to krzyczeć w posłanie w legowisku. W końcu jednak nie mógł siedzieć przez zbyt długo w obozie, prawda? Tak więc, kiedy słońce zaczęło już powoli przygrzewać, a on najlepiej by się wyłożył gdzieś w cieniu i cieszył ciepłym wiaterkiem, Diamentowy Wąs wysłała go na polowanie królikowe. Szczerze powiedziawszy miał ich dość, musiał biegać za tymi stworzeniami, bez możliwości sukcesu, a kiedy przegrywał w pogoni za królikiem, jego irytacja sięgała zenitu. W końcu jednak dostrzegł coś w oddali. Po chodzeniu pomiędzy martwym szlakiem dostrzegł coś, co poruszało się wśród traw, widocznie chowając się przed słońcem w cieniu jednego z suchych drzew. Wreszcie! Po błądzeniu wśród wrzosów był naprawdę zirytowany. Zerknął na ułożenie wiatru, czy nie szura, czy nie oddycha za głośno, po czym ruszył w stronę zająca. Jeszcze moment, jeszcze chwila i bezproblemowo będzie miał w swoich łapach coś, za czym nie trzeba będzie gonić. W tym jednak momencie coś trzasnęło. Zerknął pod swoje łapy gwałtownie. Nie, to nie on. W takim razie co-...? Zając był już w drodze. Zerwał się do ucieczki. Szept w pierwszym odruchu pognał za nim, po skoczeniu już nawet czuł bliskość i ciepło bijące od stworzenia, lecz to było zdecydowanie za szybkie, a Szept za leniwy, by gonić za straconą zwierzyną. Zatrzymał się więc kilka kroków dalej, drgając ogonem i oglądając majestatycznie kicającego w dal kicaka. Z pyska wydarł mu się gardłowy dźwięk irytacji, podobny do czegoś przypominającego ryk. 
- Ughrr, cholera by to! - kopnął jakiś patyk - Dalej, leć! I tak cię nie potrzebowałem! - rzucił jeszcze za nim, zanim się odwrócił i dostrzegł znajome rude futro, na którego widok skrzywił się lekko. A no tak, oni też wychodzą. 


<Iskierka? >

[2573 słów]
[krótka próba zapolowania na królika idk czy się liczy]
[Przyznano 40%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz