— Myślisz, że ją to bolało? — zapytała, odwracając się przodem do partnera.
Bury stał w bezruchu, czekając na jej dalsze polecenia. Przelotnie spojrzał na pointkę i skinął głową.
— Nie. Starałem się zrobić to... Delikatnie — zapewnił.
Niebieska rozpromieniła się, podskakując w miejscu. Liznęła rudą w czubek głowy, szepcząc do ucha, że teraz wszystko się ułoży, po czym poprosiła kocura o zaniesienie jej do obozu. Medycy powinni jej się przyjrzeć. Na pewno znajdą dowody na to, że była maltretowana u tak wariatów. Dowodzący nimi czekoladowy grubas wyglądał na takiego, który wszystko zżerał, a swoim wojownikom nic nie pozostawiał! Ona nie była taka samolubna i z radością zamierzała oddać Daglezji cały swój posiłek, byleby ta odzyskała wszelkie zasoby sił.
***
czasy władzy Aksamitki
czasy władzy Aksamitki
Czuła się jak zwycięzca. Dopełniła postawionego sobie celu i odzyskała swoją uroczą siostrzyczkę. Obdarowała ją tak pięknym imieniem, że na jej miejscu posikałaby się ze szczęścia.
Owocniacy niestety zrobili rudej pranie mózgu, przez co ta nie potrafiła ukazać swoich prawdziwych emocji. Zarzekała, że nie krzywdzili jej i tam było jej dobrze, ale Aksamitka była zbyt mądra, by nabrać się na takie kłamstwa.
— Dalgezjusiu — zamruczała, gdy kotka została wręcz przywleczona do niej za kark przez Misia. — Czy ty znowu próbowałaś ucieczki? — westchnęła zawiedziona.
— Chcę wrócić do swojego do...
— Co za podłe potworki z nich! Popsuli cię! Byłaś taka mądra, piękna, a teraz... — zawahała się, dostrzegając nietęgą minę siostry.
— Teraz co? — zapytała, marszcząc pysk.
— No dalej jesteś piękna, tylko taka jakaś wychodzona i poturbowana. No i utraciłaś móżdżek, bo tobą manipulowali. Ten czekoladowy grubas z pewnością zjadał wam wszystko ze stosu, przez co ty nie miałaś co włożyć do brzuszka! Co za tupet, być takim egoistą i pchać się na stanowisko przywódcy! — stwierdziła z oburzeniem.
Pointka spuściła wzrok, nerwowo grzebiąc łapą w ziemi.
— Agrest jest dobrym lid...
— I jeszcze to badziewne imię... — Pokręciła głową z niedowierzaniem. — Nie ufam kotom z brzydkimi nazwami. Nie wspominaj o nim więcej, nie jest już twoim zmartwieniem. Tu będziesz mogła jeść tyle, ile chcesz. My nikogo nie głodzimy — dodała, podchodząc bliżej i wtulając się w jej pierś. — Ah, twoje futerko już nie jest tak puszyste jak dawniej... Nie wierzę, że nie widzisz, ile złego ci zrobili! — ożywiła się, gwałtownie odsuwając się w tył. — Na szczęście parę dni w dobrych warunkach i zdarzy się cud. Będziesz z powrotem moją uroczą Daglezjusią, tak? Chodź, pobawimy się w berka, będziemy biegać tak szybko, aż te wszystkie złe wspomnienia wylecą ci z główki — rzuciła ochoczo, a przechodząc obok siostry, szarpnęła ją lekko za ogon w stronę wyjścia z jej legowiska.
<Daglezjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz