Informację którymi podzieliła się z nią córka byłej liderki Klanu Klifu mocno ją zmieszały. Sprawiły, że po jej plecach przeszedł dreszcz.
Na wieść o śmierci jej siostry mocniej otuliła młodszą kotkę ogonem, chcąc dać jej jakiejkolwiek wsparcie.
Kawcze Serce sama straciła trójkę rodzeństwa, ale była zbyt mała by to pamiętać, jak i nie dane im było zbudować żadnej relacji. Mimo wszystko widok załzawionych oczu kotki łamał jej serce. Doniedawna obca jej kotka, którą przy ich pierwszym spotkaniu na zgromadzeniu straszyła wraz z Słoneczna Łapą, zwierzała jej się ze swoich problemów. I nie tylko. Przekazała jej ważne informacje na temat sytuacji w sąsiadujacym klanie. Powinna przekazać tę informację ciotką, aby wiedziały, że infantylna szylkretka już nie jest liderką. Klan Klifu znów mógł być zagrożeniem, nie tylko dla Nocniaków.
Tak jakby czytając w jej myślach niebieskooka poprosiła ją, aby zachowała zasłyszane informację to w tajemnicy.
— To nie twoja wina — podjęła chcąc pocieszyć kotkę, jak i również utwierdzić ją w przekonaniu, że naprawdę nie powinna czuć się winna. — Winę za to co się stało ponosi tylko i wyłącznie...
— Kawcze Serce idziesz?
Zerknęła z powrotem w kierunku, gdzie rozdzieliła się z patrolem. Wiedziała, że obie będą miały kłopoty, gdy ktoś je zauważy. Wlepiła wzrok w kotkę, która poprosiła ją, aby nie szła.
— Muszę. — miauknęła, wiedząc co się stanie jeśli będzie zwlekać. Zaraz się zleci cały patrol, i wraz z nim będzie zmuszona przegonić Księżycowy Blask.
Nerwowo machnęła ogonem, żałując, że nie zrobiła tego wcześniej, tylko zdecydowała się z nią na rozmowę. Teraz nie była wstanie jej przegonić, po tym co usłyszała. Ale nie chciała podpadać liderce, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach w klanie. U nich też doszło w końcu do morderstwa, w tym przypadku w imię Klanu Gwiazdy. Widok martwego ciała Sarniego Tupotu, który nie tak dawno ją poniekąd uratował, gdy walczyli z samotnikami wstrząsnął nią. Nie spodziewała się, że też w samym sercu klanu Mglista Gwiazda zechce dokonać egzekucji zdrajcy. I jak zapowiedziała pod koniec, mogło być ich więcej. A czarna nie chciała się przyglądać jak koty, z którymi sypiała co noc w legowisku wojowników leżą bez życia. Ilu jeszcze mieli zdrajców wśród swoich, których należało wyeliminować dla dobra klanu?
Odwróciła się tyłem do kotki, bez słowa pożegnania zaczęła się kierować w głąb terenów.
— Czekaj. A spotkamy się jeszcze, przed zgromadzeniem? — Usłyszała za sobą
— Nie... — zawahała się. — Nie wiem. Nie powinnyśmy... — mruknęła dość chłodno skupiając wzrok na terenie przed sobą. Z oddali znów rozbrzmiał głos Pchlego Nosa i Borsuczego Języka, którzy ją nawoływali.
— Kawko... proszę...
Lekko drgnęła na dźwięk swojego imienia, które nadała jej matka. Rzadko miała przyjemność słyszeć je, ostatnimi czasy z ust innych kotów padało to imię, dwuczłonowe, które nosiła z dumą odkąd została wojownikiem.
— Kawcze Serce. — miauknęła cicho zerkając chłodno na Księżycowy Blask, w jej oczach dostrzegła żal i pogłębiający się smutek.
Przez myśl przeszło jej zaproponowanie kotce dołączenia do nich, do Klanu Nocy, patrząc na sytuację, w jakiej się znalazła. Jednak tak jak jej ta myśl szybko w głowie się zrodziła, tak też szybko wyparowała. Ona nie pasowała do nich, do ciotek Kawczego Serca. Nie odnalazłaby się w ich towarzystwie, była tego pewna.
— Jeśli chcesz się spotkać to tylko jutro. O tej samej porze, tylko bliżej klifu — rzuciła w powietrze — Nie obiecuje jednak, że się zjawię. Mam obowiązki względem klanu, tak samo jak i ty powinnaś mieć wobec swojego.
Czmychnęła pomiędzy zarośla, nie dane było jej przejść jednak w spokoju kawałek, by dojść do kotów towarzyszących jej w patrolu, bo już po chwili wpadła na Pchli Nos, który się kręcił w okolicy. Mało brakowało.
— Długo ci zeszło sprawdzenie granicy, coś się stało?
— Nie, wszystko w porządku. Po prostu...
— Ucinała sobie pogawędkę z patrolem Klifiaków. — prychnęła Borsuk zbliżając się powolnym krokiem w ich kierunku — Mam nadzieję, że wyciągnęłaś od nich jakieś pożyteczne informację, a nie marnowałaś czas na plotki — Zmrużyła oczy. Kawcze Serce opuściła speszona głowę, zdając sobie sprawę, że ktoś ją widział. I ten ktoś nie był jej przyjacielem. Chciała spróbować się wykręci, skłamać, lecz co jeśli Borsuk może coś słyszała o czym rozmawiały i tylko ją sprawdzała? — No i?
— Ta walnięta szylkretka już nie jest dłużej ich liderką, została obalona. Tylko tyle udało mi się dowiedzieć.
— Och. A to szkoda. Myślałam, że na kolejnym zgromadzeniu znowu będziemy mogły się z nich pośmiać, ale zgaduję, że ten kto ją obalił, również zrezygnował z tych głupich imion. No trudno. — miauknęła z nutką żalu w głosie — Przynajmniej jesteśmy na bieżąco z sytuacją u nich. Pewnie była niezła jatka. — zachichotała, po czym uśmiechnęła się do córki Błotnistej Plamy. — Dobra robota Kawcze Serce. Musimy na bieżąco widzieć, jak wygląda sytuacja we wrogich klanach, by być zawsze o krok przed nimi. Poinformuj o tym swoje ciotki, gdy wrócimy, przynajmniej nie będą zaskoczone, gdy przyjdzie im na zgromadzeniu rozmawiać z kimś innym na skale liderów.
<Księżycowy Blasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz