Błąkał się po obrzeżach obozu w tylko jednym celu - aby być jak najdalej od tego potwora, który wciąż miał na niego oko. Był wdzięczny Rudzikowemu Śpiewowi za wzięcie go na zgromadzenie, lecz to tylko udowodniło mu, że jego problem nie rozwiąże się sam, jeżeli dalej będzie stał w miejscu. Musiał pozbyć się Zajęczej Gwiazdy ze swojego życia. Akurat Szakala Łapa obiecała pomoc, dała mu cel... Ale oczywiście stało się to czego się obawiał. Zajęcza Troska przeszkodziła mu w planie wymknięcia się w stronę Kamiennej Gwiazdy. Pragnął porozmawiać z liderką burzaków, która musiała wiedzieć jakim problemem był ich dawny lider. Wierzył, że uzyskałby wsparcie i został wysłuchany. Nie to co Rudzik... Kocur dalej mu nie wierzył, dalej uważał za wariata. Czy kiedykolwiek zrozumie, że ich wróg chodził pośród nich?
Akurat gdy te myśli krążyły mu po głowie, przystanęła przy nim wyrudziała sylwetka. Zatrzymał się, zwracając na niego wzrok, czując w swoim wnętrzu ogromny wstyd. Trudno było spojrzeć dawnemu przyjacielowi w oczy, gdy chciał go po raz kolejny zdradzić.
— I jak po zgromadzeniu? — zapytał lider, wytężając wzrok i próbując wyłapać cokolwiek ze sposobu ruchu kocura. — Całkiem spokojnie, w porównaniu co do niektórych spotkań, czyż nie? — mruknął, licząc, że nadany przez niego temat pozwoli im kontynuować rozmowę.
Zaszurał łapą po ziemi, przełykając ślinę. Zdawał się niczego nie podejrzewać. Czyli to dobrze. Już sądził, że córka poszła do niego na skargę i pożegna się ze zgromadzeniami na zawsze. A tak mógł liczyć na to, że Rudzik znów go kiedyś zabierze, a wtedy... Wtedy ucieknie z Klanu Nocy. Podjął już tą decyzję i nie zamierzał się z niej wycofywać. Musiał pozostawić za sobą Zajęczą Gwiazdę. Nie mógł go ścigać przez wieczność!
— Dobrze... Brakowało mi tego — starał się zgrywać pozory usatysfakcjonowanego z niedawnego wydarzenia. Lider musiał uwierzyć, że te spotkania były dla niego zbawienne, bo inaczej jego plan rozmów z Kamienną Gwiazdą nie wypali.
— Cieszy mnie to. Czemu tak się kręcisz po obozie sam? Gdzie Bażancie Futro i twoja córka? — zadał pytanie, na które jego pysk automatycznie się skrzywił.
Gdzie byli? Otóż miał to gdzieś. Nie chciał ich znać, widywać na oczy, a najlepiej, gdyby w tą dwójkę trzasnął piorun. Przebrzydli zdrajcy. Zrobili z niego wariata i znów to kółko wzajemnej nienawiści i jego ubezwłasnowolnienia trwało w najlepsze.
— Pilnują mnie, nie bój nic — prychnął, odwracając od niego łeb.
Nie miał chęci z nim kontynuować tej rozmowy. Lider westchnął, rzucając jeszcze na odchodne, żeby się nie oddalał, a następnie odszedł.
Położył po sobie uszy. Nie podobało mu się to wszystko. Chciał, aby ta jego "kara" minęła. Czemu świat go tak nienawidził?! Przecież Kruczej Gwiazdy już nie było, a czuł się tak, jakby klan był wciąż pod jej pieczą.
Miał zamiar oczywiście nie posłuchać rudzielca i wyjść z obozu, o tak, aby zrobić mu na złość, gdy spostrzegł spojrzenie swojej córki. Od razu skulił się i zmienił kierunek, znikając w legowisku wojowników. Kotka była taka przerażająca... Nie potrafił spojrzeć w jej oczy i znieść tego skrytego w nich chłodu. Musiał jak najszybciej opuścić Klan Nocy. Musiał. Musiał stworzyć plan.
***
Jego plan oczywiście nie wypalił. Na ostatnim zgromadzeniu, udało mu się zgubić Bażancie Futro, a także i pilny wzrok Zajęczej Troski i pogadał z Kamienną Gwiazdą. Pech chciał, że Rudzikowy Śpiew to zauważył. Wymiana zdań pomiędzy nimi była bardzo nieprzyjemna. Chciał tylko, aby zrozumiał, że Zajęcza Gwiazda wcale nie odszedł. A ten co zrobił? Zdenerwował się i teraz już nigdy jego łapa nie spocznie na miejscu zgromadzeń. Kolejny jego plan został zniszczony przez los. Ale czy to na pewno był los? A co jeśli to właśnie był wielki plan Zajęczej Gwiazdy? Kocur pragnął w końcu go zniszczyć. Zabić...
Siedział w obozie, gapiąc się na swoje łapy, nie zwracając uwagi na otaczający go świat. Gdy rude łapy stanęły w zasięgu wzroku, zjeżył sierść, unosząc na rudzielca spojrzenie, które nie było zbyt przyjazne jak jeszcze jakiś czas temu.
— O co chodzi? Teraz przeszkadza ci to jak siedzę? Mogę się przesunąć dla jaśnie pana — syknął pod nosem, odwracając łeb od lidera, niczym obrażone kocię.
<Rudzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz