— Gęgawo! Rodzeństwo moje kochane! — usłyszał kociak, odwracając się w stronę brata. — Pobaw się ze mną! — miauknął, rzucając w stronę Gęgawy błagalny wzrok. Czarnuszek tylko się odwrócił w stronę Bryzy, którego rozpierała energia i wiercił się w oczekiwaniu na odpowiedź Gęgawy. Kot skinął mu głową delikatnie.
— Chętnie — miauknął w typowy dla niego, obojętny sposób. Zadośćuczynił jednak figlarnym spojrzeniem.
Bryza pisnął z podekscytowania, wypinając zad do góry i atakując brata łapami. Gęgawa pacnął go po łbie, przez co jego brat warknął figlarnie. Bawili się przez moment, udając walkę największych wojowników. Gęgawa kopnął tylną łapą brzuch Bryzy, by go od siebie odepchnąć. Brat tylko spojrzał na niego figlarnie, skacząc z miejsca na miejsce jak bokser szykujący się do ataku. Gęgawa dobił do ziemi, machając ogonem, jakby szykował się do skoku. Wystrzelił w końcu i powalił Bryzę na ziemię, który piszcząc machał łapkami na oślep.
— Pszczoły wam do mózgu wleciały? — zaśmiała się Świergot, patrząc ciekawsko na poczynania braci. Teraz to Bryza dumnie stał nad Gęgawą, którego ciało bezwiednie leżało na ziemi. Pozorował martwego - nawet wytknął teatralnie język.
— Gęgawa? — Bryza podniósł niepewnie jedną łapkę. — Gęgawa? Motyla noga, Świergot, Gęgawie coś się stało!
— Co? — mruknęła zdezorientowana wspomniana kotka, podchodząc bliżej.
— Patrz... o nie, czy on nie żyje?! — spanikował i zaczął skakać wokół, kręcąc kółka wokół ponoć nieżywego rodzeństwa. — Gęgawa! Halo!!!
— Dalia, Dalia... gdzie jest Dalia? Gdzie jest Plusk? — mruczała Świergot robiąc coraz większe oczy. — Nie martw się Bryzo, na pewno go uratujemy!
— Gęguś, obudź się! — czarno-biały kocurek skakał po nim. Gdy ścisnął jego klatkę piersiową nie wytrzymał i zaczął się miotać. — Ty żyjesz! Świergot, uratowałem go!
Gęgawa kaszlał, przetaczając się na drugi bok.
— Oczywiście, że żyję — mruknął i otrzepał się z kurzu. — Chciałem sprawdzić co zrobicie — przyznał.
— Nie żartuj tak sobie więcej! — doskoczył do niego Bryza, otulając go ogonem. — Przestraszyłeś mnie!
— Mówiłam ci, że nic mu nie będzie. Ale tak, Gęgawo, nie strasz tak ani brata, ani mnie. To mogło być niebezpieczne...
— To nie był żart — zaprzeczył Gęgawa. — To był eksperyment.
— W takim razie nie eksperynamenatuj! — seplenił Bryza.
— Eksperymentuj.
— Jeden pies!
***
dzień po zgromadzeniu
Gęgawa czuł się zdezorientowany tym, co wydarzyło się na ich pierwszym zgromadzeniu. Odkąd powrócili nie rozmawiali ze sobą, bo Gęgawa udawał, że jest tak zmęczony, że zasnął od razu, gdy tylko jego głowa zetknęła się z posłaniem. Tak naprawdę jednak myślał. Czyli jego brat wolał kocury? Kiedy się tego dowiedział i w jaki sposób? I dlaczego musiał przez to zrobić taką scenę?
Nie miał problemu z zaśnięciem, ale gdy o świcie wstał nie czuł się wyspany. Był przygotowany na nagłe przyjście Komarnicy i wyjście na trening, gdy przypomniał sobie, że przecież koty które poszły na zgromadzenie mają prawo do odespania. Nie był jednak sam. Jak to jednak miała w zwyczaju również Świergot, której ten przywilej nie obowiązywał, też wstała wcześniej.
— Nie powinieneś jeszcze spać i odpoczywać? — zdziwiła się. — Nie wyglądasz na wypoczętego. Tak by było dla ciebie lepiej.
— Nie mogę spać — mruknął, przybierając pozycję bochenka.
— Co się działo na zgromadzeniu? — Świergot wyglądała na zatroskaną. Czarny rozejrzał się bacznie, by upewnić się, że inni śpią, a zwłaszcza czy robi to Bryza. Brat Gęgawy spał głęboko i twardo tak, że wyglądał na niemożliwego do obudzenia.
— Wpierw kłóciliśmy się z ekscentrycznym uczniem pochodzącym z Klanu Nocy. Właściwie bardziej to on kłócił się z nami. Na języku miał mnóstwo wyzwisk i syków — ciągnął.
— Nic wam się nie stało?
— Więcej mocy miał w pysku niż w łapach, na szczęście. Z resztą potem przyszła go zbesztać siostra i to z nią się kłócił. Mówiła jakieś ośmieszające fakty, w rodzaju, że śmierdzi i inne takie.
— I dobrze, że przyszła. Na takie zachowanie nie powinno się przyzwalać — przeciągnęła się Świergot. — Nikt nie zasługuje na bezpodstawne niemiłe słowa.
Gęgawa jej przytaknął, ale powrócił myślami do dalszych wydarzeń. Przecież nie mógł ich pominąć.
— Poza tym Bryza na zgromadzeniu się... — zciszył głos do szeptu — ...całował z nieznajomym burzakiem.
— Naprawdę?
— Wierz mi na słowo. I krzyczał wpierw, gdy go szukał. — Oczy Gęgawy powędrował na Bryzę, który legowisko dalej przetaczał się na drugi bok i mamrotał coś niezrozumiale. Nie obudził się jednak, więc uczeń kontynuował. — Na całą wyspę, że poszukuje pomocy do "ochrony honoru gejów".
Mimo, że Gęgawa wyglądał na zawstydzonego całą historią Świergotowi drgały z rozbawienia wąsy.
— Cóż, nie łamał zasad zgromadzenia. Taki jest jego cel, by zawierać nowe przyjaźnie i się bratać ze wszystkimi. Myślę, że wykonał to aż z nawiązką — uśmiechnęła się.
— Przyjaźnie, nie romanse — wymruczał pod nosem do siebie. — Z resztą ile my mamy księżyców, osiem?
— Miłość nie zna wieku. Mam nadzieję tylko, że ten burzak nie był jakimś starym wojownikiem.
— Nie był. Ale i tak go nie rozumiem.
— Nie musisz. To on się całował, nie ty — zamrugała. — Ale wygląda na to, że Jaskółka już idzie. A ty naprawdę odeśpij to zgromadzenie. Nie chcę, byś był niemrawy przez cały dzień — powiedziała, zeskakując z legowiska i idąc po gałęzi. Spotkała się z mentorką po drodze i obie zeszły na trening. Gęgawa odprowadził je wzrokiem dopóki nie zniknęły za gałęziami i śnieżnymi zaspami, po czym położył na mchu głowę i przymknął oczy. Gdy już prawie zasypiał zbudziły go gwałtowne dźwięki budzenia się innych uczniów i ich mentorów, tupiących i zapełniających legowisko uczniów. Przetoczył się na drugi bok, zatapiając twarz w łapach.
— Gęgawo, zaraz wyjdziemy na trening — poczuł, jak ktoś na nim opiera łapy i mówi zaspanym głosem. Otworzył na wpół jedno oko - czy mógł to być ktoś inny niż Bryza?
— Nie idziemy na trening, byliśmy na zgromadzeniu. Idź spać — wymamrotał, powracając do snu.
<Bryzo?>
POSTACIE NPC: Świergot
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz