Szakal z ożywieniem chłonęła wiedzę, skupiała się na wszelkich szczegółach i szczególikach. Któż to miał wiedzieć, czy kiedyś tajemna nauka nie przyda się i nie uratuje jakiemuś kotu życie.
Korzeń łopianu, liść buku, łodyga pietruszki… wszystko to składało się na naturę, która nie mówiła, nie miała zdolność do poruszania się, a wciąż decydowała o życiu i śmierci tych niby wyższych. Uczennicy przypomniało się, że wielu członków jej klanu wyznawało wiarę w potęgę tego, co ich otaczało - zaczynała rozumieć ich tok myślenia i motywy, jakie stały za czymś początkowo tak błahym. Koniec końców byli wyłącznie biednymi, drobnymi mrówkami w świecie, liczącymi na schronienie wśród opadłych liści, soczystej trawy, płodnej ziemi.
Zielony wzrok uciekł na bok. W ciemnym boku leżały czerwone owoce, połyskujące poprzez wpadające promienie słońca. Szakal podeszła do nich, by przyjrzeć się znalezisku. Chciała chociaż wziąć to w łapki, poznać kolejny okaz z bliska.
— Nie tykaj tego! — Gęsi Wrzask błyskawicznie pojawił się koło złotawej i zamachnął pazurami przed pyskiem, co zadziałało doskonale i uczennica odskoczyła. — Nawet polizanie tych owoców jest bardzo niebezpieczne.
Szakal zjeżyła się.
— N-nie wiedziałam, przysięgam! — położyła po sobie uszy i wycofała się. — Czym to jest?
Liliowy parsknął. Nie znosił, gdy jego podopieczna stawała się nazbyt wścibska.
— Jagody cisu pospolitego, doskonała trucizna pozbawiająca życia w kilka minut. — podniósł podbródek. — Trzymam je tutaj… na wypadek gdyby były potrzebne.
— A-ale po co ci to?
Gęsi Wrzask pokręcił w niedowierzaniu głową.
— No jak to kurna po co? By zabić.
Zabić… brzmiało strasznie, choć sama miała w przyszłości wykonywać wyroki śmierci. Nie lubiła tego słowa. Zawsze podnosiło jej futro, tworząc coś bardziej chaotycznego niż jej obecny stan ułożenia sierści. Nieustannie w złotawej duszy siedział niewinny dzieciak, nieprzyzwyczajony do twardych praw rządzących światem. Szakal, ciągle pełna uczuć do każdego obcego stworzenia, nie akceptowała do końca tego, że kiedyś zamknie współczucie na kłódkę i odstawi je na bok.
— Rozumiem. Mimo wszystko Mroczna Gwiazda bardziej preferuje tortury wszelkiego rodzaju. — skrzywiła się. W jej głowie odtworzył się obraz bitej Ruiny.
— Tak. Lider lubi bawić się robakami naszego społeczeństwa i pokazywać im doszczętnie, gdzie jest ich miejsce. — odsłonił białe kły w uśmiechu. — Co nie znaczy, że nie poprosi o inne sposoby załatwienia wroga, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak mniejsza z tym - chodźmy na polowanie, bo zaraz kości nam zdrętwieją.
Ewidentnie nie chciał dłużej gadać o truciznach. Szakala Łapa poszła za nim posłusznie, by spośród mrożącej bieli wykopać coś pożywnego.
Jasne, to jeszcze nie był ten czas, ale miała zamiar zaczepić go kiedyś na temat roślin niebezpiecznych. Czuła, że Mroczna Gwiazda widział w niej potencjał do zastąpienia Irgowego Nektaru. Niestety czas mijał nieubłaganie, a dzień końca jej babci zbliżał się.
Postacie NPC: Gęsi Wrzask
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz