Gdy kocur przeniósł ją na grunt, od razu zaniosła się głębokim kaszlem. Całe jej ciało drżało, a ona nie czuła własnych łap. Czuła, jak jej zęby szczękają co jakiś czas. Nie była w stanie się podnieść, ale spojrzała Nastroszonemu Futru w oczy. Nie sądziła, że byłby do tego zdolny.
— M-masz rację, j-jesteś najlepszym w-wojownikiem Klanu Nocy — zaszczękała, siląc się słaby uśmiech. To była cecha, która nigdy jej nie opuszczała - potrafiła się uśmiechać nawet w najgorszych sytuacjach. — C-chyba powinnam ci w tej chwili podziękować. N-nikt mnie jeszcze nie ratował — miauknęła półżartem, nie spojrzawszy mu w oczy. Jej wzrok był tylko wbity w jej łapy, bo nie potrafiła już dłużej unosić go wyżej. To, jak blisko była od śmierci było dla niej wcześniej taką fikcją, że teraz miała ochotę zacząć się śmiać. Głośno. Ale nie zrobiła tego, a jej oczy jakby zamarły, starając się uświadomić, co się właśnie stało.
Wojownik otrzepał się z wody, biorąc głębszy oddech. Udało się. Uśmiechnął się do niej krzywo, po czym poklepał po łbie.
— Mówiłem, że beze mnie byś zginęła. Wszystko w porządku? Nie jestem medykiem, ale... czy na pewno dobrze się czujesz?
— Jeśli mam być szczera, to czuję się, jakbym była mokrym szczurem. I to właściwie prawda — prychnęła pod nosem. — Ale jakoś dam sobie radę. — Kaszlnęła, podnosząc się. Choć łapy jej drżały, zdecydowała się powoli iśc do przodu. Odwróciła łeb, milknąc na chwilę. Nigdy nikt jej nie pomógł. Nigdy nie chciała, by ktoś jej pomagał. Nie miała pojęcia, jak odwdzięczyć się kocurowi. — Dziękuję.
— Jeśli mam być szczera, to czuję się, jakbym była mokrym szczurem. I to właściwie prawda — prychnęła pod nosem. — Ale jakoś dam sobie radę. — Kaszlnęła, podnosząc się. Choć łapy jej drżały, zdecydowała się powoli iśc do przodu. Odwróciła łeb, milknąc na chwilę. Nigdy nikt jej nie pomógł. Nigdy nie chciała, by ktoś jej pomagał. Nie miała pojęcia, jak odwdzięczyć się kocurowi. — Dziękuję.
Nie lubiła przyjmować pomocy. Wolała pomagać, niż ją otrzymywać, dlatego ta sytuacja wprawiła ją w początkową dezorientację. Nie była jednak w stanie cofnąć czasu, więc pozostało jej wymyślić sposób, żeby być z kocurem kwita w kwestii ratowania życia.
Nastroszone Futro oparł się o jej bok, widząc jak chwieją się jej łapy.
— Wracajmy lepiej do obozu. Później sobie poszukasz tych swoich roślinek. Musisz się wysuszyć — Uśmiechnął się pod nosem. — I nie, nie przyjmuje odmów.
Parsknęła, uśmiechając się pod nosem.
— Ten jeden raz nie będę protestować, ale nie przyzwyczajaj się. Wolę pomagać, niż przyjmować pomoc — miauknęła i kaszlnęła cicho. Z pomocą kocura było faktycznie łatwiej. Kotka była przemoczona do suchej nitki, a ciężar wody dodatkowo utrudniał jej chodzenie. — Rudzikowy Śpiew powinien docenić cię za to, co zrobiłeś.
<Nastroszone Futro?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz