*zima*
Miodunka obudziła się. Jej partner najwyraźniej już wstał, bo w legowisku znajdowała się niestety tylko ona. Delikatnie ciepło w miejscu, gdzie zazwyczaj spał sygnalizowało, iż opuścił ją niedawno. Pewnie musiał wyjść na kolejny patrol przydzielony przez któregoś z zastępców.Wstała, a dostrzegając Komarnicę na drugim klonie, idącego właśnie między śpiącymi wojownikami, pomachała mu łapą z daleka. Ten zauważył to dopiero po chwili. Trochę zdziwiony odmachał jej niepewnie, po czym ruszył dalej. Ona również postanowiła zejść na dół, ponieważ jej żołądek domagał się pożywienia.
Zsunęła się z pnia. Komarnica, jako, iż obudził się nieco wcześniej i wcześniej zaczął także schodzić, już był u podłoża i kroczył właśnie w stronę sterty zwierzyny. Nie była ona zbyt okazała. Jako, iż był ranek, a pierwsze patrole łowieckie dopiero co wyruszyły, nie było za dużo do jedzenia – parę zimnych piszczek na krzyż.
Podążyła śladami syna Komara. Omiotła stertę zwierzyny wzrokiem, zastanawiając się, co też mogłaby przekąsić. Cóż, wielkiego wyboru nie miała. Chwyciła więc pierwsze co wpadło jej w pysk, wiewiórkę, po czym odeszła na bok. Usiadła niedaleko syna Olszy, zaczynając pałaszować ze smakiem zimny acz sycący posiłek.
- Idziesz dziś na jakieś polowanie? Przydało by się uzupełnić stos zwierzyny, bo zaraz będzie świecić pustkami – mruknął kocur, odrywając kolejny kawałek mięsa.
- Tak, będę się wybierać – odparła.
- Może poszlibyśmy razem? – zaproponował Komarnica, co zaskoczyło Miodunkę.
- Jeśli tylko chcesz – powiedziała.
Czarny zadowolony dojadł ostatni kawałek swego posiłku i już miał iść zakopać kości, jednak szylkretka zatrzymała go.
- Hej, oddasz mi te kości może? Tobie na nic się nie przydadzą, a ja je kolekcjonuje – wyjaśniła.
Ostatnią kolekcję musiała zostawić na starych terenach, więc czas było na nowo uzbierać pokaźny zasób.
- Dobrze – zgodził się kocur.
Miodunka skończyła jeść.
- Odłóżmy je może gdzieś na ubocze obozu i przykryjmy śniegiem, potem po nie wrócę – zaproponowała.
Van tylko skinął głową. Jego mina zdawała się mówić, że zastanawiał się po co kolekcjonuje te dla niego nic nie warte resztki, ale ona się tym nie przejęła.
Odłożyli więc je gdzieś na uboczu, po czym okryli warstwą zimnego, białego puchu, aby następnie wyruszyć na łowy.
Wyszli z obozu, zaczynając szukać zwierzyny do wytropienia. Miodunka dostrzegła jeszcze nie zasypane ślady patrolu, który tędy przechodził w drodze na jedną z granic. Wiedziała, że pewnie jedne z tych śladów należą do jej ukochanego, a ta myśl sprawiła iż uśmiechnęła się pod nosem.
Ona i Komarnica rozdzielili się dostrzegając gawrona. Uznali, iż większa szansa na złapanie go będzie jeśli jedno go przepłoszy, a drugie skoczy z innej strony, powalając czarnego ptaka.
Miodunka zaczaiła się, czekając aż niebieskooki skoczy w stronę ptaka, aby mogła z zaskoczenia rzucić się na swą ofiarę.
Tak jak przewidział ich plan, gawron próbował odlecieć, ale kotka szybko rzuciła się w jego stronę zakańczając jego żywot.
- Dobra robota, klan będzie miał co jeść – pomruk aprobaty wyszedł z gardła czarnego.
- Hej, a właściwie czemu najpierw nie poszedłeś na trening ze swoim uczniem? – spytała Miodunka.
- Postanowiłem dać Gęgawie jeszcze trochę czasu na sen – odparł.
***
Od razu po wejściu do obozowiska i pożegnaniu się z Komarnicą, kotka ruszyła w stronę miejsca, gdzie zakopała swe kostki. Dostrzegła wybrzuszenie w powierzchni śniegu. Jednak w połowie drogi ktoś wpadł na nią.Spojrzała na osobę, która tak nie patrzyła pod łapy. Okazał się nią być jej brat, Poranek.
Pamiętała, jak chodziła wraz z Niktem na treningi kocura. Jej partner bowiem został mentorem kremowego po tym, jak ten stracił stanowisko ucznia medyka.
Syn Bzu nerwowo poruszył głową, po czym spojrzał na nią.
- Przepraszam – burknął tylko. Miodunka dostrzegła wory pod oczami kocura.
- Źle spałeś? – spytała.
Ten skinął głową po czym ziewnął głęboko.
- Pójdę już – mruknął.
- Może odwiedź Witkę i weź od niej coś na sen? – zasugerowała Miodunka, obracając się w stronę odchodzącego brata.
Ten spojrzał na nią przez ramię swymi podkrążonymi ślipiami.
- A nie do Plusk? – spytał.
- Twój wybór – odparła krótko, postanawiając uciąć ten temat. Nie chciała w końcu rozmawiać o matce. Odeszła z powrotem w stronę swych kostek znajdujących się pod warstwą śniegu.
***
Zmierzała właśnie w stronę groty strachu. Mało kto podchodził do drewnianej konstrukcji bliżej, więc było to jedno z idealnych miejsc na gromadzenie różnych rzeczy. Nadal miała tu gdzieś kupę jastrzębca, pewnie część nie będzie już zdatna do użytku, będzie musiała wymienić to co już się do niego nie nadawało…Gdy dostrzegła odpowiednią dziuplę, położoną dość wysoko, wskoczyła na pień drzewa wbijając weń swe pazury. Zaczęła się wspinać, a gdy dotarła do dziupli wrzuciła do niej kostki trzymane przez siebie w pysku, po czym zaczęła ostrożnie schodzić.
No, a więc miała już miejsce na swoje skarby.
***
W drodze powrotnej dostrzegła ślady nornicy na śniegu, postanowiła więc ruszyć jej tropem. Może uda jej się upolować piszczkę dla rodzimej społeczności?Jednak dość szybko zdała sobie sprawę, iż ktoś ją ubiegł. Dostrzegła bowiem Dalię skradającą się w stronę gryzonia. Po chwili starsza kotka skoczyła i zabiła zwierzę.
Miodunka obserwowała, jak kotka zakopuje zdobycz po czym idzie szukać dalej.
- Dzień dobry, Dalio – miauknęła w jej stronę. Zaskoczona córka Tulipan nastroszyła się, ale już po chwili jej futro opadło, gdy zobaczyła córkę Bzu stojącą ze trzy odległości lisa za nią.
- Oh, witaj, Miodunko – przywitała się z bicolorką z uśmiechem na pysku – Co tu robisz?
- Zauważyłam ślady nornicy, ale odkryłam, że ty już na nią polowałaś – wyjaśniła.
- Chcesz może poszukać ze mną jeszcze czegoś do złowienia?
- Tak, bardzo chętnie – zgodziła się. Może uda im się coś jeszcze wspólnie złapać? W końcu przyda się jak najwięcej piszczek, bo panowała pora nagich drzew. Wraz z Dalią ruszyły na poszukiwania kolejnej zwierzyny łownej.
***
- Miodunko, pójdziesz na wieczorny patrol z Lśniącą Tęczą i Sadzawką – usłyszała niespodziewanie głos Szpaka, chwilę po tym, jak odłożyła na stertę zwierzyny upolowaną przez nią i Dalię wspólnie mysz.- Co? – spytała, odwracając do niego łeb – Po pierwsze, dopiero co byłam na polowaniu, po drugie, od kiedy to ty wyznaczasz patrole? Chyba, że kazała ci to mi przekazać Fretka lub Agrest – spytała, mrużąc oczy.
- Fretka powiedziała, że mogę sobie wybrać, kto pójdzie na wieczorny patrol. – Podeszła do nich nagle ta wstrętna biała wronia strawa. Świt posłała jej wredny uśmieszek. Oczywiście, lubiły się z Fretką, dwie takie same szuje, nie dziw że się ze sobą dogadywały.
Miodunka zmrużyła oczy, ale po chwili na jej pysk wstąpił kpiący uśmieszek. Parsknęła, odwracając się, podczas gdy córka Krzemienia stała w miejscu zastanawiając się pewnie, co to miało znaczyć.
A niech ją coś zeżre. Liliowa z wielką chęcią sama by to zrobiła, ale było ryzyko, iż wtedy jej mroczny sekret wyjdzie na jaw, więc musiała to sobie odpuścić. A szkoda, bo tak chętnie urządziła by sobie kolacje z tej głupiej istoty. Miała kolejną rzecz do listy pod tytułem „wredne zagrywki Świtu”. Nie miała zamiaru zapomnieć ani jednej rzeczy, którą zrobi ten parszywy pomiot. I kiedyś może się zemści.
Dołączyła do czekających na nią Lśniącej Tęczy i Sadzawki.
- Co tak długo – mruknął ten drugi niezadowolony, jak zresztą chyba zawsze. Ogólnie Tęcza mimo swego imienia, które sugerowało coś kompletnie odmiennego od rzeczywistości, wydawał się być pesymistyczny i gburowaty. W sumie słyszała już coś takiego wiele razy o nim na przykład z pyska Daglezji, która często jej się na niego żaliła.
- Byłam na polowaniu z Dalią i nie wiedziałam, że przydzielą mnie do jakiegoś patrolu. – powiedziała szylkretka.
- To nic, szybko nam zejdzie – miauknęła znacznie pogodniej swe zdanie bura Sadzawka.
Liliowa uśmiechnęła się do młodszej od siebie kotki przyjaźnie, unosząc nieco łeb. Bura była bowiem od niej wyższa – córka Plusk cechowała się nieco niższym niż średnim wzrostem. Natomiast Sadzawka była przeciwieństwem tego stwierdzenia – jej chude, długie nogi sprawiały, iż była wysoka, więc różnica między nią a córką Bzu była nie do przeoczenia. Miodunki jednak to ani trochę nie peszyło, jej wzrost ją nie za bardzo obchodził.
- No to ruszamy? – spytała. Bicolor coś ponuro mruknął, ale skinął głową. Bura wojowniczka również się zgodziła, wychodząc wraz z wnuczką Brzoskwinki i synem Jaskółki poza obóz.
Zimny śnieg dalej mroził poduszki łap, jednak pogoda zaczynała powoli się ocieplać, zwiastując kolejną porę nowych liści – już trzecią w jej życiu.
Nie mogła się doczekać, aż biały puch stopnieje, a drzewa, krzewy oraz inne rośliny pokryją się pierwszymi zawiązkami liści. Świat obudzi się do życia, zwierzyna powyłazi ze swych nor, przylecą ptaki, które odleciały w siną dal poprzednią porą opadających liści, a wojownicy nie będą musieli już wysyłać tak wielu patroli łowieckich. Wyrosną piękne kwiaty, które będzie mogła podarować Niktusiowi…
- Hm, a w ogóle, jaki to jest patrol? Bo jaśnie pan Szpak nie raczył mi tego powiedzieć – spytała współtowarzyszy liliowa.
- Graniczny – do jej uszu dotarł pomruk czarnego kocura idącego przed nią.
- Mamy sprawdzić całą linię styku z Drogą Grzmotu – dodała pręgowana klasycznie wojowniczka.
Szylkretka skinęła głową na znak, iż zrozumiała.
Powoli przed ich oczyma zaczęła ukazywać się ciemna nawierzchnia, a warkoty potworów dwunożnych sprawiły, iż wszystkie koty stały się znacznie czujniejsze i bardziej nerwowe. Nie lubili tych błyszczących kreatur, których ślipia waliły po oczach mocnym, zazwyczaj jaskrawo żółtym lub białym światłem. Do tego smród jaki wydzielały dawał wiele do życzenia.
- Hej, ty! – usłyszała, dostrzegając jak córka Krecik idzie w stronę samotnika który zakradł się na ich terytorium.
- Przepraszam, szukam tylko- próbował powiedzieć srebrny, podstarzały kocur, którego ogon był raczej w opłakanym stanie. Partnerka pół-nocniaka dostrzegła, iż chyba właśnie skończył zajmować się kończyną, bo obok niego leżały jakieś zioła i inne takie. Miodunce przypomniało się, iż był to chyba ten sam kocur, który powiedział jej o jastrzębcu…
- Nie wolno ci tu być! – warknęła Sadzawka, rzucając się na niego.
Kocur zaczął szybko zwiewać, ale gdy bura zaskoczyła go, skacząc w jego stronę i odcinając mu drogę ucieczki, nieopatrznie ruszył w stronę drogi, a ona za nim.
- Uważajcie! – wrzasnął do nich Lśniąca Tęcza.
Córka Plusk rozwarła szerzej oczy, widząc, jak Sadzawka zapomina o niebezpieczeństwie, jakim były potwory. Jeśli tylko niechcący wejdą któremuś w drogę…
Pobiegła w ich stronę.
- Sadzawko, stój! – wrzasnęła, widząc, jak ta oraz kocur wchodzą na drogę w tym całym chaosie.
Srebrny w porę zorientował się, co mu grozi i odskoczył.
- Wracaj ty zapchlony tchórzu! – syknęła niebieskooka.
Wtedy właśnie warkot potwora dotarł do uszu córki Jaskółki, a kotka zbladła.
Kreatura była tuż, tuż, a jej ślipia świeciły złowrogo.
Miodunka w porę chwyciła Sadzawkę za kark, następnie odciągając ją. Uderzenie serca później koła samochodu przejechały miejsce, w którym przed chwilą bura stała.
- Dzięki, mało brakowało – powiedziała młodsza wojowniczka, z rozszerzonymi zierenicami wpatrując się w oddalającego się blaszaka.
- To było bardzo nierozsądne – burknął Lśniąca Tęcza, który właśnie do nich dołączył.
Samotnika już tam dawno nie było, uciekł gdzieś, ale żadne z nich się tym teraz nie przejmowało.
- Dokończmy patrol – mruknął niezadowolony ociąganiem się kotek bicolor, zaczynając iść dalej.
- Jeszcze raz dziękuję – powiedziała w jej stronę Sadzawka.
- Drobiazg.
***
- I jak wam poszło? – usłyszeli pytanie Szpaka.- Wszystko dobrze. Tylko jeden włóczęga się napatoczył – streściła krótko Sadzawka.
- Przegoniliście go? – spytał niebieski, mrużąc swe zielone oczyska.
- Tak – odparła Sadzawka. Wystraszyli go chyba w sumie na tyle, że można to było uznać za prawdę.
Lśniąca Tęcza gdzieś sobie poszedł, zostawiając je same.
Kotki pożegnały się ze sobą, po czym obie wróciły do swoich spraw.
Miodunka już miała wejść na drzewo, ale ktoś ją zatrzymał.
- Mamo, spójrz, spójrz! – usłyszała radosne miauknięcie – Upolowałam drozda! Sama! – podbiegła do niej Śliwka, po czym rzuciła jej piszczkę pod łapy.
- No, no. Jak widzę robisz postępy w szkoleniu.
- O tak! – z entuzjazmem potwierdziła arlekinka.
Żbik podszedł do nich, po czym usiadł obok swej uczennicy.
- Zaiste dobrze jej dzisiaj poszło – wymruczał z aprobatą.
- Będziesz dobrą wojowniczką, Śliwko – powiedziała do córki, głaszcząc ją po głowie. Dostrzegła, jak ta ma ochotę znowu pomemlać jej łapę, ale powstrzymuje się. Miodunka skinęła jej głową z zadowoleniem. Młodsza z dwóch córek Nikogo rozwijała się. Cieszyło to jej matkę.
Już myślała, kiedy wyruszą na swoje pierwsze, prawdziwe łowy…
- Możemy jutro zabrać mamę na trening? Proszęęęę – Arlekinka spojrzała na swego mentora proszącym wzrokiem.
- Czemu nie – odparł dziko pręgowany, wzruszając barkami.
- Mamo, zobaczysz jak dobrze mi idzie! – powiedziała z entuzjazmem Śliwka, ocierając się o nią.
Żbik skinął głową, po czym oddalił się. Miodunka jednak została ze swą córką, która nie miała zamiaru dać jej odpocząć po patrolu, bo chciała opowiedzieć jej cały swój dzień ze szczegółami.
Postaci NPC: Komarnica, Poranek, Lśniąca Tęcza, Sadzawka, Dalia, Żbik, Śliwka, Szpak, Świt, Pleśniak
Wyleczeni: Pleśniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz