*Jesienią*
Miała ważną misję. Znaleźć zioła. Ich poprzednią stertę pokryła pleśń przez czyjąś nieuwagę (pewnie jej znając życie); nie były zbyt często używane, ale zawsze warto było je posiadać na czarną godzinę. Jej strażnikiem w terenie został jak zwykle Jagodowy Gąszcz, który chyba miał zły humor albo coś (jak zwykle), bo milczał i wywracał oczami na każde przypadkowe spotkanie spojrzeń. Dystans na szczęście nie był zbyt duży; zioło rosło na jednej z wysepek. Szybko znalazła co miała i przykucnęła, ostrożnie zbierając gałązki.
Woda dystans od nich zapluskała i oboje unieśli głowy, zaniepokojeni. Kocur zmienił pozycję, oddzielając ją od tego czegoś, cokolwiek tam było. Nie podobała jej się jednak niewiedza (bo jak może uciekać przed czymś, jak nie wie co to), więc wyjrzała zza jego boku. Obskurny kształt wyłonił się na piach, wyciągając ku nim jakby wychudzone szpony. Chwilę jej to zajęło, ale rozpoznała w sylwetce przemoczonego, czarnego kota. Z jego szyi zwisał zielony materiał ze złotą kulą, która dawała znać o każdym jego ruchu. Wcześniej ciągnął się po ziemi, teraz zatrzymał się i kaszlnął ostro. Z jego pyska wyleciała woda w zaskakujących ilościach. Wpadł mordą prosto w powstałe błoto, tracąc siły. Dopiero wtedy uczennica zerwała się do przodu, wyrwana z szoku.
— Hej! Hej! — szturchnęła go łapą. Osobnik oddychał jakby krótkimi westchnieniami, otwierając paszczę na wzór ryby wyciągniętej z wody przez wojownika. Spanikowana, obeszła jego ciało w jedną i drugą stronę, próbując zgadnąć, co ma robić. Tego się jeszcze nie uczyła! Chyba, w tym momencie nie mogła sobie nic o tym przypomnieć. Wszystkie wspomnienia wyparowały! Ale nie mogło być źle skoro oddychał! Ale jego serce… Musiała… musiała na logikę… Obróciła głowę na towarzyszącego jej srebrnego — Potrząśnij nim! Musi wypluć wodę!
— Ale to pieszczoch. — uciszyła go agresywnym syknięciem, nie wiedząc, czy powinna próbować ogrzać obcego pocieraniem, czy w sumie co robić. Ale sama nie miała definitywnie siły na cokolwiek, co było trzeba, więc potrzebowała pomocy dorosłego.
Kocur westchnął i chwycił go, trzęsąc. Z pyska wylatywały resztki jedzenia i płyny, półprzezroczyste, zabarwione. Znalazł się jakiś glon. Jagodowy Gąszcz wyglądał na zdegustowanego, gdy dosięgły jego łap.
Gdy już nic nie leciało, kazała go położyć na boku i by Jagodowy Gąszczu przechylił mu głowę, przetrzymać ją tak. Sama łapami uciskała na klatkę piersiową pokrytą ciemną sierścią, co jakiś czas zatrzymując się i sprawdzając, czy cokolwiek się ruszyło. Wcześniej ruszał chociaż trochę łapami. Nieprzytomnie, ale je zginał. Teraz był sztywny.
Próbowała. Naprawdę próbowała. Ale obcy nigdy już się nie ruszył, a towarzyszący jej kocur ściągnął ją siłą z ciała i zapłakaną zaciągnął do obozu, mrucząc coś pod nosem.
Postaci NPC: Jagodowy Gąszcz
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz