*Dawno*
Nie podobało jej się położenie, w które wkopała się kilka księżyców temu; ale skąd mogła wiedzieć, że matka potraktuje jej słowa tak poważnie? Czemu nigdy nie traktowała innych rzeczy z oczekiwaną uwagą! Czasami odważyła jej się powiedzieć, że czuje się z czymś niekomfortowo i ją wyśmiewała! A tutaj? Zaaranżowała jej rolę, chociaż jej w niej nie chciała i teraz ją potępiała.
Od jej błędnie wycenionej deklaracji czuć było, że szala faworyzacji przeniosła się na Śnieżkę (czasami zastanawiała się, czy od urodzenia nie była na straconej pozycji. W końcu wybór imienia miał znaczenie. Nienawidziła się za tak głupią logikę i wątpienie w matczyną miłość, tak wychwalaną w klanie). To siostra była złotym dzieckiem, chwalonym za swoją waleczność. Ciągle tylko czego to nie zrobiła. Gdy ją spotykała sama krytyka.
Już na dni wcześniej matka ograniczała jej pożywienie. Teraz to sobie przypominała, bo zyskało to sens, gdy usłyszała, kto zostaje jej mentorem.
Nikt nigdy nie patrzył, gdy podchodziła do niej, wskazując, że jest głodna, a kotka, krzywiąc się, odpychała ją fizycznie od siebie lub mięsa. Raz spróbowała zbuntować się przeciw temu traktowaniu, to skończyła wymiotując z braku jedzenia w żołądku od ponad dnia.
Mogła się oszukiwać, że jako uczennica będzie mieć więcej wolności. Matka potrafiła pojawić się znikąd. Milcząc, odsuwała mysz spomiędzy jej łap. Z tym niezadowolonym spojrzeniem, napięciem w powietrzu. Sprawiała, że z oczu koteczki od razu wypływały łzy. Nikt nigdy nie patrzył. Nie było takiej potrzeby, gdy ktoś tak współczujący i sympatyczny był rodzicem. To było normalne. Z nią było coś nie tak.
Powietrze było zbyt stojące jak na mianowanie ucznia; w tym się nie myliła. Temperatura nagle opadła z tego, co 'złote dziecko' wywołało. Jej mianowanie, jej święto, zmieniło się w atak na lidera. Czuła, że kocur będzie jej nieprzychylny; cokolwiek zrobiła matka, już sam ciąg wydarzeń, domino, które teraz się działo, sprawiało, że podświadomie będzie szukał jej zagłady.
Odwróciła głowę, kątem oka zerkając na matkę, gdy w tle brzmiały wiwaty. Rzadko który dotyczył jej. Czarna przetrzymała jej spojrzenie i odwróciła głowę, by schylić się do niebieskiego z dumą. Potem dopiero oplotła ją ogonem, ale powietrze wciąż nie nadawało się do oddychania.
— Dam z siebie wszystko. — szepnęła przyszła medyczka.
— Dopilnuję tego.
Postaci NPC: Śnieżna Toń
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz