Myślała, że to kolejny melancholijny, spokojny dzień. Zajęła się Deszczową Chmurą oraz Goryczkowym Korzeniem i odpoczywała, czekając na koniec dnia i powtórzenie się nowej rutyny. Obserwowała wejście do obozu spod przymkniętych ślepi na wypadek, gdyby ktoś potrzebował medycznej pomocy. Pojawiła się w nim wpierw ciemna sylwetka, a po tym więcej kotów, nagle wbiegających do legowiska medyka. Zauważyła, że kogoś prowadzą. Coś się stało.
— Kunia Norko! Deszczowa Chmuro! — miauczała Dzicza Siła, patrząc na resztę kotów. Bura medyczka natychmiast do nich podeszła, po drodze zbierając jeszcze pajęczynę. — Już się bałam, że nikogo nie zastaniemy.
— Co się wydarzyło?
— Jestem ranna — odezwał się ochrypnięty głos Gawroniego Lotu. — Ale ktoś oprócz mnie nieco bardziej — dodała.
Kunia Norka przedarła się przez Dziczą Siłę i Sarni Krok, by zobaczyć kto leżał na ziemi. Szylkretowa uczennica, Płonąca Łapa miała na sobie ślady ugryzienia, ale bardziej martwił Kunę jej nienaturalnie wygięty bark. Kotka oddychała głośno i szybko, jakby była w szoku.
— N-nic... nic mi się nie stało! — zaprzeczyła kotka, zrywając się nagle. Kunia Norka położyła ją spowrotem ruchem łapy. Potrzebowała wyjaśnień.
— Co się stało?
— Zaatakował nas znienacka lis — tłumaczyła Dzik. — Wpierw Płonącą Łapę, ale rzuciły jej się na pomoc Sarna i Gawron. Został przegnany. Ja go wypędzałam i nie uczestniczyłam w walce.
Kuna po łebkach obejrzała Dziczą Siłę, która faktycznie nie wydawała się być wcale zraniona.
— Lepiej złóż raport Irgowemu Nektarowi, jeśli możesz. Ja się zajmę wszystkim.
Bura jej przytaknęła i wyszła by wypełnić rozkaz. Na jej miejsce zaraz wskoczyła Sarni Skok, wiercąc się.
— Czy z Płonącą Łapą wszystko będzie dobrze? Nie chciałam, by mojej własnej uczennicy stała się krzywda, zwłaszcza na mojej warcie...
— Będzie dobrze. Nie posiada głębokich ran ani niczego, co może zagrozić jej życiu — Kuna przyjrzała się jeszcze Sarnie. — Ty również.
— Czy mogę pomóc? — Rozległo się mruknięcie zza pleców medyczki. Po głosie już wiedziała, że to Deszczowa Chmura. Miał spać, ale nie miała serca mu odmówić... w tej chwili przyda się jej pomoc.
— Zajmij się Gawronim Lotem, Sarnim Skokiem również — odpowiedziała kocurowi, ocierając się o niego pyskiem, gdy przechodził. — Ale proszę, nie rób nic co jest ponad twoje siły.
Gawroni Lot nie wyglądała na zadowoloną z tego, co jej się stało. Miała poharataną śladami zębów łapę oraz widocznie poraniony ogon. Ona na szczęście również nie wyglądała na pacjentkę, której coś groziło poza w najgorszym przypadku niewielką blizną. Sarni Skok miała tylko niewielkie i bardzo lekkie zadrapania. Płonąca Łapa za to krwawiła, a jej łapa była, jak to już zauważyła wcześniej, była w nienaturalnym położeniu. Kunia Norka zdziwiła się jednak, odkażając za pomocą szczawiu pierwszą ranę. Wybity bark nie był świeży, a wręcz przeciwnie, zdawał się być poraniony od dawna. Dlaczego uczniowie nie potrafią zrozumieć jak ważne jest leczenie?
— Musisz słonko wstać, a ja ci nastawię ten bark — mruknęła. — Ale następnym razem proszę, przychodź z takimi rzeczami wcześniej, gdy tylko pojawi się uraz.
— Nic mi się nie stało — upierała się kotka, jednak wstała.
— Stało. A teraz stój prosto i się nie ruszaj... Może boleć — jednym sprawnym ruchem przywróciła bark na jego oryginalne miejsce. Mała syknęła głośno z bólu, ale nic nie powiedziała.
Wyleczeni: Płonąca Łapa, Gawroni Lot
POSTACIE NPC: Gawroni Lot, Dzicza Siła, Sarni Krok, Deszczowa Chmura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz