Spojrzała na opartą o jej bok, pogrążoną w śnie Sójkę. Jej ciepły oddech na jej futrze raz po raz łaskotał ją miarowo. Czuły uśmiech nieznacznie uniósł kąciki pyska Blanki, gdy delikatnym gestem poprawiła niesforną kępkę dłuższego futra na łebku młodszej, przez który ta co chwilę strzepywała nieprzytomnie uchem. Zwykle zaszyte zaćmą oczy teraz ukryte były pod powiekami, gdy szylkreta odpoczywała otulona nieco żałośnie wyglądającym, nie wyczesanym ogonem bengalki. Do kartonu nagle wpadł mokry Wypłosz, trzymający jakąś siatkę w pysku. Rzucił ją szybko w kąt, po czym obtrzepawszy się z deszczu dopiero obejrzał się po ich po ich kartonowym gniazdku. Kocur najwidoczniej nie docenił ckliwej scenki, bowiem zmarszczył szybko brwi i skrzywił nos, z niesmakiem patrząc na odpoczywające kotki.
— Nie za dobrze ci? — burknął, z niezadowoleniem machając kikutem. Bengalka tylko wywróciła oczami, by zaraz z roześmianym wyrazem pyszczka zaprosić kocura, by i on położył się obok. W ciszy najpierw obniżył łeb, kładąc po sobie uszy, by zaraz zrobić kilka kroków i łapa za łapa wcisnąć się między dwie kotki, z zadowoloną miną rozbudzając Sójkę. Ta za to wyciagnęła sennie łapę, najpierw w jednym kierunku, potem drugim, by ostatecznie położyć ją na mordzie Wypłosza i odsunąć jak najdalej się da.
— Idiota.
— Ej no, było nie spać, to byś się nie obudziła — zaskrzeczał bury, odpłacają się szylkrecie tym samym. Sójka warknęła niezadowolona, wymieniając się z Wypłoszem serią niepoważnych ciosów, niczym młode rodzeństwo.
— No już, już, spokojnie! — zakrzyknęła w końcu Blankaz pobłażaniem, na co pozostała dwójka prychnęła cicho pod nosem, mordując się nawzajem spojrzeniami. — Dobranoc! — Zarządziła, rozkładając się wygodniej na posłaniu. Sójka szybko znowu się ułożyła i przymknęła oczy, a Wypłosz oparł się o kotkę, zaraz zaczynając chrapać, biorąc Blankę na litość, by ta nie zrzucała go z siebie. Zamiast tego ułożyła łepek na nieco wilgotnym futrze, dzieląc się z kocurem swoim ciepłem, by ten podczas chłodnej nocy się nie przeziębił. Zasypiając, zerkała z uśmiechem to na Sójkę, to na Wypłosza, ze spokojem i poczuciem bezpieczeństwa odpływając powoli w sen.
Mimo niedoborów jedzenia, codziennych trudności i niebezpiecznych ścieżek, doszła do wniosku, że nic by nie zmieniła. Nie mieli wygód, ale mieli siebie nawzajem. Nareszcie nie czuła się samotna. Nareszcie miała kogoś, na kim wiedziała, że może polegać. I to sprawiało, że wszystko było tego warte.
Postać NPC: Sójka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz