ciąg dalszy
Przyspieszone bicie jego serca rozlegało się echem po organizmie, wprawiając jego łapy w drżenie i przyspieszając urwany oddech.
Ciągle nie dotarło dotarło do niego to, co się stało.
- Igła, ja… - przerwał, spoglądając w niebieskie ślepia lidera. Wiedział, że słowa nic tutaj nie zmienią, ale chciał, żeby kocur wiedział. - To moja wina. Mnie mogli obrażać, ale kiedy Ostrokrzew powiedział, że ona… - Zacisnął ślepia, uspokoił oddech. - Obraził Pójdźkę i nie potrafiłem, nie byłem w stanie… Nawet nie widziałem, kto podszedł - jego głos był teraz cichym szeptem. - Próbował nas rozdzielić, ale nikt go nie słuchał, musiał dostać w zamieszaniu, ja… Wybacz mi. Gdybym wiedział… Gdybym zauważył…
Poczuł czyjś ogon na ramieniu. Cętka. Przyjął z wdzięcznością tę odrobinę ciepła, którą mu dała.
Iglasta Gwiazda wciąż milczał. Zamknął ślepia, siedząc bez ruchu, przytulony przez Miedzianą Iskrę.
Wziął głębszy oddech. Nie było innego wyjścia.
- Nie mogę być dłużej twoim zastępcą.
Point spojrzał mu prosto w oczy.
- Nie, nie możesz mnie z tym teraz zostawić - miauknął cicho. - Nie ma nikogo, kto mógłby zająć twoje miejsce.
Wilcze Serce czuł, że jego przyjaciel ma rację. Nikt inny nie mógł zająć jego miejsca. Zdjąć z niego winy. Za wszystko, co się stało.
W legowisku zapadła cisza, w której doskonale było słychać dochodzące z zewnątrz okrzyki. Przy każdym z nich, mięśnie Wilczego Serca mimowolnie się spinały, przygotowując kocura do walki. Albo ucieczki.
Zaskakujące, jak szybko koty, które uważało się za sobie najbliższe, potrafią stać się zagrożeniem.
Rozległ się szelest. Łasiczy Skowyt podniosła się ze swojego miejsca i miauknęła coś do swoich pociech. Z pogardą wymalowaną na pysku, skierowała się do wyjścia z legowiska, popychając przed sobą dzieci.
- Mamo? - rozległo się ciche miauknięcie Modrzewika. - Ja wolę zostać z Wróbelkiem.
- J-Ja też - ledwo dosłyszalnie powiedziała Sarenka.
- Chodźcie - warknęła szylkretowa, ponaglając ich.
Wilcze Serce spojrzał na siedzącego w kącie syna. W jego jasnych ślepiach błyszczały łzy.
- Niedługo się zobaczymy. - Kocurek spróbował się uśmiechnąć. Siedząca obok Skowronek przytuliła się do niego. Nawet Borsuk przysunęła się bliżej, miaucząc mu na ucho parę słów, wywołując u burego ciche parsknięcie śmiechu przez łzy.
Kociaki zniknęły w wejściu do kociarni. Idąca za nimi Łasiczy Skowyt zmierzyła siedzące obok wejścia koty pogardliwym spojrzeniem. Splunęła Wilczemu Sercu pod łapy, po czym wyszła na zewnątrz, w ślad za swoimi dziećmi.
Nienawidzili go. Jego bliscy cierpieli. A to wszystko przez niego.
Nikt nie spał tej nocy spokojnie. Nawet jego wnuki, cały dzień zajęte zabawą, poruszały się nerwowo przez sen.
Była ich szóstka, nie licząc dzieci. Zbici w ciasną grupę, ledwo mieścili się w legowisku nie przystosowanym do spania dla większej ilości wojowników.
Nie odwrócili się od niego. Nie zostawili. Nawet po tym wszystkim, co zrobił. Wszystkich kłamstwach i półprawdach, które między nimi wyrosły.
Byli tu, bo stanowili jego Rodzinę.
Zamrugał, czując że pieką go oczy.
Wzdrygnął się, wyrwany ze snu przez głośne dźwięki. Odruchowo rozejrzał się po legowisku, natrafiając na czujne spojrzenie lidera.
- Wyznaczają patrole. - Jego głos był suchy i beznamiętny. Spojrzeli sobie w oczy. Dla kotów na zewnątrz właśnie przestali istnieć.
Nastała cisza, przerywana dochodzącymi z zewnątrz odgłosami życia obozu. Życia bez nich.
Najgorsza była niepewność. Nie głód, bo o wschodzie słońca do legowiska ukradkiem weszła Przygasający Płomyk, przynosząc im jedzenie. Nie pragnienie, bo z tym też sobie radzili dzięki pomocy córki lidera. Nie rany, którymi zajął się Leszczynowa Bryza.
Niepewność. I poczucie, że nikt więcej o nich nie pamięta.
Wilcze Serce przyjrzał się bawiącym dzieciom.
Nie potrafił znieść myśli, że coś mogłoby im się stać.
Wyciągnął i schował pazury. Podjął decyzję.
Zaczekał na moment, aż wszyscy zasną i wymknął się z kociarni.
Chciał tylko jednego. Zakończyć ten koszmar.
Ostatnie echa obozowego życia cichły, ustępując miejsca spokojnemu odpoczynkowi.
Przystanął, niepewny co zrobić. Wszystko mówiło mu, że to już pora, żeby wrócił do legowiska wojowników i ułożył się do snu, przytulony do Cętki, bo rano czekały go codzienne obowiązki zastępcy.
Zawiał wiatr, przynosząc ze sobą widmo zapachu śmierci. Wróciły wspomnienia.
Ból rozdarł jego kark. Zareagował instynktownie, zrzucając z siebie napastnika. Odskoczył, czując jak uginają się pod nim łapy.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - warknął Ostrokrzewiowy Cierń. Zza niego wyszedł Wężowy Wrzask. I Owocowa Pogoń.
- Nic mi nie jest, naprawdę… - miauknął, czując na sobie wzrok wszystkich w kociarni. Czuł, jak podbite oko pulsuje tępym bólem. Powoli przestawał na nie widzieć.
- Co ty sobie myślałeś?! - Cętka już była przy nim. Założyłby się, że gdyby nie pozostali, zrobiłaby mu porządną awanturę. Miedź położyła jej ogon na grzbiecie, starając się ją uspokoić.
- Ja… chciałem to wszystko zakończyć.
<Igło? Ten matoł zaraz zemdleje. I ofc dostanie gorączki :’)
Klanie Wilka? Po której stronie konfliktu się opowiecie?>
Klanie Wilka? Po której stronie konfliktu się opowiecie?>
Dalszy ciąg wydarzeń:
Wilcze Serce chce zrezygnować z funkcji zastępcy, ale Iglasta Gwiazda mu nie pozwala > Łasiczy Skowyt zabiera dzieci i opuszcza kociarnię > Leszczynowa Bryza przychodzi do kociarni, Miedziana Iskra go uspokaja > w obozie życie toczy się jak zwykle, wychodzą patrole, koty chodzą na polowania > Przygasający Płomyk przynosi po kryjomu jedzenie i wodę do kociarni > gdy wszyscy już śpią, Wilcze Serce wychodzi z legowiska, chce porozmawiać z buntownikami, zrzec się rangi i poddać się karze > spotyka go Ostrokrzewiowy Cierń, Wężowy Wrzask i Owocowa Pogoń, wywiązuje się walka > ledwo żywego kocura ratuje Grzmiący Potok, który widział, jak ten się wymyka
Buntownicy:
- Sosnowy Zagajnik, Strzyżykowa Łapa, Świetlikowe Skrzydło, Ostrokrzewiowy Cierń, Owocowa Pogoń, Trzcinowy Brzeg, Łabędzia Szyja, Łasiczy Skowyt, Biały Puch, Sójcze Gniazdo, Wężowy Wrzask
- żądają ukarania Wilczego Serca, zmiany zastępcy i lidera
Grupa w żłobku:
- Iglasta Gwiazda, Miedziana Iskra, Wilcze Serce, Cętkowany Liść, Grzmiący Potok, Leszczynowa Bryza, (Przygasający Płomyk), kocięta
- próbują przeżyć
Reszta kotów pozostaje neutralna, starając się po prostu żyć jak codziennie
Dobra ja tego nie ogarniam.
OdpowiedzUsuńPo zamieszkach, lider, zastępca i Grzmiący Potok uciekli do kociarni, z której z kolei wyniosła się Łasiczy Skowyt. Wilcze Serce uznał, że wszystko co się stało to jego wina i poprosił Iglastą Gwiazdę o zwolnienie go z funkcji zastępcy, na co ten się nie zgodził. Kocur postanowił więc wziąć sprawę we własne łapy i gdy reszta spała, wyszedł z kociarni z zamiarem dogadania się z buntownikami. Plan się nie powiódł, został sprany na kwaśne jabłko i tylko dzięki Grzmiącemu Potokowi, który szybko zauważył, że czarnego nie ma, znalazł się z powrotem w żłobku. Wilcze Serce twierdził, że nic mu nie jest, okazało się jednak, że to nieprawda - w ranach pojawiła się infekcja, zachorował i obecnie leży z gorączką, pilnowany przez Leszczynową Bryzę (który pojawił się wcześniej w kociarni)
OdpowiedzUsuń