*przed walkami*
Był dziadkiem. Ta myśl ciągle do niego nie docierała. Owszem, wiedział, że ma wnuków, każde ukradkiem rzucane w ich stronę spojrzenie go w tym upewniało, ale… Ciągle to do niego nie dotarło.
Gdy o tym myślał, zaraz pojawiał się drugi aspekt tej sprawy: zabił im matkę.
Bał się. Bał się, że znienawidzą go do końca życia, więc milczał, trzymając się od nich na dystans. Tak, jakby samo spojrzenie na niego sprawiało, że mogliby wiedzieć.
Miał wrażenie, że ma winę wymalowaną na pysku.
Zastąpił drogę Kolcowi, który właśnie próbował wyjść ze żłobka. Kociak Chwilę protestował, ale później, jakby o czymś sobie przypomniał, przyjrzał się kocurowi uważniej.
- Em... Znaczy przepraszam. Jesteś... Wil... Wilcze... coś tam?
Kocur zamarł. Czy to możliwe, żeby o nim słyszał?
- Wilcze Serce - odparł ostrożnie.
- Bo ja znaczy... Ten... Witaj, Wilcze Serce! Mam na imię Kolec! - Kociak uśmiechnął się promiennie. - Ładna pogoda, co nie? I dużo kotów... Opowie Pan mi jakąś historię? Jak mama mi opowiadała to Pan też może coś opowiedzieć.
Mama. Oczami wyobraźni zobaczył drapieżny uśmiech, którym uraczyła go, gdy się widzieli. Przeszedł go dreszcz.
Dlaczego Dzierzba zadała sobie tyle trudu, by te kocięta do niego trafiły? Dlaczego w ogóle miała dzieci?
- A właśnie... Wiesz gdzie moja mamusia?
Wiedział. Doskonale wiedział. Nie potrafił nawet otworzyć pyska. Na szczęście liliowy szybko zmienił temat. - Albo później mi powiedz pewnie wyszła coś smacznego dla nas upolować jak przedtem kiedy tu nie byliśmy. Hm... No to... Znasz jakąś historię? Na pewno Pan zna, ja bardzo lubię różne historie. Wiesz, że można wymyślić? Bardzo jest to fajne, proszę opowiedz mi jakąś historię. Może ja przyniosę panu coś by ruszyć wyobraźnię. Moja mama lubiła pokazywać mi różne rzeczy i opowiadać, to było bardzo przyjemne. To opowie mi Pan?
Nawet nie chciał wiedzieć, co mogła opowiadać im matka. Napotkał pytający wzrok malucha, siedzącego przed nim z ogonkiem owiniętym wokół łapek.
Dokładnie tak, jak ona lubiła siedzieć.
Bał się. Te trzy kocurki były dla niego zagadką. Z jednej strony chciał je kochać, z drugiej… nie potrafił. Szukał u nich tego mroku, który widział w oczach Dzierzby, w każdej chwili spodziewał się, że roześmieją mu się prosto w pysk, tym złym, wrednym uśmiechem, z drapieżnym błyskiem w ślepiach.
Bał się, bo to przez niego straciły matkę. I wiedział, że prędzej czy później się o tym dowiedzą.
Ale w końcu byli jego wnukami, tak?
I musiał zrobić wszystko, żeby stworzyć im Rodzinę.
- Opowieść, tak? - Westchnął, uśmiechając się pod nosem. - Hmm… Dawno, dawno temu, w jednym z leśnych klanów, żył sobie kocurek, zupełnie podobny do ciebie…
<Kolec? To była jakaś ładna i miła historia o przyjaźni, miłości i rodzinie :3>
Aww... Dziadzio :3
OdpowiedzUsuń