— Berek!
Konwalia wydała się zadowolona. Na jej pyszczku malował się uśmiech, który Jeżyk tak bardzo lubił. W ogóle kocur lubił, gdy ktoś był szczęśliwy. Wtedy on też to czuł. Zaśmiał się pod nosem, puszczając się biegiem, żeby tylko uciec przed czarną kotką. Wyskoczył z wody, dalej cały mokry. Biegnąc przed siebie, poruszał jak najszybciej łapami. Słyszał za sobą tupot łapek Konwaliowego Serca, świadczyło to o tym, że kotka go dogania. O nie. Przyspieszył. Asystent medyczki Klanu Burzy był dość szybki, mimo swojej masy, a to był jego mocny punkt.
— Mam cię!
Konwalia dotknęła jego futra swoją łapką. Zmęczony Jeżowa Ścieżka zatrzymał się zdyszany. Usiadł, łapiąc oddech. Spojrzał z rozbawieniem na swoją dawną uczennicę.
— Nie umieraj, Jeżowa Ścieżko. — zachichotała Konwalia, obserwując w jaki stan wpędziła swojego towarzysza.
— Dawno tak się nie ścigałem. — zastrzygł uszami czekoladowy, uśmiechając się szerzej. — Fajnie było, chociaż teraz jestem cały mokry. Bruh. Obyśmy się nie rozchorowali. Wyobrażasz sobie dwójkę asystentów całych zasmarkanych?
— Zajęcza Stopa urwałaby nam ogony. — odpowiedziała radośnie Konwaliowe Serce, siadając naprzeciwko syna Kucykowego Ogona. Zaczęła się rozglądać, węsząc przy tym. Jeżowa Ścieżka otworzył pyszczek, chcąc posmakować powietrza. Skinął głową czarnej. Miała rację. Czuć było wyraźną woń roślin. — Pozbieramy trochę ziół, zanim wrócimy do obozu?
— Czytasz mi w myślach, Konwalio.
Jeżyk nagle kichnął. Kocur przetarł nos łapą. No pięknie. Westchnął cicho, podnosząc się z miejsca. Nagietek wręcz kusił, by zebrać go jak najwięcej. Pochylił się, wyrywając roślinę i odkładając ją obok.
<Konwalio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz