- Spokojnie dzieci. To tylko burza - powiedziała z czułością w głosie karmicielka, gdy niebo opanowały ciemne chmury, a z nich samych wydobyły się dziwne błyski. Woda kapała z wysokiego nieba, raz po raz uderzając o ziemię. Z chwili na chwilę krople zwiększały częstotliwość spadania na Klan Lisa. Dziwna jasność oświetliła całe niebo, formując zygzakowaty kształt. Głośne dudnienie wypełniło przestrzeń, w wyniku czego Błysk skryła się przerażona w futrze Muszelki.
Szkarłatowi przeszedł dreszcz po ciele po usłyszeniu gniewu kogoś z góry, o ile ktoś byłby na tyle głupi, by zamieszkać wśród chmur. Rudemu kocurkowi nie przeszkadzała woda, wręcz przeciwnie dała młodemu szereg nowych doznań. Po ciągu jasnych i ciepłych dni pogoda postanowiła pokazać, na co ją stać.
Niebieskooki wysunął język, łapiąc spadające krople, chcąc spróbować niebiańskiej cieczy. Smakowała gorzko, ale zdołała odgonić uczucie suchości w jamie ustnej Szkarłatu. Podobała mu się burza, przypominała o Czermieniu. Równie nieujarzmiona, co on. Równie dzika i pełna gniewu, nienawiści. Zapragnął ją ujarzmić, może ona powiedziałaby, jak na zawsze pokonać czarnego furiata.
Rozejrzał się po żłobku, nie zauważając nigdzie charakterystycznego łba. Muszelka lizała czule Błysk po nosie, starając nadal uspokoić się jedyną potomkinię. Bursztyna nie było, wroga również.
Zauważył Czermienia, w pobliżu wyjścia. Co ten czarny wypierdek robił? Próbował uciec, bo wystarszył się burzy, która emanowała gorszym gniewem niż sam żółtooki?
- Co tam robiłeś? - powiedział Szkarłat, podchodząc szybkim krokiem do Czermienia. Nie podobało mu się jego zachowanie, gdyż starszy obmyślał zemstę. Rudy czuł to pod futrem. Zbliżający się dzień ostatecznej walki między nimi, którą zwycięży któryś z nich.
- Nie twój interes - odmiauknął Czermień, spoglądając z wyrzutem na młodszego. Rudzielec ostrzegawczo wysunął pazury, gotów do wymuszenia odpowiedzi, by do mózgu ogarniętego gniewem dotarły jakiekolwiek słowa. - Oglądałem błyskawice - dodał po chwili czarny. Szkarłat poczuł niesmak. Chciał podręczyć starszego, wygrać po raz kolejny (jeśli los by pozwolił).
- Co jest w nich... Intrygującego? Nie spodziewałem się, że takie błyskotliwe coś przypadnie ci do gustu - miauknął, okrążając Czermienia jak myśliwy ofiarę. Stawiał ostrożnie kroki i przypatrywał się każdemu najdrobniejszemu ruchowi, który wykonywał czarny. Ruchy klatki piersiowej, drganie powieki czy futro uginające się pod wpływem delikatnego wiatru.
- Nie twój interes. Zajmij się Błysk, podobno jesteś dla niej miły. Tak mi powiedziała - rzekł Czermień, kładąc uszy po sobie i napinając mięśnie. Atmosfera pogęstniała. Napięcie wzrosło i otaczająca natura zamilkła, jakby oczekiwała na dalszy ciąg wydarzeń. Czy tym razem skończy się u medyków? Czy poleje się krew? Bicie ich serc zjednoczyło się w jednym tańcu, a ukryta zawiść lada moment mogła pociągnąć za sznurki i zadecydować o rozpoczęciu kolejnej rundy.
Błysk. Zwana "siostrą", a przynajmniej powinna być tak nazywana.
- Jej strach nie jest moją sprawą, najdroższy Czermieńku - miauknął przesłodzonym tonem Szkarłat, uśmiechając się półgębkiem. - Ojej, nie wiedziałem, że tak przejmujesz się losem Błysk. Jaki robisz się troskliwy - drwił z wściekłego.
- Nie mów tym tonem! To strasznie irytujące! - miauknął gwałtownie Czermień, lecz z jakiegoś powodu nie rzucił się na rudego. Dziwne... bardzo dziwne... Czy pogoda ma wpływ na starszego?
Szkarłat przybliżył się do Czermienia, niemalże stykając się bezpośrednio z jego ciałem. Podniósł łapę, wysuwając jeden pazur. Przejechał nim delikatnie po skórze przy uchu towarzysza. Czuł drobne żyłki, delikatnie pulsujące. Łatwe do rozdarcia ostrym pazurem, lecz nie tym razem. Trzeba się nacieszyć nadzwyczaj potulnym czarnuszkiem, póki nie rozsierdza go gniew.
- Jesteś dzisiaj rozkosznie spokojny, mój malutki. Szkoda, że nie zachowujesz się tak codziennie - szeptał mu cicho do ucha, czując drobne drżenie jego ciała. - Gdzie się podziała twoja wściekłość, kocurku?
Oczekiwał na odpowiedź, lecz czekanie przerwało wołanie Muszelki na posiłkiek. W takim wspaniałym momencie.
<Czermieńku?>
Szkarłatowi przeszedł dreszcz po ciele po usłyszeniu gniewu kogoś z góry, o ile ktoś byłby na tyle głupi, by zamieszkać wśród chmur. Rudemu kocurkowi nie przeszkadzała woda, wręcz przeciwnie dała młodemu szereg nowych doznań. Po ciągu jasnych i ciepłych dni pogoda postanowiła pokazać, na co ją stać.
Niebieskooki wysunął język, łapiąc spadające krople, chcąc spróbować niebiańskiej cieczy. Smakowała gorzko, ale zdołała odgonić uczucie suchości w jamie ustnej Szkarłatu. Podobała mu się burza, przypominała o Czermieniu. Równie nieujarzmiona, co on. Równie dzika i pełna gniewu, nienawiści. Zapragnął ją ujarzmić, może ona powiedziałaby, jak na zawsze pokonać czarnego furiata.
Rozejrzał się po żłobku, nie zauważając nigdzie charakterystycznego łba. Muszelka lizała czule Błysk po nosie, starając nadal uspokoić się jedyną potomkinię. Bursztyna nie było, wroga również.
Zauważył Czermienia, w pobliżu wyjścia. Co ten czarny wypierdek robił? Próbował uciec, bo wystarszył się burzy, która emanowała gorszym gniewem niż sam żółtooki?
- Co tam robiłeś? - powiedział Szkarłat, podchodząc szybkim krokiem do Czermienia. Nie podobało mu się jego zachowanie, gdyż starszy obmyślał zemstę. Rudy czuł to pod futrem. Zbliżający się dzień ostatecznej walki między nimi, którą zwycięży któryś z nich.
- Nie twój interes - odmiauknął Czermień, spoglądając z wyrzutem na młodszego. Rudzielec ostrzegawczo wysunął pazury, gotów do wymuszenia odpowiedzi, by do mózgu ogarniętego gniewem dotarły jakiekolwiek słowa. - Oglądałem błyskawice - dodał po chwili czarny. Szkarłat poczuł niesmak. Chciał podręczyć starszego, wygrać po raz kolejny (jeśli los by pozwolił).
- Co jest w nich... Intrygującego? Nie spodziewałem się, że takie błyskotliwe coś przypadnie ci do gustu - miauknął, okrążając Czermienia jak myśliwy ofiarę. Stawiał ostrożnie kroki i przypatrywał się każdemu najdrobniejszemu ruchowi, który wykonywał czarny. Ruchy klatki piersiowej, drganie powieki czy futro uginające się pod wpływem delikatnego wiatru.
- Nie twój interes. Zajmij się Błysk, podobno jesteś dla niej miły. Tak mi powiedziała - rzekł Czermień, kładąc uszy po sobie i napinając mięśnie. Atmosfera pogęstniała. Napięcie wzrosło i otaczająca natura zamilkła, jakby oczekiwała na dalszy ciąg wydarzeń. Czy tym razem skończy się u medyków? Czy poleje się krew? Bicie ich serc zjednoczyło się w jednym tańcu, a ukryta zawiść lada moment mogła pociągnąć za sznurki i zadecydować o rozpoczęciu kolejnej rundy.
Błysk. Zwana "siostrą", a przynajmniej powinna być tak nazywana.
- Jej strach nie jest moją sprawą, najdroższy Czermieńku - miauknął przesłodzonym tonem Szkarłat, uśmiechając się półgębkiem. - Ojej, nie wiedziałem, że tak przejmujesz się losem Błysk. Jaki robisz się troskliwy - drwił z wściekłego.
- Nie mów tym tonem! To strasznie irytujące! - miauknął gwałtownie Czermień, lecz z jakiegoś powodu nie rzucił się na rudego. Dziwne... bardzo dziwne... Czy pogoda ma wpływ na starszego?
Szkarłat przybliżył się do Czermienia, niemalże stykając się bezpośrednio z jego ciałem. Podniósł łapę, wysuwając jeden pazur. Przejechał nim delikatnie po skórze przy uchu towarzysza. Czuł drobne żyłki, delikatnie pulsujące. Łatwe do rozdarcia ostrym pazurem, lecz nie tym razem. Trzeba się nacieszyć nadzwyczaj potulnym czarnuszkiem, póki nie rozsierdza go gniew.
- Jesteś dzisiaj rozkosznie spokojny, mój malutki. Szkoda, że nie zachowujesz się tak codziennie - szeptał mu cicho do ucha, czując drobne drżenie jego ciała. - Gdzie się podziała twoja wściekłość, kocurku?
Oczekiwał na odpowiedź, lecz czekanie przerwało wołanie Muszelki na posiłkiek. W takim wspaniałym momencie.
<Czermieńku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz