Tym razem ból nie był już tępym pulsowaniem czaszki, znakiem obecności siostrzyczki, nie był też słodkim zmęczeniem po jednej z tych nocy, ani szczypiącym ciągnięciem w miejscach, gdzie czarny kocur wbijał swoje kły lub szpony. Teraz… czuła, jakby coś rozszarpywało ją od środka. Chłonęła nowe doznanie, nie będąc w stanie zrobić nic innego. Odczucie otaczało ją szczelnie, nie pozwalając o sobie zapomnieć ani przez mrugnięcie. Uderzenia serca dłużyły się w nieskończoność i po chwili nie była w stanie powiedzieć, ile już minęło. Zresztą, nie miało to najmniejszego znaczenia. Liczył się tylko ból i skrzeczący głos, tkwiący w jej uszach jak drzazga, której nie była w stanie się pozbyć.
Kontury nabierały nienaturalnej ostrości, zapachy wdzierały się do nosa z niespotykaną agresywnością, wywołując mdłości. Zioła, spocone futro, błoto, zioła, spocone futro, błoto, ból, krew, lęk i coś nowego, tak bardzo jej, ale zupełnie odmiennego…
Ciszę wewnątrz niej przerwało ciche, zaskoczone miauknięcie. Później kolejne. Ból zamienił się w pulsowanie, a ona westchnęła, nie spodziewając się tego. Zamrugała i dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej świadomość jest ciężka od snu.
- Chyba powinnyśmy ci pogratulować - powiedziała Cis, a w jej głosie usłyszała, że pokazała krzywe, zniszczone zęby w nieprzyjemnym uśmiechu. - Trzy kocury.
Natychmiast się podniosła, ignorując przeszywający ból i przywarła do kwilących kulek, zasłaniając je przed światem swoim ciepłem. Dzieci. Jej dzieci.
Ich dziedzictwo. Nieśmiertelność.
Uśmiechnęła się do nich. Byli piękni. Duzi i silni. Liznęła po głowie najbliższego, zasłaniając resztę ogonem. Tacy ciepli i miękcy, pachnący tak pięknie…
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.
Ciągle siedzieli w norze Cis i coraz bardziej jej to przeszkadzało. Nie było jednak wyjścia. Gdyby pogoda była choć trochę lepsza… Przymknęła ślepia, przypominając sobie ostatnią Noc. Teraz, nawet gdyby udało jej się wyjść chociaż na moment… Nie było mowy o wejściu na drzewo. Dreszcz przeszedł jej ciało, napełniając ją wspomnieniami. Musiała być cierpliwa. Już niedługo wyjdzie z tej nory i gdy tylko ktoś stanie na jej drodze… Oblizała się, uśmiechając drapieżnie.
Z zamyślenia wyrwało ją miauknięcie jednego z synów.
<Młodzież? Piszcie do mamy jak tylko macie ochotę c:>
Można klepnąć? Chyba tak... Klepię moim maleństwem!
OdpowiedzUsuń