Nauka z mentorem wydawała się Borsuczej Łapie świetna. Bardzo lubił szarego wojownika, związał się już z nim tym węzłem przyjaźni którego nie chciał rozdzielać. Szedł powolnie za swoim przyjacielem który kroczył ociężale, nie śpieszno im było do obozu. Wlekli się niemiłosiernie przez las, aż zostali rozdzieleni przez zapach zwierzyny. Borsuk puścił się w poszukiwaniu wywęszonego zająca. Biegł przez las a liście cicho szeleściły pod jego łapami. Drzewa osłaniały go z góry rzucając cień i nie dając światłu się przedostać. Jedynie niektóre pozłacane pasma opadały na pokrytą trawą ziemię lasu. Młody uczeń odnalazł swoją zdobycz i zaczaił się na nią. Położył ogon płasko i zaczął się skradać. Z powiewem wiatru okazało się, że kot ustawił się do niego trochę krzywo, przez co zając stanął na łapkach i zaczął się uważnie rozglądać w poszukiwaniu źródła dziwnego, lekkiego zapachu. Borsuk nie miał już czasu na podchodzenie zwierzyny od innej strony, musiał ruszyć szybko w jego kierunku. Skoczył na zdobycz która umknęła w prawo, na jego nieszczęście pazury kocura zakleszczyły się na jego tylnej łapie. Uczeń trzymając zająca przyciągnął go do siebie i zatopił kły w jego karku zabijając go skutecznie. Odetchnął z ulgą, moment niepewności minął, mógł pokazać się na oczy mentorowi i z dumą zaprezentować zdobycz. Ruszył szybkim krokiem na spotkanie Pustułkowego Dziobu.
Gdy tylko kocur zobaczył ucznia ciągnącego tłustego zająca, rozpromienił się a jego serce wręcz pękało od dumy.
Obaj wrócili do obozu i rozeszli się z szybkim pożegnaniem. Borsucza Łapa złapał ze stosu tłustą nornicę i zaciągnął ją pod wejście do legowiska uczniów. Zaraz obok niego pojawił się Motyla Łapa ze swoją myszką wyglądającą dość mizernie. Biało-czarny kocurek nie odzywał się wiele, powitał przyjaciela z legowiska i zabrał się za jedzenie. Borsucza Łapa postanowił mu nie przeszkadzać i sam zaczął jeść swoją porcję. Po jej spożyciu oblizał pysk z resztek i wlepił wzrok w Motylą Łapę który czyścił właśnie łapę. Młodzikowi cisnęło się kilka pytań na pysku, chciał zapytać o samopoczucie czy postępy w nauce, postanowił więc wejść w kontakt z uczniem.
- Hej Motyla Łapo, jak tam trening?- zapytał przyjaźnie a jego wąsy zadrgały. Rozbiegane zielone oczy kocura napotkały wzrok rozmówcy.
- Chyba dobrze, staram się uczyć ile mogę, Jaszczurzy Ogon to dobry mentor- odpowiedział mu kot kończąc czyścić łapy- a ty? Jak się ma przebieg twojego treningu?
- Jest świetnie! Pustułkowy Dziób jest najlepszy!- zaczął ekscytować się Borsucza Łapa- niedługo będę wojownikiem, czuję to! Nie mogę się doczekać.
Uczeń poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Kiedy lekko odwrócił głowę w prawo ujrzał Milczącą Sadzawkę z rozbawioną miną i spojrzeniem wlepionym w niego. Obok niej siedział Pustułkowy Dziób który wypiął pierś w akcie dumy, bardziej dla żartu.
*
Kolejnego dnia para kocurów wybrała się w to samo miejsce i w tym samym celu. Przemierzali rozległy las w ciszy napawając się śpiewem ptaków i ciepłem poranka.
- Jak sądzisz- zapytał przerywając ciszę Borsuk- jakie dostanę imię wojownika?
- Ciekawe pytanie, sądzę, że tylko Miodowa Gwiazda o tym wie, a może nawet nie- odparł mu przyjaźnie kocur z uśmiechem- może Borsuczy Kieł? Albo Borsuczy Pazur?
- To dość pospolite, nie mówię, że są złe, ale ja chyba mierzę wyżej- odpowiedział mu kocurek unosząc ogon do góry. Jego wypowiedź lekko rozbawiła mentora który tylko przytaknął i ruszył biegiem w stronę kotlinki. Mieli dziś dużo pracy przed sobą, Borsuk już chciał być wojownikiem i wiedział, że stanie się to bardzo niedługo, dlatego musieli przyspieszyć z pracą.
Bez zastanowienie ustawili się na pozycjach do ataku. Pierwszy ruszył Pustułowy Dziób. Ugiął łapy i skoczył na grzbiet ucznia który szybko go strącił odwracając na brzuch. Rzucił się na niego i przejechał łapą po odsłoniętej części, szary kocur wstał i otrzepał się.
- Dobrze!- pochwalił swojego podopiecznego- nie przestawaj atakować!
Oba kocury walczyły zaciekle, każdy próbował osiągnąć swój cel. Celem mentora było nauczenie swojego ucznia potrzebnych mu ruchów, zachować i ataków, natomiast Borsuk chciał udowodnić, że jest godzien miana wojownika, którego jeszcze mu nie nadano. Koty próbowały na wszystkie sposoby, tarzały się po kurzu, rzucały się i drapały. Obaj postanowili wyciągnąć pazury, w razie czego medyk w klanie był, a nauka wymaga poświęceń. Borsucza Łapa poczuł jak przejeżdża pazurem po boku Pustułkowego Dziobu, niemalże słyszał jego stłumiony syk. Kiedy tylko się odwrócił szary wojownik zdzielił go łapą w policzek tworząc szramę. Borsuk nie miał zamiaru się poddać, rzucił się w dalszy wir walki.
<<Pustułkowy Dziobie?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz