W Klanie ciągle coś się działo, różne tragedie, Srebrny Pysk uważała nawet że to klątwa narzucona przez Gwiezdny Klan. Wszczęła bunt. Ciągle było coś do roboty, to ciągłe patrole, to polowania. Szkarłatny z trudem znajdował wolny czas. Gdy już mu się to udało postanowił pójść się przejść pod Wielkie Drzewo. Gdy tam dotarł zauważył siedzącą kotkę, która chyba coś mówiła. Gdy go dostrzegła powiedziała przyjaźnie.
- J-jestem Kwiecisty Śpiew, a ty? Jak ci mija dzień?
Trochę zdziwiła go ta nagła serdeczność, zwłaszcza, że kotka nie należała do jego Klanu. Nim zdążył się pamiętać z jego pyska wyleciały słowa w nieprzyjemnym tonie:
- Jestem Szkarłatny Wicher i chyba tyle informacji ci wystarczy.
Reakcja kotki bardzo go zaskoczyła.
- Och, j-ja przepraszam, n-nie chcia... nie chciałam ciebie urazić ani zdenerwować, n-naprawdę, u-uwierz mi!
Chwilę po tych słowach Szkarłatny dostrzegł łzy w jej oczach, a ona sama zaczęła cicho chlipać.
- Eej, nie rozklejaj mi się tu!
Co ja takiego powiedziałem, pomyślał.
Jak tak się jej przyglądał, to kotka wydawała mu się nawet ładna. Wciąż nie wiedząc co zrobić, trochę zdezorientowany, podszedł do wojowniczki.
- Już dobrze, już dobrze - smagnął ją ogonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz