Ta noc nie była wcale taka ciężka. Śpiąc u ciepłego boku mniejszej Kwiecistego Śpiewu, Pustułkowy Dziób obudził się dopiero o świcie i wstał, opuszczając legowisko jako pierwszy, po drodze polizaw Kwiecisty Śpiew po uchu. Uśmiechnął się i leniwie wybiegł z obozu, kierując się po zimnym pokrowcu ze śniegu. Już nadeszła Pora Nagich Drzew, to było czuć. Praktycznie wszystkie liście już wypadły i pokryły się czernią, a na drzewach już tkwiły jagódki jarzębiny. Kocur zwolnił i zaczął się przechadzać, szukając ładnej gałązki, trzymając nos u góry. Zimne powietrze mroziło mu uszy z rana, a ciepło boku zauroczonej przez niego kotki już minęło, jednak wciąż czuł, że w środku jest ogrzany. Jejku, ale on się zadurzał w niej! Owszem, może i bardzo lubił jej białą, wypełnioną rudymi pręgami sierść, i owszem, może i kochał jej głos, ale dziś jemu się śniła nawet gromadka kociąt, podejrzanie podobnych do wojowniczki z klanu wilka...
Kocur nagle się zatrzymał, gdy znalazł idealną, nisko umiejscowioną gałązkę z krwistoczerwonymi jagódkami jarzębiny. Uśmiechnął się szeroko i wstał na tylnich łapach, i, już gdy tracił równowagę, złapał kłami gałąź i pociągnął do siebie. Stanął na czterech łapach, dumnie z udanego "łowu" pociągnął pierś do przodu, patrząc na złapaną w pysku jarzębinę. Śnieg na nosie, oczywiście, wytrzepał z chrząknięciem. Szybko i ostrożnie pokroczył do obozu, i, gdy już tam był, usłyszał przeraźliwy kaszel. Zjeżył futro i wszedł cicho do legowiska, kładąc na łapach śpiącej Kwiecistego Śpiewu gałązkę. Patrzył na to z umileniem i wyszedł z legowiska. Pokroczył do Widmowego Wilka, spodziewając się ujrzeć miły obraz, jak medyk z łatwością pokonuje słabą chorobę Sosnowego Ogona. Lecz obraz wyglądał całkiem inaczej.
Zmęczony Widmowy Wilk, również co jakiś czas chrząkając, przechadzał się leniwie obok traw, a na posłaniu leżała kotka, tym razem już coraz mocniej kaszląc. Kocur bardzo się martwił o zdrowie jego klanu. Ostrożnie omijając chorą kotkę, kocur podszedł do Widmowego Wilka, pytając się, czy może w czymś pomóc, na co ten odpowiedział cicho, że co najwyżej mógłby przynieść więcej mięty, która już się kończyła.
– Niech Klan Gwiazdy z tobą będzie. – mruknął wojownik do Sosnowego Ogona z wyrazem współczucia i smutnie wyszedł z legowiska. Na polance napotkał obudzoną już Kwiecisty Śpiew i parę innych kotów, a tym i Milczącą Sadzawkę, która właśnie przeprowadzała selekcję wśród kotów. Dębowy Liść również poszedł do medyka, a kotka skierowała się do liderki, a po krótkiej chwili wybiegła z niego, szybko przemierzając do Widmowego Wilka.
* * *
Po pogrzebie nastąpiła cisza. Każdy kot smutnie siedział na polance, śmierci kotów w ich klanie totalnie im zniszczyło nastroje. Szary westchnął i, gdy znalazł w tłumie Kwiecisty Śpiew, podszedł do biało-rudej wojowniczki i liznął ją po uchu na przywitanie. Spojrzała na niego szklanymi, żółtymi oczami, a ten uśmiechnął się, chociaż sam miał ochotę się rozpłakać. Jego klan powoli upadał. Mocno się przytulił do kotki, napuszając się, by się rozgrzać.
<Kwiatuszku moj kochaniutki?>
Zmęczony Widmowy Wilk, również co jakiś czas chrząkając, przechadzał się leniwie obok traw, a na posłaniu leżała kotka, tym razem już coraz mocniej kaszląc. Kocur bardzo się martwił o zdrowie jego klanu. Ostrożnie omijając chorą kotkę, kocur podszedł do Widmowego Wilka, pytając się, czy może w czymś pomóc, na co ten odpowiedział cicho, że co najwyżej mógłby przynieść więcej mięty, która już się kończyła.
– Niech Klan Gwiazdy z tobą będzie. – mruknął wojownik do Sosnowego Ogona z wyrazem współczucia i smutnie wyszedł z legowiska. Na polance napotkał obudzoną już Kwiecisty Śpiew i parę innych kotów, a tym i Milczącą Sadzawkę, która właśnie przeprowadzała selekcję wśród kotów. Dębowy Liść również poszedł do medyka, a kotka skierowała się do liderki, a po krótkiej chwili wybiegła z niego, szybko przemierzając do Widmowego Wilka.
* * *
Po pogrzebie nastąpiła cisza. Każdy kot smutnie siedział na polance, śmierci kotów w ich klanie totalnie im zniszczyło nastroje. Szary westchnął i, gdy znalazł w tłumie Kwiecisty Śpiew, podszedł do biało-rudej wojowniczki i liznął ją po uchu na przywitanie. Spojrzała na niego szklanymi, żółtymi oczami, a ten uśmiechnął się, chociaż sam miał ochotę się rozpłakać. Jego klan powoli upadał. Mocno się przytulił do kotki, napuszając się, by się rozgrzać.
<Kwiatuszku moj kochaniutki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz