- Mam zamiar pokazać ci tereny - odrzekłem spokojnie, krocząc
energicznie. - Musisz wiedzieć, na jakich terenach jaką zdobycz
znajdziesz, oraz jak wykorzystać położenie do polowania.
<><><>
Przebiegliśmy parę kilometrów. Każde napotkane miejsce opisywałem
zacięcie, przypominając sobie wszystko z nauk Wilczej Gwiazdy. Miałem
nadzieję, że Słoneczna Łapa słucha uważnie i wykorzysta wszystko jak
najlepiej. Jednak on wydawał się być tym wszystkim znudzony. Gdy
przebiegaliśmy przez Wysokie Sosny, zapytał:
- A kiedy w końcu zaczniemy na coś polować?
- Poczekaj, na wszystko przyjdzie pora... - po czym do głowy przyszedł
mi pomysł. Uśmiechnąłem się figlarnie. - W takim razie droga wolna,
skoroś taki zachłanny. Upoluj mi coś.
Syn wydawał się być zbity z tropu tym poleceniem. Widocznie, czekał na inną odpowiedź, lecz szybko się ogarnął i zaczął węszyć.
Usiadłem, przyglądając się jego wyczynom. Grunt pod nami był suchy i
prawie,że bez traw. Otaczające nas drzewa, oczywiście wysokie sosny,
szumiały delikatnie wraz z porannym wietrzykiem. Wsłuchiwałem się w
lekki świergot ptaków, ukrytych gdzieś w koronach tych drzew.
Czekałem.
- To.. To nie jest dobry teren do polowania -odrzekł w końcu Słoneczna Łapa. - Poszukajmy ofiar gdzieś indziej.
- Doskonale! - uśmiechnąłem się. - Czyli jednak słuchasz. Tam, gdzie
zwierze nie ma się gdzie schować, nie będzie występować. Tu grasują
najwyżej szaraki. Myszy musisz znaleźć tam, gdzie są wyższe trawy, lub
rośnie pszenica. One uwielbiają pszenice.
Rudy kot rozpromienił się. Po oczach dostrzegłem, że jego satysfakcja
wzrosła, gdyż śmiało popędził w stronę innych terenów - tym razem
pobiegliśmy bliżej Wielkiego Jaworu.
Kociak szybko wywęszył pierwszą ofiarę - było to nic innego jak mysz
polna. Niezbyt pokaźna, lecz idealnie nadawała się na próbę umiejętności
młodego ucznia. Kociak opadł nisko na barkach, z czego byłem dumny, bo
zawsze to sprawiało mi najwięcej problemów.
- I pamiętaj: liczy się technika, nie szybkość...- szepnąłem jeszcze. Słoneczna Łapa poruszyła z irytacją uchem.
Wystartował z tylich łap. Od razu wyłapałem parę błędów, jakie popełnił
przy ataku. Będę musiał mu je wytknąć. Mysz zauważyła go i czmychnęła w
pole. Myślałem, że młody odpuści, w końcu nie wiem komu by się chciało
ścigać za chudą szczurzycą w trawskach, lecz o dziwo nie poddawał się.
Wbił się w ścianę traw, odgarniając je szybko. Uśmiechnąłem się pod
nosem. Ambicja, zachłanność. Ma to po mnie.
Po chwili przestałem go słyszeć. Szelest ustał, co mnie lekko
zaniepokoiło. Kto wie, co się tam czaiło. Może sidła zastawione przez
dwunożnych na szaraki? Już nie raz miałem styczność z ich metalowymi
szczękami, lecz przy każdym spotkaniu obeszło się bez szwanku. Czasem
były przydatne, gdy coś zakleszczyło się między nimi, było to jak
podanie myszy na talerzu. Lecz tym razem nie miałem ochoty oglądać syna w
owych pułapkach.
Wlazłem między trawy, rozglądając się na prawo i lewo. Zobaczyłem
ścieżkę, którą wydreptał sobie kociak, szukając myszy. Ułatwiając sobie,
ruszyłem ową ścieżką.
Byłem zaniepokojony, wąsy mi drgały. Kto by pomyślał, że bycie ojcem przyprawia o takie nerwy.
W końcu ujrzałem rudzielca. Siedział skulony, mając między łapami...
mysz. Wyglądał na zadowolonego, próbując ją ubić do końca. Bezszelestnie podszedłem do niego. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się,
tłumacząc:
- To nie ta sama mysz, którą goniłem. Tamta dawno mi uciekła, lecz
znalazłem kolejną! Upolowałem ją bezbłędnie! Nawet nie zauważyła, że do
niej podbiegłem!
Prawił radośnie.
- Szkoda, że mnie wtedy nie było. Mógłbym zobaczyć, czy rzeczywiście
było tak bezbłędnie. Posłuchaj, młody. Skradasz się dobrze, masz dobrą
siłę odpycha i świetnie skaczesz. Jednak...Zauważyłem, że zbyt bardzo
skupiasz się na otoczeniu, co jest dobre! Lecz wtedy tracisz kontrolę
nad pogonią zdobyczy. Nie martw się, dobry wojownik jest w stanie zadbać
o obie te rzeczy jednocześnie.
Uszy syna lekko opadły. Szybko dodałem:
- Nie martw się, ze mną było o wiele gorzej gdy się uczyłem! Byłem tak
narwany i zmotywowany, że wszystko chciałem robić od razu. Po co słuchać
mentora, skoro można zrobić tyle różnych czynności w tym momencie.
Słoneczna Łapa zaśmiała się, a ja zdałem sobie sprawę, że ostatniemu
zdaniu na pewno przyznał by rację. Po chwili zamilkł i mruknął
nieśmiało:
- Tato... Coś mi tu nie pasuje... Mam wrażenie, że czegoś brakuje.. Na naszych terenach...
Zamilkłem, na mój pyszczek wtargnął grymas powagi. Słoneczna Łapa zobaczył to, przez co się speszył swoim stwierdzeniem.
- Chodź, pokażę ci coś... - machnąłem na niego ogonem. Młody kot bez
marudzenia podreptał za mną, a na jego pysku malowała się ciekawość.
Zaprowadziłem go na skraj granic, odgrodzonych Drogą Grzmotu. Do nozdrzy
od razu dotarł do mnie obrzydliwy zapach spalenizny. Rudzielec
kaszlnął, niezadowolony z woni, jak i z dziwnej aury otaczającej to
miejsce. Tak. Przy Drodze Grzmotu nie można się czuć bezpiecznie.
- Coś jest nie tak. - zauważył. Kiwnąłem głową, po czym odsłoniłem lekko krzaki, ukazując parujący asfalt.
- Widzisz? - zapytałem cicho. - Pod żadnym pozorem nie możesz podchodzić do tego pasa. Chyba, że od tego zależy twoje życie.
- Nie rozumiem.
- Spójrz.
Przez drogę przemknął potwór. Stało się to bardzo, bardzo szybko.
Krótki, lecz potężny ryk to było jedyne ostrzeżenie, jakie raczył nas
obdarować. Mignęły światła, potężny prąd powietrza wepchnął nas głębiej w
las. Słoneczna Łapa cofnął się gwałtownie. W oczach miał strach, młode
ciało miotało się od uderzeń serca.Oddychał ciężko.
- C-Co to było? - pisnął.
- Potwór. - odparłem bez emocji. - Zabijają bezwzględnie. Dlatego masz się trzymać z dala. Ale jest też jeszcze coś.
Kiwnąłem głową, pokazując coś za drogą.
- Podejdź bliżej i powąchaj powietrze.
W jego oczach dostrzegłem nutkę przerażenia, lecz mimo tego, o
zastygłych mięśniach wyszedł z linii krzaków, na otwarty pas trawy.
Powąchał powietrze, po czym czmychnął z powrotem w las.
- Pachnie.. Dziwnie. Co to za zapach? Czułem go już kiedyś...
- To zapach kotów z Klanu Klifu - odparłem. - To oni zabrali nam tereny
po drugiej stronie Drogi Grzmotu. Dlatego mamy taką ubogą zwierzynę.
Pamiętasz go, ponieważ gdy byłeś mały, zaatakowali nas, łamiąc sojusz
zawarty między Niespodziewaną Gwiazdą, a moim mentorem, Wilczą Gwiazdą.
Byłeś zbyt malutki, aby coś pamiętać.
< Słoneczno Łapo?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz