Śnieżek spojrzał z niedowierzaniem na siostrę. Jak mogła wysłać go na ten deszcz i mróz, który właśnie się nasilił? Ważkowe Skrzydło spojrzała na nich, przerywając pielęgnację futra Gryki.
- Na prawdę Lawendo? - zapytała, lekko się uśmiechając. Niebieska pokiwała głową, z niekrytą satysfakcją. Kocur szybko zaczął zaprzeczać, ale liliowa go nie słuchała. Wzięła wiercącego i wyrywającego się kociaka i szybko wyniosła go z ciepłego żłobka, na zimną, deszczową polanę. Zostawiła go i pobiegła z powrotem do żłobka, by za bardzo nie moknąć. Śnieżek od razu wstał z mokrej ziemi i pobiegł za nią, lecz ona zatrzymała go w wejściu.
- Ty zostajesz - odparła, nawet lekko zadowolona z tego, co zrobiła, Ważkowe Skrzydło. Upewniając się, że Śnieżek sobie poszedł, wróciła do swoich córek. Van siedział więc na deszczu. Po chwili jego białe futro było całe mokre i zrobiło mu się zimno. Wszedł pod jakiś krzak, dygocząc z zimna i spojrzał na siostry. Szczęśliwe i zadowolone, rozmawiające czule z matką. Zazdrość zadała ostry cios kocurowi, który po chwili wywołał smutek i rozpacz. On nigdy nie dostawał miłości i wsparcia od rodzicielki. Tylko kary i wyzwiska. Zwinął się w kulkę, próbując choć trochę się ogrzać. "Czy serio jestem taki zły?" - pomyślał, próbując wyobrazić sobie siebie, jako kochanego i chcianego syna. Takiego, z którego nikt się nie wyśmiewa, nie dokucza, nie daje kar, takiego, którego się po prostu kocha. Chciał żyć tą wizją, ale wiedział, że to niemożliwe. Wiedział, że nie będzie kochany, bo był kocurem i to chyba jednym z rodziny. Westchnął cicho. Było mu coraz zimniej. Zamknął oczy i po chwili zasnął.
***
Obudził się w żłobku. A przynajmniej tak myślał. Był w legowisku medyka. Czuł zapach dużej ilości ziół, wszystkie się ze sobą mieszały. Otworzył oczy. Nikogo nie zobaczył, widocznie wszyscy wyszli. Po chwili siedzenia zaczął kaszleć i wtedy do legowiska wszedł medyk, Gęsi Wrzask. Liliowy kocur spojrzał na kociaka i przeszył go wzrokiem na wylot. Śnieżek starał się nie wyglądać na trochę zdenerwowanego. Czyli to był medyk. Wyglądał trochę... Strasznie? A może dziwniej. Śnieżek nie czuł się dobrze w jego towarzystwie. Gęsi Wrzask zaczął coś robić z ziołami i przeklinać pod nosem. Kocurek obserwował dokładnie każdy jego ruch. Nie chciał zostać otruty, czy zaatakowany przez tego podejrzanego kota. Liliowy chyba nie przejmował się tym faktem, bo cały czas grzebał w tych zielskach. Po chwili Gęsi Wrzask podszedł do niego i dał mu jakieś zioło, karząc je zjeść. Van niechętnie zjadł roślinę, a gdy zobaczył, że jeszcze żyje, uświadomił sobie, że nie była trująca. Po chwili do legowiska medyka przyszła czarna, cętkowana kotka. Jej żółte oczy krążyły po legowisku i w końcu zatrzymały się na Śnieżku, który właśnie znowu zaczął kaszleć.
- Spokojnie słonko, jestem Kunia Norka, wyglądasz na zdenerwowanego, nic ci się nie stanie - powiedziała kotka. Śnieżek na jej słowa w ogóle się nie uspokoił - W czasie ulewy byłeś pod krzakiem i strasznie zmarzłeś. Jeszcze chwila i mógłbyś się już nie obudzić. Na szczęście jeden z wojowników cię przyniósł i trochę ogrzał. Nic poważnego się nie stało, choć wiedzę, że kaszlesz.
Kocurek nie odezwał się ani słowem. Słuchał słów kotki i nie wiedział, co powiedzieć. "Jak to prawie umarłem?" - zastanawiał się. Po chwili do legowiska medyka przyszła Gryka, razem z mamą i Lawendą. Ważkowe Skrzydło poszła od razu do Gęsiego Wrzasku i Kuniej Norki, a Gryka razem z Lawendą podeszły do leżącego na posłaniu brata.
- Nic ci nie jest? - zapytała czarna kotka.
- Nic - odpowiedział Śnieżek i znowu zaczął kaszleć.
- Kochane odsuńcie się od braciszka. Możliwe, że ma Kocięcy Kaszel, a wy łatwo możecie się nim zarazić - powiedziała Kunia Norka, na co obie kotki odsunęły się trochę od Śnieżka. Van spojrzał na Lawendę. To przez nią tu siedział, to wszytko przez nią.
<Lawendo? Zaraz cię zrażę >:) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz