Obawiał się tego pomysłu kocura. Świetnie się z nim bawił, odkrywając sekrety Upadłego Potwora, ale Droga Grzmotu? Nie powinni do niej się zbliżać. Tam kroczyły żywe potwory, a nie ich trupy. No i była to granica z Owocowym Lasem. Jeżeli Różana Przełęcz dowie się, że wyprowadził przyjaciela w te rejony, na pewno go zabiję.
Zgodził się jednak na chwilę zerknąć na te istoty, ponieważ go też wiodła ciekawość i chęć odkrywania świata. Przybliżył się do srebrzystego, dotykając jego boku, gdy zbliżyli się na króliczy skok do czarnej ziemi.
— Co ty? Cykasz się? — zażartował przyjaciel, czując jak się do niego lepił. — Czy może na mnie lecisz?
Poczuł jak czerwienieją mu uszy. Od razu odskoczył jak oparzony, zwracając wzrok w inną stronę. Że też musiał mówić takie głupoty! Oczywiście, że nie był zbyt pewny siebie, by stanąć pysk w pysk z potworem, ale to nie znaczyło, że był tchórzem! No i wcale na niego nie leciał! Obserwowali w ciszy otoczenie, aż nie zainteresował ich warkot. Potwór przemknął z zawrotną szybkością, unosząc nieprzyjemną, gryzącą woń i przynosząc powiew wiatru. Od razu ponownie przykleił się do boku kocura, odpychając go zaraz od drogi, widząc jak już wyciągał łapę do przodu.
— J-już starczy. Twoja matka nas zabiję. Wracajmy — chciał mu przemówić do rozsądku. To było niebezpieczne zachowanie. Widząc jego panikę, przyjaciel rzucił mu długie i znaczące spojrzenie. Chyba nie chciał zawracać. Nie w takiej chwili. Przełknął ślinę, gdy ten dotknął drogi, a syn Różanej Przełęczy widząc przerażenie w jego oczach, zaraz się cofnął i zawrócił w kierunku obozu.
— No dobra. Wracamy — miauknął Srebrny, na co wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze. Jak dobrze... Takich emocji nigdy jeszcze nie czuł jak tego dnia. Były straszne, ale jednocześnie... Mu się podobały. To było coś innego niż spokojne klanowe życie, pozbawione adrenaliny. To była prawdziwa przygoda.
***
Po tym czego dowiedział się od przyjaciela na zgromadzeniu, inaczej na niego patrzył. Sam pomysł, że mogli być parą powodował, że ściskało mu się gardło, a pysk zalewał się soczystym rumieńcem. Wiedział, że dziadek, a nawet jego ojciec byli gejami, ale on? Chyba był za młody, aby się określić. No i pozostawała inna sprawa. Przecież ich rodziny się nienawidziły! Jakby ktoś się dowiedział to byłoby po nich! A mimo to... Myśli nie odpuszczały. Ciekawość rosła z każdym dniem, gdy widział Srebrnego. Nawet kara od matki, którą dostał za nieposłuchanie siostry i ucieczkę ze zgromadzenia, by móc spędzić kilka chwil ze srebrzystym, nie pomogła mu o tym zapomnieć. Łapał się na tym, że go szukał. Wodził wzrokiem, mając mętlik w głowie. Jego słowa wciąż dźwięczały mu w uszach. Że to tylko żarty. Że sam nie wie czy lubi kocury. A mimo to... Dlaczego zadał to pytanie? Czemu ciągle rzucał w jego kierunku takie słowa? Czyżby podobał się Srebrnemu? A może to wszystko wyolbrzymiał, ponieważ nie wiedział co siedziało mu w głowie?
Dzisiaj wrócił wcześniej z treningu, tak samo jak Srebrzysta Łapa. Złapał się na tym, że ich wzrok się spotkał. Szybko do niego podszedł, zaciągając go w jakieś ustronne miejsce. Jego matki i sióstr nie było, trenowały, ale mimo to wolał na wszelki wypadek się ukryć.
— Srebrny... Bo ja myślę o tym co mi powiedziałeś na zgromadzeniu i... i ja nie wiem jak to rozumieć. Czy... Czy ty mnie naprawdę lubisz, lubisz? W sensie... Czy ci się podobam? Powiedz mi szczerze. Ciągle sobie tak z tego żartujesz, ale tak naprawdę stoi za tym coś więcej?
<Srebrny?>
[562 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz