— Hej! Staruchu! Zjeżdżaj mi stąd, ale już! To mój teren! — najeżył się cały sycząc, przy okazji opluł się
Nieznajomy kocur spojrzał się na kocię z politowaniem, po czym nic sobie z niego nie robiąc, wyminął burego kocurka i przeskoczył przez płot. Całkowicie olał Jerzyka, ale młodziak był przekonany, że udało mu się przegonić samotnika. Napuszył się cały będąc zadowolonych, że mimo młodego wieku, był kimś kogo bali się starsi. Był panem tych terenów, nawet jeśli prawdziwym panem ogródka była pieszczoszka. Póki on tu pomieszkiwała, to był jego teren i tylko jego. I każdemu obcemu to uświadamiał. Nie raz matka musiała stanąć w jego obronie. Nawet raz omal nie dostał pazurami po pysku, bo za bardzo się zaczął pruć do samotniczki, która szła chodnikiem. Musiał jej coś powiedzieć, bo inaczej nie byłby sobą. A Jeżyk w ostatniej chwili go pochwyciła za kark i wciągnęła przez dziurę w płocie.
— Mamo, puść mnie! Ja jestem kocurem, ja będę was bronił! — miauczał starając się uwolnić z uchwytu, jednak matka mocno trzymała go za kark — Mamusiu, proszę! — miauknął, jednak matka była głucha na jego błagania i tłumaczenia
To chyba był cud, że Jeżyk miała do niego cierpliwość. Dla rodziny słodki przkeochany urwis, dokuczał czasami rodzeństwu, jednak nie chcąc ich celowo skrzywdzić. A dla obcych zamieniał się w istnego demona, nie pozwalając się nikomu do nich zbliżyć, czy nawet przemknąć po chodniku, który graniczył z gniazdem Cynamonki.
Tak też i dzisiaj stał na straży domu, gdy dwunożnych wywiało. Chodził przy płocie wzdłuż niego, obserwujących go z dołu jak i z góry. Spokój, cisza. Zadowolony przysiadł unosząc spojrzenie ku niebu. Nadchodziła burza, a wskazywać na to miały ciemne chmury. Niemal w tej samej chwili jak o niej pomyślał, na nosek kapnęła mu kropla. Kichnął otrzepując się cały, po czym czmychnął pośpiesznie do szopy. Nie miał ochoty moknąć, nie po tym jak mama go ładnie umyła, po czym sam jeszcze dodatkowo zadbał o swój wygląd poprawiając kilkoma ruchami języka swą sierść. Nie lubił jednak tego, gdy jego sierść mu się przyczepiał do języka. Była zbyt długa, co było bardzo kłopotliwe. A to zdarzało się niestety często.
Niedługo po nim do szopy weszła i Pliszka, która tak jak i on buszowała wcześniej na dworze. Niestety ją zdążył bardziej zmoczyć deszcz, woda ciekła z jej futerka.
— Nawet się nie waż do mnie zbliżać w tym stanie — zagroził siostrze, która zrobiła krok w jego kierunku
— No wiesz co, Jerzyku. Siostry nie przytulisz? — zaśmiała się , po czym zaczęła lizać swoją liliową sierść
A Jerzyk w ciszy przyglądała się przez szparę, jak niebo co jakiś czas rozświetlane się przez błyski. Były niczym pręgi, które zdobiły jego sierść. Uśmiechnął się pod nosem podziwiając to piękne zjawisko, jakim była burza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz