— Wszystkie pieszczochy są takie grube czy tylko ty? — spytał wciągając gluta do nosa, nie odrywając wzroku od okrągłej kotki
Na jej pysku pojawiło się zmieszanie, mógłby również rzec poirytowanie na ten jego komentarz. Ale powiedział sama prawdę, była gruba, miała bardzo duży brzuch. Nie minęła minuta od jego pytania, gdy ktoś palnął go lekko w tył głowy. A był to nie kto inny jak jego matka, która do tej pory pilnowała jego rodzeństwa. Ale najwidoczniej słysząc jego rozmowę z pieszczoszką od razu się obok nich znalazła.
— Jerzyku... Bardzo cię za niego przepraszam Cynamonko. No już, ty też przeproś. Nie tak cię wychowałam. — Kocię westchnęło, nie chciało przepraszać, ale koniec końców z jego pyszczka dało się usłyszeć przeprosiny. — Cynamonka nie jest gruba, spodziewa się kociąt. Mówił wam o tym przecież. — westchnęła patrząc się z politowaniem na swojego syna
— Czyli ty też byłaś taka gruba? Grubsza?
Matka spiorunowała wzrokiem kociaka, który zaskomlał. Chcąc od razu udobruchać matkę, w końcu nie miał nic złego na myśli zaczął się łasić do jej łapek.
— Ma rację. Nie da się ukryć, trochę kilogramów mi przybyło. Jednak są to kilogramy szczęścia — miauknęła zadowolona, kładąc łapkę na swych brzuchu — Nie mogę się doczekać dnia kiedy pojawią się na świecie, a będzie to chyba lada dzień
Przyglądała się matce i pieszczosce jak te zaczęły trajkotać o dzieciach, macierzyństwie i innych duperelach z tym związanych. Czyli nudy. Coś co kocurka takiego jak on nie powinno interesować. Ziewając powoli się od nich oddalił kierując się w stronę swoich sióstr i brata, gdy w ten tuż przed jego pyskiem przeleciał motylek. Skupił wzrok na jego przepięknych wielobarwnych skrzydłach, po czym powoli zaczął za nim iść, jak w transie. To jak ten owad się poruszał było przepiękne. Z wielką gracją zataczał kółka, tak jakby tańczył. Kierował się w stronę klombów, na które mama nie pozwoliła im wchodzić. Mimo to korzystając z jej nie uwagi Jerzyk ostrożnie dreptał po ziemi omijając kwiaty. Nie chciał ich zniszczyć, oj nie. Wiedział by jakby to się skończyło. Wtedy by ich hycel jak nic porwał, a tego nie chciał. W końcu motylek usiadł na kwiatku, kocurek obserwował jak ten pije nektar. Z radością obserwował małego przyjaciela, który ponownie wzbił się do lotu. Leciał w kierunku rodzeństwa, tak też buras ruszył za nim w ich stronę. I gdy już miał poinformować rodzeństwo, żeby zaprzestali na chwilę zabawy, aby nikt go nie zranił, w ten Pliszka podskoczyła i za jednym razem złapała owada do pyska.
— Ty... Jak mogłaś to zrobić. On był moim przyjacielem! — krzyknął do siostry, która oblizała pysk, a następnie pokazała zadziornie język do brata — Ta zniewaga krwi wymaga! — miauknął, bez zastanowienia skoczył na siostrę i zaczął się z nią wałkować po trawie
Może i początkowo chował do niej urazę, że pozbawiła życia jego motylego przyjaciela, jednak już po chwili z pyska kocurka zaczął rozbrzmiewać śmiech.
Do ich zabawy już po chwili dołączyła Cynia, i nawet wciągnięty do niej został Goshenit, który przez chwilę stał z boku przyglądając się temu co to jego rodzeństwo wyrabia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz