Wszyscy pogłupieli. Coraz częściej powtarzane słowa niezadowolenia co do jej władzy i posyłane ku niej markotne spojrzenia ją o tym uświadamiały.
Kiedyś uznałaby Lis za najmądrzejszą z ich grona. Teraz kotka w jej mniemaniu stała na szarym końcu listy. Szczególnie gdy zaraz po jej wyjściu, usłyszała odgłosy jatki. Skrzywiła się i kładąc uszy nisko po sobie, wyściubiła nos na zewnątrz.
Krew ściekała z mordki jej ukochanego. A własna siostra wpatrywała się w nią ozięble.
— Co ty robisz? — wykrztusiła Aksamitka, wlepiając pełne oskarżeń spojrzenie w kotkę.
— Nic — odparła spokojnie.
Niebieska podeszła o krok, zerkając to na jednego wojownika, to na drugiego. Nie wyglądała z ich powodu na najszczęśliwszą, co w jej przypadku było dosyć rzadkim widokiem.
Liliowa na zbyt wiele sobie pozwalała. Sugerowała jej złe traktowanie Daglezji, podczas gdy sama zachowywała się jak skończona wariatka i bez powodu atakowała niewinnych wojowników. Liderka wiedziała, że jej Misiu bez powodu — czy tam bez rozkazu — nie zaatakowałby nikogo, więc wina leżała tylko po jednej stronie.
— Przeproś go — zażądała dosyć ostro jak na nią.
Morskie ślepia wydawały się zmieszane, a jednocześnie wciąż kryło się w nich obruszenie.
— Dlaczego miałabym to zrobić? Nie żałuję tego, że dostał ode mnie w pysk — rzekła.
Aksamitka w tym momencie zrozumiała, że sercem jej siostry włada już tylko zło. Posuwała się do przemocy, była krnąbrna i na dodatek sprzeciwiała się jej poleceniom. A podobno lidera każdy powinien słuchać!
Napięła mięśnie, opuszczając niżej wzrok. Za dużo się działo. Wciąż nie pozbierała się po śmierci córki, a Daglezja dalej nie zachowywała się tak, jak dawniej, więc problemy, które Lis sobie wymyślała, tylko utrudniały jej zachowanie pogodnego wyrazu pyszczka.
— Brzydko mówisz, brzydko myślisz i brzydko pachniesz — odparła. — Dobrze. Będzie... będzie kara.
Usłyszała świst czyjegoś oddechu. Poczuła masę spojrzeń na swoim futrze. Jej sierść momentalnie zaczęła wydawać jej się krótka, jakby w ogóle nie była w stanie ochronić ją przed światem.
— Co zrobisz? Poślesz mnie do kąta? — prychnęła ruda.
— A żebyś wiedziała — mruknęła weselej, uśmiechając się lekko pod nosem.
Kiedyś uznałaby Lis za najmądrzejszą z ich grona. Teraz kotka w jej mniemaniu stała na szarym końcu listy. Szczególnie gdy zaraz po jej wyjściu, usłyszała odgłosy jatki. Skrzywiła się i kładąc uszy nisko po sobie, wyściubiła nos na zewnątrz.
Krew ściekała z mordki jej ukochanego. A własna siostra wpatrywała się w nią ozięble.
— Co ty robisz? — wykrztusiła Aksamitka, wlepiając pełne oskarżeń spojrzenie w kotkę.
— Nic — odparła spokojnie.
Niebieska podeszła o krok, zerkając to na jednego wojownika, to na drugiego. Nie wyglądała z ich powodu na najszczęśliwszą, co w jej przypadku było dosyć rzadkim widokiem.
Liliowa na zbyt wiele sobie pozwalała. Sugerowała jej złe traktowanie Daglezji, podczas gdy sama zachowywała się jak skończona wariatka i bez powodu atakowała niewinnych wojowników. Liderka wiedziała, że jej Misiu bez powodu — czy tam bez rozkazu — nie zaatakowałby nikogo, więc wina leżała tylko po jednej stronie.
— Przeproś go — zażądała dosyć ostro jak na nią.
Morskie ślepia wydawały się zmieszane, a jednocześnie wciąż kryło się w nich obruszenie.
— Dlaczego miałabym to zrobić? Nie żałuję tego, że dostał ode mnie w pysk — rzekła.
Aksamitka w tym momencie zrozumiała, że sercem jej siostry włada już tylko zło. Posuwała się do przemocy, była krnąbrna i na dodatek sprzeciwiała się jej poleceniom. A podobno lidera każdy powinien słuchać!
Napięła mięśnie, opuszczając niżej wzrok. Za dużo się działo. Wciąż nie pozbierała się po śmierci córki, a Daglezja dalej nie zachowywała się tak, jak dawniej, więc problemy, które Lis sobie wymyślała, tylko utrudniały jej zachowanie pogodnego wyrazu pyszczka.
— Brzydko mówisz, brzydko myślisz i brzydko pachniesz — odparła. — Dobrze. Będzie... będzie kara.
Usłyszała świst czyjegoś oddechu. Poczuła masę spojrzeń na swoim futrze. Jej sierść momentalnie zaczęła wydawać jej się krótka, jakby w ogóle nie była w stanie ochronić ją przed światem.
— Co zrobisz? Poślesz mnie do kąta? — prychnęła ruda.
— A żebyś wiedziała — mruknęła weselej, uśmiechając się lekko pod nosem.
***
Musiała poczekać, aż Niedźwiedź się pozbiera. Upierał się, że jest z nim dobrze, ale i tak zaciągnęła go do medyka. Po tym znalazła kogoś, kto jeszcze jej słuchał, a następnie tak jak obiecała — umieściła Lis w kącie obozu, między skalistymi ścianami. Szum wodospadu zagłuszał jej własne myśli, ale duma na jej pysku nie zniknęła ani na urywek króliczego oddechu.
Liliowa była zirytowana i widać to było z daleka.
— Do reszty oszala...
— Cichuteńko Krnąbrny Lisiaczku. Gdyby nie fakt, że masz takie ładniusie imię, dostałabyś nowe, bardziej bebe! — rzuciła, mrużąc z zadowolenia oczy. — Ciemniusie Futerko i Cieplutki Płomyczek cię popilnują, żebyś nie uciekała ze swojej kary. A potem przyprowadzę Misia i go przeprosisz. No, chyba że wolisz tu siedzieć do końca życia...
<Lisek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz