Węgielek jednak do niej przyszedł, na co w reakcji na pyszczku kotki pojawił się lekki uśmiech. Teraz wypadało jednak pobawić się w dawanie tych rad, prawda? Cóż, jeśli tak teraz nad tym pomyśleć, to samej jej było ciężko ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć i to co wiedziała. Łatwiej by było po prostu skopiować jej sposób myślenia i przenieść do umysłu brata, ale jako iż było to niemożliwe, musiała sobie jakoś poradzić w wymawianiu swoich myśli.
- Najpierw pamiętaj, że skutku końcowego takiego jaki byśmy chcieli nie gwarantuję. To też dużo zależy od otoczenia i… wiesz, atmosfery - Zaczęła ostrożnie, starając się jakoś dobrać do siebie odpowiednio słowa. U niej się to wykształciło bo musiała sobie poradzić z całym tym chaosem który się odgrywał w klanie burzy. Problem w tym, że nie każdy reagował tak samo jak ona, a całe otoczenie wcale nie pomagało w budowaniu twardszego charakteru. Tym bardziej po rozdziale z Piasek. - Myślę, że łatwiej będzie, jak przytoczysz mi jakiś przykład sytuacji, w której zaczynasz tracić nad sobą panowanie. Pamiętasz jakąś?
- No... - zawahał się przez chwilę, by następnie wziąć głęboki oddech i kontynuować. - Jak ktoś mnie szturchnie to chcę mi się płakać... Albo jak widzę urocze sceny. To... To takie uciążliwe i trudne - Wyraz na pysku kotki się nie zmienił, jednak wewnętrznie coś jakby w niej upadło. To… to było naprawdę dużo jak na jej mniemanie. Wypuściła większą część powietrza przez nos, zanim wzięła się za kontynuowanie.
- Mh, wygląda mi to na zwyczajne cechy charakteru, jednak o ile wzruszanie się możemy zostawić, gdyż jest całkiem normalne, chyba, że chodzi o przesadzanie, to już inna sprawa, to zwykłe szturchnięcia nie powinny powodować u ciebie płaczu - Nic nowego, Węgielek pewnie już to sam wie, jednak Róży przydało się teraz mówienie swoich rozmyślań na głos. No i chciała się też upewnić, że brat niczego nie ominął.
- Mogę wiedzieć, co czujesz albo myślisz, kiedy ktoś cię szturcha? Czy to po prostu reakcja automatyczna, od niczego nie uzależniona?
- Tak... Tak samo się dzieję. Nie wiem dlaczego. Źle się z tym czuję... Bo wcześniej tak nie reagowałem! A teraz... - Położył po sobie uszy. - Jak widzę, gdy ktoś się biję to mam ochotę uciec jak tchórz. Czy ja... Czy ja przestaje być wojownikiem? - Wbił w nią przerażone spojrzenie, a calico jak na złość nie wiedziała co ma z tym zrobić. Nie umiała pocieszać, a powiedzenie by ogarnął zad pewnie tylko pogorszy sytuację. Nie wiedziała, jak to wszystko “naprawić” i to ją irytowało. W końcu jednak pokręciła przecząco głową.
- Nie przestajesz być wojownikiem, po prostu inaczej reagujesz na niektóre rzeczy. Myślę, że nadal możesz wykonywać swoje obowiązki, unikając brania udziału w czymś, co sprawia, że za bardzo się stresujesz i jeśli powiesz o tym Kamień, jestem pewna, że zrozumie. A zamian za coś, czego nie chciałbyś robić, można znaleźć zamienniki. I wiesz, strach przed bólem czy śmiercią w walce jest normalny. Po prostu gorzej to odbierasz. I myślę, że jakąś tego część trzeba zaakceptować? Co do wcześniej wspomnianych szturchnięć, może spróbuj to zignorować. Jeśli ktoś trąca cię specjalnie czy też przez przypadek i nie przeprosi, to tylko i wyłącznie świadczy o jego braku wychowania i nie warto zwracać na nich swojej uwagi. Spróbuj spojrzeć na to jako ktoś lepszy. Stawianie się na “równi” jedynie da chwilowe naiwne poczucie. W drugą stronę wystarczy przeprosić. Jeśli ktoś się będzie czepiał, to się bronić, posiadając w tyle głowy cichą świadomość, że jest się lepszym. Nawet jeśli nie jest prawidłowe, to pomaga. I zawsze masz za sobą kogoś, kto ci w razie czego pomoże. Nie tylko w takich sytuacjach. Pamiętaj o tym, dobrze? - Aż zaschło jej w gardle. Kiedy ostatnio wypowiedziała tak długie zdania w jednym zlepku? Przełknęła ślinę, z niezadowoleniem czując nie tylko dyskomfort w fizyczny, ale również psychiczny. Była kiepskim doradcą. Węgielek jednak zdawał się tego nie specjalnie dostrzegać.
- Dziękuję siostrzyczko. - Przytulił ją, chowając swój pysk w jej futerko. - Może masz rację... Może za bardzo się tym wszystkim przejmuje - Uśmiechnęła się słabo, wyciągając jedną z łap, by popatać czarnofutrego po głowie. Nie specjalnie ją to wszystko przekonywało. Powinna z nim jeszcze porozmawiać, przez następne tygodnie.
- Najpierw pamiętaj, że skutku końcowego takiego jaki byśmy chcieli nie gwarantuję. To też dużo zależy od otoczenia i… wiesz, atmosfery - Zaczęła ostrożnie, starając się jakoś dobrać do siebie odpowiednio słowa. U niej się to wykształciło bo musiała sobie poradzić z całym tym chaosem który się odgrywał w klanie burzy. Problem w tym, że nie każdy reagował tak samo jak ona, a całe otoczenie wcale nie pomagało w budowaniu twardszego charakteru. Tym bardziej po rozdziale z Piasek. - Myślę, że łatwiej będzie, jak przytoczysz mi jakiś przykład sytuacji, w której zaczynasz tracić nad sobą panowanie. Pamiętasz jakąś?
- No... - zawahał się przez chwilę, by następnie wziąć głęboki oddech i kontynuować. - Jak ktoś mnie szturchnie to chcę mi się płakać... Albo jak widzę urocze sceny. To... To takie uciążliwe i trudne - Wyraz na pysku kotki się nie zmienił, jednak wewnętrznie coś jakby w niej upadło. To… to było naprawdę dużo jak na jej mniemanie. Wypuściła większą część powietrza przez nos, zanim wzięła się za kontynuowanie.
- Mh, wygląda mi to na zwyczajne cechy charakteru, jednak o ile wzruszanie się możemy zostawić, gdyż jest całkiem normalne, chyba, że chodzi o przesadzanie, to już inna sprawa, to zwykłe szturchnięcia nie powinny powodować u ciebie płaczu - Nic nowego, Węgielek pewnie już to sam wie, jednak Róży przydało się teraz mówienie swoich rozmyślań na głos. No i chciała się też upewnić, że brat niczego nie ominął.
- Mogę wiedzieć, co czujesz albo myślisz, kiedy ktoś cię szturcha? Czy to po prostu reakcja automatyczna, od niczego nie uzależniona?
- Tak... Tak samo się dzieję. Nie wiem dlaczego. Źle się z tym czuję... Bo wcześniej tak nie reagowałem! A teraz... - Położył po sobie uszy. - Jak widzę, gdy ktoś się biję to mam ochotę uciec jak tchórz. Czy ja... Czy ja przestaje być wojownikiem? - Wbił w nią przerażone spojrzenie, a calico jak na złość nie wiedziała co ma z tym zrobić. Nie umiała pocieszać, a powiedzenie by ogarnął zad pewnie tylko pogorszy sytuację. Nie wiedziała, jak to wszystko “naprawić” i to ją irytowało. W końcu jednak pokręciła przecząco głową.
- Nie przestajesz być wojownikiem, po prostu inaczej reagujesz na niektóre rzeczy. Myślę, że nadal możesz wykonywać swoje obowiązki, unikając brania udziału w czymś, co sprawia, że za bardzo się stresujesz i jeśli powiesz o tym Kamień, jestem pewna, że zrozumie. A zamian za coś, czego nie chciałbyś robić, można znaleźć zamienniki. I wiesz, strach przed bólem czy śmiercią w walce jest normalny. Po prostu gorzej to odbierasz. I myślę, że jakąś tego część trzeba zaakceptować? Co do wcześniej wspomnianych szturchnięć, może spróbuj to zignorować. Jeśli ktoś trąca cię specjalnie czy też przez przypadek i nie przeprosi, to tylko i wyłącznie świadczy o jego braku wychowania i nie warto zwracać na nich swojej uwagi. Spróbuj spojrzeć na to jako ktoś lepszy. Stawianie się na “równi” jedynie da chwilowe naiwne poczucie. W drugą stronę wystarczy przeprosić. Jeśli ktoś się będzie czepiał, to się bronić, posiadając w tyle głowy cichą świadomość, że jest się lepszym. Nawet jeśli nie jest prawidłowe, to pomaga. I zawsze masz za sobą kogoś, kto ci w razie czego pomoże. Nie tylko w takich sytuacjach. Pamiętaj o tym, dobrze? - Aż zaschło jej w gardle. Kiedy ostatnio wypowiedziała tak długie zdania w jednym zlepku? Przełknęła ślinę, z niezadowoleniem czując nie tylko dyskomfort w fizyczny, ale również psychiczny. Była kiepskim doradcą. Węgielek jednak zdawał się tego nie specjalnie dostrzegać.
- Dziękuję siostrzyczko. - Przytulił ją, chowając swój pysk w jej futerko. - Może masz rację... Może za bardzo się tym wszystkim przejmuje - Uśmiechnęła się słabo, wyciągając jedną z łap, by popatać czarnofutrego po głowie. Nie specjalnie ją to wszystko przekonywało. Powinna z nim jeszcze porozmawiać, przez następne tygodnie.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Kotka wróciła do obozu czując, jak jej nieprzystosowane do zimna chude ciało i sierść niespecjalnie ochroniły kości, które teraz zdawały się od środka wydzielać nadmiar chłodu. Mimo wszystko wychodziła jak zawsze na patrole, gdzie z jednego z nich właśnie wróciła, już nie spodziewając się znalezienia żadnych śladów Jeleniego Puchu. Trochę ją ta sytuacja męczyła, jednak na głos nie miała zamiaru narzekać. Chwyciła się jakiejś marnej myszy ze stosu, po czym po znalezieniu oczami towarzystwa, podreptała w stronę Zwęglonego Kamienia.
- Jadłeś już? - Spytała, niby od niechcenia. Lepszym pytaniem byłoby ,,jak samopoczucie”, chociaż nie była pewna, czy to dobry sposób na rozpoczęcie dnia.
<Węgielek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz