Złota wojowniczka wróciła do obozu po kolejnym udanym treningu z Łuską. Kotka miała już dziesięć księżyców. Przez pięć księżyców świetnie szła im współpraca, a każdy kolejny trening kończyły sukcesem. Czasami małym, ale przecież metoda małych kroczków również była dobra. Mrówka była zadowolona z umiejętności swojej uczennicy. Przekazywała Łusce swoją wiedzę, więc obecnie wciąż ćwiczyły polowanie i walkę. W Porze Nagich Drzew skupiły się bardziej na tej drugiej umiejętności. Lodowa powierzchnia pomagała ćwiczyć równowagę. Nauka ataków i uników przebiegała sprawnie. Mrówka była pracowitą kotką i chciała jak najlepiej wytrenować Łuskę, zrobić z niej dobrą wojowniczkę. Liczyła, że Łuska zostanie mianowana punktualnie, a nie z wielkim odstępem księżycowym. Mrówka chciała być wspaniałą mentorką. Do dnia mianowania pozostało dużo czasu, więc kolejne księżyce mogła poświęcić tylko na edukację Łuski.
Odprowadziła uczennicę wzrokiem. Pożegnały się po szkoleniu i obie miały teraz wolne. Mrówka zmrużyła ślepia w zamyśleniu. Powinna zrobić coś ciekawego, najlepiej pożytecznego dla Owocowego Lasu. Mogła oczywiście odpocząć w legowisku, ale co jej z tego przyjdzie? Zwykle odpoczywała dopiero w porze zachodzącego słońca, kiedy to pobratymcy zbierali się do spania, jedzenia lub dzielenia językami. Zerknęła na niebo. Było jeszcze popołudnie.
Zauważyła Gwiazdnicę, uczennicę Mleczyk. Mrówka zbyt wiele okazji do rozmowy z uczniami nie miała, ale było to zrozumiałe. Uczniowie najwięcej czasu spędzali ze swoimi mentorami. Pamiętała to jeszcze z czasów, gdy sama była uczennicą pod opieką Krzemienia. Wraz ze wschodem słońca wstawała, jadła, szła na trening z Krzemieniem, wracała przed zachodem słońca. Mentor dbał o różnorodność treningów, zawdzięczała mu praktycznie wszystkie swoje umiejętności wojowniczki. Ich każdy trening różnił się od siebie, choć czasami trafiał się wspólny element. Kotka uwielbiała ich szkolenie. Natomiast pod opieką Perkoza niewiele pamiętała, wynikało to z faktu, że traktowała go okropnie. Myśl, że młodszy od niej kocur szybciej został wojownikiem i jeszcze miał ją trenować, była dla niej przykra. Teraz ona i Perkoz byli partnerami, wyjaśnili już dawno tamtą sytuację i mogli skupić się na budowaniu przyszłości. Mrówka długo trenowała na bycie wojowniczką, dlatego tak szanowała i kochała swoją rangę. Została pracowitą wojowniczką, ceniącą swoje umiejętności i przykładającą dużą uwagę do treningu Łuski. Dbała o to, żeby jej wychowanka nigdy się nie nudziła i uczyła jak najwięcej. Teraz, gdy sama była mentorką, jeszcze lepiej rozumiała więź łączącą mentora z jego uczniem. Tęskniła za Krzemieniem, wspominała szkolenie pod okiem jego i Perkoza, wracała wspomnieniami do wszystkich treningów z Łuską. Wojownicy mieli głównie czas dla swoich uczniów i nic dziwnego, że każdego wschodu słońca, gdy zgarniała Łuskę na trening, legowisko było półpuste, a przebywający w nim uczniowie jeszcze słodko spali.
Teraz jednak miała okazję porozmawiać z Gwiazdnicą. Właściwie to niezbyt potrafiła określić charakter kotki. Uznała, że porozmawiają tylko kilka uderzeń serca, może dłużej i zależy wszystko od tego, jak będzie im się kleiła rozmowa. Podeszła do młodszej kotki.
- Cześć, Gwiazdnico. Jak ci idzie trening? - zadała najbardziej zwyczajne pytanie, każdy uczeń usłyszał je chociaż raz w swoim życiu i według złotej kotki było odpowiednim rozpoczęciem rozmowy.
<Gwiazdnico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz