Szylkretowa parsknęła na te słowa, uśmiechając się kącikiem pyska, po czym rozluźniła ramiona.
- To oczekuj mojej wizyty w Ciemnym Lesie, bo moja dusza również nie jest nic warta dla Gwiezdnych. - rzuciła, a następnie skinęła liderce łbem z szacunkiem, oddalając się w stronę żłobka.
***
A więc to tak miała wyglądać teraz jej marna egzystencja. Dzieciaki wstąpiły do grona uczniów, a ona sama została wybrana by iść na zgromadzenie klanów. Tak dawno jej na nim nie było... Co nie oznaczało, że rwała się tam jak szalona. Już zawsze będzie pamiętać zimne spojrzenie Mrocznej Gwiazdy świdrujące jej duszę przez cały tłum kotów, wiedział że jest żywa, że jest bezpieczna. Przełknęła z przerażeniem ślinę, a na samą myśl o tym sierść na karku stawała dęba. Musiała coś z tym zrobić, ten staruch był nieprzewidywalny, kto wie czy nie wywołał by wojny tylko po to by ją dopaść! Chwila rozmyślań przyprawiła ją o ból głowy i ciarki przeszywające całe ciało. Zginiesz Łasico, zginiesz. - powtarzał głos.
Jeśli nie z jego łap, to z swoich własnych. Poddaj się, nie masz dokąd uciec. - ciągnął dalej nie dając szylkretowej spokoju.
- Dosyć! - zawyła z przerażeniem upuszczając kilka łez. Czuła się taka bezbronna, niepotrzebna nikomu. Co musiało pójść w jej życiu tak źle, że skończyła jak jej matka?
Jeszcze się pytasz? Zawsze byłaś taka jak ona, byłaś słaba. Próbowałaś zaimponować ojcu, wiedziałaś, że dla niego jesteś nikim. Jedynym kto się zawsze dla niego liczył był Chłodny Omen, nie ty.
- Gówno prawda! - syknęła sama do siebie. Próbowała wmówić sobie, że jest inaczej, jednak tak nie było, ten głos miał po prostu rację.
Jej zmagania z samą sobą zostały przyuważone przez kilku burzaków, którzy rzucili jej podejrzliwe spojrzenia. Nawet Zakrzywiona Ość wlepiała w nią swój odrażający wzrok. Łasiczy Skowyt odpowiedziała jej chłodnym spojrzeniem, takim jakim zwykła mierzyć "gorszych" od siebie po czym wstałą i wyszła z obozu Klanu Burzy.
Idąc przed siebie zatrzymała się przed kałużą, woda w niej była niemalże nieskazitelnie czysta, a lód unosił się gdzieniegdzie. Dostrzegła w niej swoje odbicie. Odbicie osoby, którą kiedyś była, a może tą którą jest lub nawet będzie. Przyjrzała się dokładnie szramie przechodzącej przez cały jej pysk, prawdopodobnie coś sobie uświadomiła. To był ten moment, w którym Łasica wkroczyła na zgubną dla niej ścieżkę rozpaczy, bólu, cierpienia i zdrady.
Teraz widzisz kim naprawdę jesteś? - zapytał ponownie głos w jej głowie. Próbowała się kłócić z nim myślami, jednak ten nie dawał za wygraną. To wszystko twoja wina, byłaś dokładnie taka sama jak twoja matka, zbyt pewna siebie, arogancka i zadufana we własnej osobie. Teraz licz się z konsekwencjami swoich działań.
Była karmicielka położyła po sobie uszy, nie miała już siły walczyć z przeszłością. Chciała zakończyć to tu, i teraz.
- Daj mi już do cholery święty spokój. - uśmiechnęła się ironicznie, opadając na puszysty śnieg. Nie obchodziło ją zimno, właściwie nic ją już nie obchodziło. Westchnęła więc, żałośnie potrząsając ogonem na boki rozgarniając biały puch. Zamknęła błękitne ślepia. Przez pierwszą chwilę, myślała że śni. Gdy tylko jednak jej oczom ukazało się ciemne miejsce, mroczne jak z legend. Miała wrażenie, że słyszała już o nim, nie widziała, a jednak nie było jej obce. Pod koniec usłyszała podejrzane śmiechy, rozmazane postacie pojawiły się tuż przed jej nosem.
- Witaj Łasico. - mruknął głos jej już dobrze znany.
Zamarzła.
Jeśli nie z jego łap, to z swoich własnych. Poddaj się, nie masz dokąd uciec. - ciągnął dalej nie dając szylkretowej spokoju.
- Dosyć! - zawyła z przerażeniem upuszczając kilka łez. Czuła się taka bezbronna, niepotrzebna nikomu. Co musiało pójść w jej życiu tak źle, że skończyła jak jej matka?
Jeszcze się pytasz? Zawsze byłaś taka jak ona, byłaś słaba. Próbowałaś zaimponować ojcu, wiedziałaś, że dla niego jesteś nikim. Jedynym kto się zawsze dla niego liczył był Chłodny Omen, nie ty.
- Gówno prawda! - syknęła sama do siebie. Próbowała wmówić sobie, że jest inaczej, jednak tak nie było, ten głos miał po prostu rację.
Jej zmagania z samą sobą zostały przyuważone przez kilku burzaków, którzy rzucili jej podejrzliwe spojrzenia. Nawet Zakrzywiona Ość wlepiała w nią swój odrażający wzrok. Łasiczy Skowyt odpowiedziała jej chłodnym spojrzeniem, takim jakim zwykła mierzyć "gorszych" od siebie po czym wstałą i wyszła z obozu Klanu Burzy.
Idąc przed siebie zatrzymała się przed kałużą, woda w niej była niemalże nieskazitelnie czysta, a lód unosił się gdzieniegdzie. Dostrzegła w niej swoje odbicie. Odbicie osoby, którą kiedyś była, a może tą którą jest lub nawet będzie. Przyjrzała się dokładnie szramie przechodzącej przez cały jej pysk, prawdopodobnie coś sobie uświadomiła. To był ten moment, w którym Łasica wkroczyła na zgubną dla niej ścieżkę rozpaczy, bólu, cierpienia i zdrady.
Teraz widzisz kim naprawdę jesteś? - zapytał ponownie głos w jej głowie. Próbowała się kłócić z nim myślami, jednak ten nie dawał za wygraną. To wszystko twoja wina, byłaś dokładnie taka sama jak twoja matka, zbyt pewna siebie, arogancka i zadufana we własnej osobie. Teraz licz się z konsekwencjami swoich działań.
Była karmicielka położyła po sobie uszy, nie miała już siły walczyć z przeszłością. Chciała zakończyć to tu, i teraz.
- Daj mi już do cholery święty spokój. - uśmiechnęła się ironicznie, opadając na puszysty śnieg. Nie obchodziło ją zimno, właściwie nic ją już nie obchodziło. Westchnęła więc, żałośnie potrząsając ogonem na boki rozgarniając biały puch. Zamknęła błękitne ślepia. Przez pierwszą chwilę, myślała że śni. Gdy tylko jednak jej oczom ukazało się ciemne miejsce, mroczne jak z legend. Miała wrażenie, że słyszała już o nim, nie widziała, a jednak nie było jej obce. Pod koniec usłyszała podejrzane śmiechy, rozmazane postacie pojawiły się tuż przed jej nosem.
- Witaj Łasico. - mruknął głos jej już dobrze znany.
Zamarzła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz