Spoglądała na pozbawione życia ciało Truskawkowej Łamagi. Nadal oddychała ciężko, ledwo stojąc na łapach. Nigdy nie sądziła, że zwykła bijatyka może aż tak dać jej się we znaki oraz przerodzić się w coś tak okropnego. W myślach rzucała lawiną przekleństw. Przecież teraz na pewno wypieprzą ją z klanu na krzywy ryj! Co z tego, że wszyscy wiedzieli, jakim gnojem był kremowy, a spora część gapiów widziała, jak to wszystko się zaczęło. Kto zaczął.
Bengalka położyła po sobie uszy, nerwowo przylegając do boku Żytniej Łapy, która na wszelakie pogardliwe spojrzenia w kierunku jej wybranku tylko groźniej prychała, jeżąc sierść jeszcze bardziej niż wcześniej, aż ostatecznie stało się to niemożliwe. Kocica podskoczyła delikatnie, gdy obok niej pojawił się rudy kocurek.
— Cemu ten kot tak dlugo spi? — spytał, przekrzywiając łebek. Bengalka przełknęła ślinę, czując jak w jej pyszczku wszystko się lepi i zarazem wysycha. Nerwowo błądziła wzrokiem po ziemi, nie wiedząc co powiedzieć.
— Wiesz Kaczorku... Bardzo zmęczył się zabawą, bo wygrał! — miauknęła buraska, zwracając się do zaciekawionego kocurka, jednocześnie zagradzając mu drogę łapami, by ten nie podszedł bliżej. Zbożowy Kłos westchnęła ciężko, starając się powstrzymać łzy. Nie chciała być wyrzucona z klanu nocy... Pal licho z kociakami, bo pewnie je by tu zostawiła ale... miała tutaj rodzinę, przyjaciół... Nie miała nigdzie indziej dokąd pójść!
Pokręciła głową, odganiając złe myśli.
— Chcesz się w coś pobawić Kaczorku? — zagaiła, chcąc jak najszybciej zmyć się z miejsca tragedii. Ku jej zdziwieniu nawet Pstrąg, która była babcią kocura, nie podeszła do jego ciała, tylko nadal kryła się w swoim legowisku — Ale bez Zarazy i Smarka, dobra? Skoro ich nie lubisz — dodała, chcąc go bardziej przekonać.
— Na selio bes Salasy i Smalka? — pisnął, sprawiając wrażenie podekscytowanego. Obie kotki pokiwały głowami, spoglądając na siebie niepewnie. Ani jedna ani druga nie miała ochoty, by Brzoskwiniowa Bryza oberwała im uszy oraz ogony, bo jej dzieciak widział trupa.
— Oczywiście, ze tak! W końcu jesteś najczadowszy! — Żyto uśmiechnęła się pogodnie. Zboże natomiast wykrzywiła pysk na wzór czegoś, co ów śmiech przypominało. A raczej miało przypominać. Kaszlnęłą głucho, po czym poganiając malca odeszły z miejsca zdarzenia, kryjąc się w środku kociarni.
* * *
Zabawa z młodym okazała się nie taka zła, jednakże Zbożowy Kłos miała o nim swoje zdanie, którego nie miała zamiaru zmieniać. Rzut szyszką do celu sprawiał młodemu frajdę a co ważniejsze, odciągał go od nadal leżącego zimnego trupa. Węglowa zastanawiała się, czy miała farta i znowu jej się upiekło, czy tym razem jednak dostanie po uszach. Co jakiś czas wyglądała na zewnątrz, z niepokojem nadal widząc ciało. Dopiero gdy kilka kruków się zleciało, Truskawek został zabrany i pochowany. Trochę im to zajęło, czyżby sama Pstrąg nie pałała do niego wielką miłością?
— Ha! Wyglałem! — Kaczorek napuszył dumnie futerko, gdy jego szyszka wpadła do okręgu zrobionego z gałązek. Żyto żarliwie gratulowała malcowi, przez co przyszła matka zaczęła się zastanawiać skąd u niej tak dobre podejście do kociąt. Może kiedyś miała własne? Chociaż o tym raczej by jej powiedziała — Mamo! Wyglałem! Tes bende spaci jak ten klemowy kot? — Brzoskwinia wlepiła szeroko otwarte ślepia w obie kotki. No to teraz mają ostro przesrane.
< Kaczorku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz