- Przykro mi, Barwinkowy Podmuchu. Sądzę, że byłbyś świetnym mentorem. - Kasztanowa Łapa posłał troskliwy uśmiech czarnemu.
Szczawiowy Liść machnął zirytowany ogonem.
- Wystarczy, Kasztanowa Łapo. Wracamy do obozu.
- A Barwinkowy Podmuch? - uczeń spojrzał na niego błagalnymi ślepiami.
Szczawiowy Liść wysunął pazury, wbijając je w ziemię. Poczuł nieprzyjemny dreszcz, przepływający przez jego ciało. Wojownik ledwo dał radę powstrzymać się przed powiedzeniem "zabierzemy go ze sobą!", jednak doskonale wiedział, że jeśli chciał się odkochać, musiał zapomnieć, że kiedykolwiek czarny istniał. Kłopot w tym, że z każdym kolejnym spotkaniem i widokiem przybitego Barwinka, było to trudniejsze.
- Jest dorosły. - fuknął liliowy.
Zauważył jak Barwinkowy Podmuch, na chwilę uniósł głowę. Przez chwilę spoglądali na siebie zmieszani, zanim oboje się odwrócili. Barwinek czmychnął w tylko sobie znanym kierunku, drżąc z zimna. Szczawik natomiast ogonem dał znać uczniowi i właściwie siłą, bo ciągnąc go za kark, zabrał go do obozu Klanu Klifu. Tam czekała na niego ostra bura od mentora.
***
Pora Nagich Drzew nadeszła szybko. Dokładnie tak jak się spodziewał. Śnieg pokrył ziemię, zakrywając całkowicie trawę. Pod grubą warstwą białego puchu, można było za kociaka się wspaniale bawić. Teraz najmłodsi pewnie też z radością pokonają zimowe zaspy. Im było się starszym, tym traciło się tą wspaniałość co do zimy.
Szczawiowy Liść zadrżał z chłodu, który do niego docierał. Niechętnie wyściubił nosek na zewnątrz i niemal od razu cofnął się z powrotem do ciepłego wnętrza leża wojowników. Uh, chciał już Porę Nowych Liści! Oby tylko ta zima nie była zbyt ciężka.
- Szczawiowy Liściu, skoro już wstałeś, to wyjdziesz na patrol. - Berberysowa Bryza otarła się o bok syna.
Liliowy zamruczał zadowolony z tej małej czułości. Zastępczyni klanu również niechętnie opuściła legowisko, żeby podreptać z jakąś sprawą do Lisiej Gwiazdy. Szczawik nie musiał pytać z kim idzie na patrol. Już samo to, że Miodowa Chmura czekał przy wyjściu z obozu, razem z Blekotkowym Futrem świadczyło o tym, że też byli wybrani. W końcu kto w taką pogodę, by marzł na śniegu?
Szczawiowy Liść opuścił legowisko wojowników, już tęskniąc za swoim posłaniem. Westchnął cicho. No cóż, taki obowiązek. Zgarnął po drodze Kasztanową Łapę, żeby uczniowi się nie wydawało, że może sobie odpocząć. Sądził również, że będzie ich tylko czwórka. Jakie było więc jego zdziwienie, gdy Barwinkowy Podmuch powoli do nich podszedł, ze spuszczoną nisko głową. Szczawik poczuł jak serce mu przyspiesza. On też miał im towarzyszyć? No nie!
- Berberysowa Bryza chciała, żebyśmy złapali jak najwięcej zwierzyny. Pójdziemy na granicę, w stronę strumienia. Im więcej przyniesiemy, tym lepiej. - miauknął Miodowa Chmura.
Szczawik kiwnął głową. Z resztą jak wszyscy zgromadzeni. Plan zastępczyni nie był zły. Wojownik wysunął pazury. Musiał zabić jak najwięcej piszczek, żeby jego Klan nie musiał głodować.
Całą piątką wyruszyli natychmiast. Opuścili obóz, zapadając się w zaspy. Liliowy musiał wystawiać przed siebie długie łapy, żeby nie zaginąć pod białym puchem. Drżał na całym ciele z zimna, ale twardo stąpał. Cały czas uważnie obserwował Kasztanową Łapę, czy przypadkiem nie potrzebuje jego pomocy.
- Zimno ci?
Zastrzygł uszami i odwrócił pysk w stronę Barwinkowego Podmuchu. Czarny spoglądał na niego z dziwnym smutkiem w ślepiach. Szczawiowy Liść natychmiast odwrócił głowę.
- A jak ma być? - burknął pod nosem.
Przyspiesz Szczawik..
Starał się przejąć prowadzenie, oddalając się coraz bardziej od czarnego kocura. Wreszcie to on prowadził w stronę granicznego strumienia. Nie było to zbyt trudne wyzwanie. Wielokrotnie podążał tą trasą, bez najmniejszego cienia strachu.
Otworzył pysk, z trudem wyłapując woń wiewiórki. Zatrzymał się, a jego wibrysy poruszyły się z zadowoleniem. Dojrzał rude stworzonko blisko pnia drzewa. Przypadł do pozycji łowieckiej. Wyćwiczonej. Doskonałej. Powoli, łapa za łapą, podkradł się bliżej, żeby ostatnie naskoczyć na rudą istotkę, zabijając ją szybkim ciosem. Zakopał gryzonia, gotowy wrócić po niego później.
- Pierwsza zdobycz już jest! - miauknął podekscytowany Kasztanowa Łapa, a Blekotkowe Futro jedynie coś mruknęła niezrozumiałego pod nosem.
Szczawiowy Liść lśniący z zadowolenia i dumy oczami, rozejrzał się po swoich pobratymcach. Nagle zdał sobie sprawę, że brakuje jednego z nich. Konkretnie Barwinkowego Podmuchu. Syn Żywicznej Mordki próbował wyłapać gdzieś w oddali czarne futro. Wreszcie je dojrzał i nie był zadowolony z pozycji, w jakiej znalazł się wojownik.
- Co ty wyrabiasz?! - krzyknął do czarnego, będąc jednak w dużym szoku.
Klifiaki odwróciły się, żeby spojrzeć w tą samą stronę co on. Barwinkowy Podmuch stał na... strumieniu. Przez zimną Porę Nagich Drzew, musiał zamarznąć, przez co gruba warstwa lodu, stanowiła idealną ślizgawkę.
<Barwinku? 💙>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz